Rozdział 23.

9.3K 520 9
                                    

Mijały kolejne dni w szpitalu. Nie mogłam narazie chodzić. Miałam w gipsie i nogę i rękę. Sofia, z którą podobno mieszkam, wychodzi ze mną na spacery i opowiada o tym, jakie miałam życie w Nowym Jorku przed wypadkiem.

- Wiesz, pamiętam jedynie moja mame, tatę i siostrę - zaczęłam, gdy zatrzymalysmy się przy ławeczce w parku, przed szpitalem - Ale też jak przez mgłę. Wiem, że rodzice się rozstali. Ale dlaczego wybrałam Nowy Jork? Długo pracowałam z William'em?- zapytałam.

- Nie. William przejął Ellite Group po Ozzy'm. Twoim poprzednim szefie - na imię Ozzy dziwnie mną wzdrygnelo - On naprawdę jest dobrym człowiekiem. Byłaś w nim zakochana...- mówiła. Starałam sobie przypomnieć, jakiekolwiek wspomnienia z nim związane ale nic. Niestety nic.

- Tak...Szkoda tylko, że tego nie pamiętam. Źle się czuje..Możemy wrócić już do sali?- miałam dość słuchania o tym, jakie moje życie było idealne przed wypadkiem. Miałam dziwne wrażenie, że było inaczej. Wszystko wydawało mi się bardzo odległe. Starałam się każdego dnia, przypomnieć sobie moje dawne życie. To jaka byłam i z kim byłam. William przychodził do mnie codziennie. Widziałam jak bardzo go boli to, że nie mogę sobie przypomnieć jego i nas razem. Za każdym razem, gdy przychodził przyglądałam mu się. Był cholernie przystojny. Miał w sobie coś, co sprawiało, że czułam się przy nim bezpieczna. Czy tak czułam się wcześniej?

- Jutro wychodzisz? - zapytał William.

- Tak. Ben ma po mnie przyjechać. Wracam do domu - oznajmiłam.

- Cieszę się, że lepiej się czujesz. Naprawdę Amy - powiedział, siadając na rogu łóżka. Uśmiechnęłam się do niego. Cieszyłam się z jego obecności.

- William...Ja się staram, wiesz? Robię wszystko, by sobie ciebie przypomnieć - mówiłam cicho - Ale nie jestem w stanie.

- Wiem Amy..Ale ja zaczekam, rozumiesz? Tak długo jak będzie trzeba, zaczekam - powiedział, dotykając mojej dłoni. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz. Serce zaczęło bić mocniej. Silny ból głowy chwycił mnie w najmniej odpowiednim momencie.

- Podasz mi te tabletki?- wskazałam mu ręką opakowanie, stojące na stoliku. Szybko je sięgnął i podał szklankę z wodą. Był przejęty.

- Odpocznij. Ja już pójdę. Chciałbym żebyś zadzwoniła do mnie, jak już będziesz w domu - oznajmił, poprawiając mi szpitalna pościel. Uśmiechnęłam się i potwierdziłam, że zadzwonię. Wyszedł. Zostawił po sobie jedynie zapach i echo słów.

Pusty pokój. Pozostał w nim jedynie zapach poprzedniego życia. Łatwiejszego. Gdzie jestem? Co ja tu robię? Co się ze mną stało? Widzę drzwi. Idę w ich kierunku, jednak im bliżej jestem, tym one bardziej się oddalają. Nie mogę złapać klamki. Boże...Nie wyjdę stąd...Nie dam rady! Nie wydostane się!

Budzę się w środku nocy zlana potem. Staram się złapać oddech i uspokoić swoje emocje. Sięgam po zegarek czwarta rano. Dlaczego śnią mi się te drzwi? Czemu nie mogę wyjść z tego pokoju?

- No panno Clais , gotowa do wyjścia? - zapytał doktor. Siedziałam na wózku, trzymając na kolanach torbę.

- Tak, gotowa. - powiedziałam niepewnym głosem. W drzwiach pojawił się Ben. Zabrał wypis od doktora i ruszyliśmy do wyjścia. Czułam ulgę i jednocześnie strach, że muszę się zmierzyć z czymś nowym.
Przed szpitalem podszedł do nas mezczyzna. Trzymał w dłoniach bukiet czerwonych róż.

- Witaj Amy, to dla ciebie - powiedział, podając mi kwiaty. Byłam zdziwiona. Nie znałam go. - Nie poznajesz mnie?
Pokrecilam przecząco głową. Mężczyzna nachylił się i spojrzał mi w oczy.

- Niv Connor. Twój dawny szef - oznajmił.

Kolejny? Serio?? Ilu ja miałam tych szefów?

- Yhh..Przykro mi, ale nie pamiętam pana. Dziękuję za kwiaty. Ben możemy już jechać?- Ben przeprosił mężczyznę, po czym pomógł mi wsiąść do samochodu. Zamknął drzwi a ja przyglądałam się Niv'owi. Uśmiechał się w przyjazny sposób. Odjechalismy.
W domu czekała Sofi z obiadem. Zapach jaki panował w domu, coś mi przypominał. Wiedziałam, że tu byłam. Ale nie pamiętałam tego. Zjedliśmy obiad, rozmawiając o wszystkim. Ben opowiadał co wydarzyło się w kawiarni a Sofi próbowała się nie rozpłakać.

- Dziękuję za obiad, było pyszne Sofi. Chciałabym się położyć - powiedziałam.

- Pomogę ci - oznajmił Ben, wstając od stołu. Bardzo ostrożnie pomógł mi dostać się na górę. Gdy zostałam sama w pokoju, sięgnąłam po telefon.

Do William Blayk
Dotarłam do domu. Wszystko jest tu takie obce a jednocześnie bliskie. Chciałabym już pamiętać, jak było kiedyś....
Amy.

Wysłałam. Zamknęłam oczy ale nie widziałam żadnych obrazów, procz ciemności. Telefon zawibrował.

Od William Blayk
Cieszę sie, że jesteś już w domu. Odpocznij. Amy, zrobię wszystko, byś przypomniała sobie to co było kiedyś...Przysięgam.

Uśmiechnęłam się czytając wiadomość. Mimo, że go nie pamiętałam sprawiał, że wierzyłam. Wierzyłam, że się uda odzyskać pamięć. Teraz chciałam tylko odpoczac.

Budzę się w tym samym pokoju. Juz wiem, że próbując się wydostać, drzwi będą się oddalać. Chcę stąd wyjść. Chce wiedzieć co się ze mną stało. Chce...Gdzie on jest? Musi mi pomóc. Musi mi pomóc się stąd wydostać. Jego głos sprawi, że będę mogła wyjść. Rozglądam się po pokoju i widzę zasłonięte okno. Podchodzę powoli, odsłaniam zasłonę i widzę jezioro. Ogromne jezioro. Wydaje mi się takie znajome...Szukam wzrokiem czegoś, co sprawi, że będę wiedziała gdzie jestem. Nic. Nic nie widzę. Jest tak strasznie ciemno. Zaczynam panikować. Chcę stąd wyjść. Czuję czyjąś rękę na plecach...Boże nie...Tylko nie to!

Obudziłam się po raz kolejny przez ten sen. Tym razem był jednak znacznie rozbudowany niż poprzednie. Twarz tego mężczyzny...Bałam się go. Cholernie się go bałam. Starałam się uspokoić. Nie wiedziałam co znaczą te sny. Czy jakaś część mnie tak właśnie walczy o odzyskanie pamięci?
Zasnęłam.Musiałam odespać te myśli. Obudził mnie dźwięk telefonu.

- Halo? - zapytałam, nie patrząc na wyświetlacz.

- Dzień dobry Amy, wstalas? - to William, poznałam po głosie.

- Tak, teraz już tak - zaśmiałam się delikatnie. Jego głos był tak bardzo przyjemny, że nie umiałam nie słuchać. Sprawiał, że w środku, we mnie wszystko było takie spokojne i pewne.

- Czy może miałabyś ochotę dziś na spacer? - zapytał.

- Tak. Miałabym...- mówię niepewnie. Nie wiem skąd i nie wiem jak, ale czułam, że on się uśmiecha.

- Dobrze, będę u ciebie po pierwszej, zrobię sobie przerwę w pracy.

- William?

- Tak?

- A może...Mógłbyś mnie zabrać do tej firmy, w której pracowałam z tobą? - zapytałam. Chciałam próbować wszystkiego, by przypomnieć sobie dawna siebie.

- Do Ellite Group? Jesteś pewna? - on na pewno nie był - Dobrze. Zabiorę cię tu. Dozobaczenia - powiedział i sie rozłączył. Do pokoju weszła po cichu Sofi. Myślała, że jeszcze śpię.

- Wejdź wejdź, już nie śpię - zaczęłam z uśmiechem. Nie chciałam jej martwić. I tak z mojego powodu dużo miała na głowie. Troszczyła sie o mnie, jak o własną córkę. Doceniam to.

- Jak się spało aniołku? - zapytała, odsłaniając zasłony, tym samym wpuściła do pokoju mnóstwo promieni słonecznych.

- Dobrze - sklamalam - Ale dzisiaj piękny dzień, odpowiedni na spacer z William'em. Prawda? - spojrzała na mnie z uśmiechem i podeszła do łóżka.

- Skarbie, bardzo się cieszę, że próbujesz sobie przypomnieć wszytko, ale czy nie narzucasz sobie zbyt szybkiego tempa? Nie chcę, byś na siłę spotykała się z panem Blayk'iem, bo kiedyś z nim byłaś - powiedziała. Na siłę? Ja chyba nigdy nie spotykałam się z nim na siłe. Odezwało się moje wewnętrzne ja. Brawo.

- Z tego co wiem, stara Amy Clais nadal z nim jest. Nowa....Musi się do niego przekonać.

Dotyk cz.2 !ZAKOŃCZONE!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz