Rozdział 46

10K 518 28
                                    

Od śmierci ojca Erick'a, minęło już kilka dni. Mój brat ( lubiłam go tak nazywać ) był całkowicie rozbity. Mieszkał w hotelu William'a, oboje chcieliśmy go mieć na oku. Próbowałam kontaktować się z Nora, ale nie odbierała moich telefonów. Była w Londynie. Uciekła od uczucia. Tak samo, jak kiedyś ja to zrobiłam. Tak bardzo byłyśmy do siebie podobne.

- Kiedy zaczniesz się pakować? - zapytał William.

- Oh...Nie mam do tego głowy. Martwię się...- odpowiedziałam. Spojrzał na mnie i przeczesał ręką włosy.

- Nie możesz tak żyć, Amy. Jesteś w ciąży. Wykończysz sie...- mówił z troską. Jak miałam się zachowywać wiedząc, że Erick i Nora krzywdzą siebie nawzajem.

- Nie wyciągaj ciężkiego działa - popatrzyłam na niego - Ciąży - dodałam - Nora musi zrozumieć, że Erick naprawdę ją kocha. Nie można uciekać no...

- Haha i kto to mówi? Kochanie, przypominam ci, że ty też ode mnie uciekłaś - powiedział ze śmiechem. Oboje zaczęliśmy się śmiać. Miał rację, uciekłam ale nie umiałam żyć bez niego. Moze Nora przeżywała to samo? A może ja na siłę chciałam, by była szczęśliwa z Erick'iem? Zapewne William miał rację, mówiąc że nie powinnam się wtrącać.

- Dobrze, już dobrze, nie będę się stresowała nimi. Idę się spakować - oznajmiłam i udałam się w kierunku garderoby. Mimo wszystko myślałam, czy to odpowiedni moment na wyjazdy...William był zadowolony, że pojedziemy na Sycylię, odpoczniemy i po
będziemy razem. Patrzyłam na siebie w lustrze. Zaczynałam dostawać krągłości. Piersi miałam już większe, brzuch się lekko zaokrąglił. Świadomość, że niedługo będę wyglądała jak cysterna, przerażała mnie. Powoli oswajałam się z myślą, że będę matka. Próbowałam sobie wmówić, że dam radę, że William mnie kocha i pomoże przez to przejść. Ale gdzieś w środku, miałam jakieś złe obawy.

- Amy, spakowałaś chyba pół garderoby. To waży tonę - narzekał Will, ciągnąc mój bagaż na lotnisku.

- Nie przesadzaj. Wzięłam tylko najpotrzebniejsze rzeczy - oznajmiłam. William pokiwał z niedowierzaniem głową i szliśmy dalej. Odprawa poszła sprawnie i szybko. Siedzieliśmy już na swoich miejscach. William ciągle pisał e-maile i smsy. Drażniło mnie to strasznie. Był nieobecny. Poczułam się senna. Przymknęłam oczy i zasnęłam.

Leżałam na dużym łóżku, w białej jak śnieg pościeli. Rozejrzałam się dookoła. Nikogo nie było. Na przeciwko mnie stała kołyska. Uśmiechnęłam się. Poczułam, że chce do niej podejść. Powoli wstałam. Czułam się słaba. Czułam, że coś jest nie tak. Stanęłam na nogach i spojrzałam w dół. Pełno krwi. O Boże, skąd ta krew? Zobaczyłam, że płynie z kołyski. Nie...Nie...To nie możliwe.Nie!!!!!

- Nie! - krzyknęłam. Poczułam jak William mną szarpie.

- Amy kochanie! Amy! Ciiii już dobrze. Spokojnie. Jestem tu - złapał mnie za rękę. Nad nami stała przerażona stewardessa ze szklanka wody. Musiałam nieźle ich przestraszyć.

- Przepraszam...Ja...To sen, tak? - starałam się upewnić. Dotknęłam swojego brzucha żeby się uspokoić. Świadomość, że nic im nie jest, była jak lany miód na serce.

- Już dobrze?- zapytał William. Wziął od kobiety szklankę i podał ja mi. Wzięłam łyk wody i odetchnęłam z ulgą. Starałam się udawać, że ten sen to nic takiego. Ale w głębi siebie czułam, że to może oznaczać kłopotu...
Wysiadając z samolotu, uderzyło we mnie ciepłe sycylijskie powietrze. Nagle zrozumiałam, że potrzebowałam wyjazdu. Byłam pewna, że uda mi się wyłączyć negatywne myślenie i skupie się na odpoczynku. William wynajął na lotnisku samochód i udaliśmy się do zarezerwowanego hotelu. Mijaliśmy przepiękne uliczki. Wszystko było jak z obrazka. Podziwiałam każdy zakamarek. William był dość skupiony. A może zdenerwowany i nieobecny? Chciałam się dowiedzieć, o czym tak rzewnie pisał w samolocie i z kim.

Dotyk cz.2 !ZAKOŃCZONE!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz