Rozdział 38.

9.2K 491 31
                                    

- Nora?!

- Czesc Amy - powiedziała po cichu. Tak, moja młodsza siostra. Kiedyś najlepsza przyjaciółka i powierniczka wszystkich moim młodzieńczych sekretów i marzeń. Byłam w szoku widząc ją w mieszkaniu William'a. Nagle Erick wstał dziwnie zdenerwowany, pożegnał się z nami i szybko wyszedł. Mijając Nore, zauważyłam ich złowrogie spojrzenia rzucone sobie w przelocie.

- Co ty tu robisz? - zapytałam, by przerwać już te niezręczna cisze. William wstał i zostawił nas same. Nora podeszła bliżej. Wyglądała inaczej niż ostatnim razem, gdy ją widziałam. Minął ponad rok. Skróciła włosy, schudła a przede wszystkim wydoroślała. Gdzieś w głębi siebie, czułam się dobrze widząc ją.

- Widziałam reportaż o tobie i o nim...Nie wiedziałam, że miałaś wypadek...-mówiąc to, ściszyła głos. No tak, skąd mogła wiedzieć. Urwałyśmy kontakt przez fakt, że nie byłam biologiczną córką naszego ojca. Obwiniała mnie o rozpad rodziny. Ja uciekłam wiec i ona to zrobiła. Tak było dla nas łatwiej.

- No tak, telewizja i gazety już o tym trąbią...- powiedziałam jakby do siebie. Nora usiadła obok mnie. Stresowała ją ta sytuacja. Widziałam jak zaciska dłonie. Robiła tak zawsze, gdy tylko sprawa była za trudna - Po co przyjechałaś?

- Amy ja...Przepraszam cie...- serce waliło mi jak dzwon, gdy usłyszałam te słowa - Nie chciałam by tak sie wszystko potoczyło. Juz wiem, że to nie twoja wina, że mama i tata nie są razem. Tacie też jest przykro...chciał do ciebie zadzwonić jak tylko zobaczył artykuły o tobie ale mama mu zabroniła - nie patrzyłam na nią. Wzrok miałam wbity w pluszowy dywan. Nie chciałam patrzeć w jej niebieskie oczy. Przypominały mi o tym, co kiedyś było dla mnie najważniejsze.

- I dobrze, że nie dzwonił. To nie mój ojciec - rzuciłam. Wcale tak nie myślałam. Nadal kochałam i traktowałam go jak ojca. Wychował mnie. Nauczył jeździć na różowym rowerze i zawsze, ale to zawsze wiedział jak go naprawić. Nie umiałam się go wyprzeć z serca.

- Nie mów tak, prosze - złapała moją dłoń - Siostrzyczko, nie chce cie stracić. Chce być częścią twojego życia. Nie chce dowiadywać się z gazet, że wyszłaś za mąż lub urodziłaś temu mężczyźnie dzieci...

- Ma na imie William. Ten mężczyzna, to William - poprawiłam ją.

- Dobrze, William. Nie mogę patrzeć na te wszystkie artykuły, zdjęcia i zyć w niewiedzy kto to jest, czym sie zajmuje i czy dba o ciebie tak jak powinien...martwię się..- mówiła. Jej troska była dla mnie jak ukojenie. Poczułam się dla niej naprawdę ważna - Jesteś moją jedyną siostra. Moja najlepsza przyjaciółka...Już raz cię straciłam, drugi raz nie pozwolę - ściskała moją dłoń. Chciałam się wyrwać z tego uścisku ale ona mi na to nie pozwalała.

- Nora...To nie takie proste. Uważałaś, że to moja wina. Ciągle ktoś uważa, że wszystko jest moja wina. Widzisz to?! - wskazałam na ciemną bransoletę na nodze - Oni też uważają, że jestem winna! W każdej chwili mogą przyjść i mnie stąd zabrać! Zabrać od niego! - krzyknęłam - A ty przychodzisz, jak gdyby nigdy nic i mówisz mi o przyjaźni i miłości rodzinnej a tak naprawdę gówno wiesz! Dowiedziałaś się czegoś z gazet i myślisz, że możesz się zjawiać po ponad roku i odgrywać zatroskana siostrę?! - do oczu napłynęły mi łzy. Chciałam się odwrócić i wyjść z salonu ale napotkałam na drodze William'a. Nie wiem, jak długo stał za mną i słuchał tego wszystkiego, ale bylam mu wdzięczna, że mogłam schować się w jego ramionach.

- Lepiej będzie jak już pójdziesz, Noro - powiedział chłodnym tonem. Jego głos znowu był władczy. Tęskniłam za tym.

- Ale...- usłyszałam jej westchniecie - Amy...proszę nie odtrącaj mnie...- powiedziała. Nagle w salonie nastała cisza. Staliśmy z William'em objęci przez dłuższą chwilę. Nie chciałam by mnie puszczał. Bałam sie, że jeżeli to zrobi, to rozpadnę się na kawałki.
Podniosłam głowę do góry i ujrzałam swój świat. Jego oczy sprawiały, że czułam się pewniej. Czułam się kochana. I właśnie obiecałam sobie, że nigdy w nas nie zwątpię.

Dotyk cz.2 !ZAKOŃCZONE!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz