Dzisiaj ten dzień. Pierwsza rozprawa. Już od tygodnia nie nosiłam bransolety, mogłam wychodzić jak człowiek. Więc wróciłam do pracy. Miałam dużo zaległości.
Byłam zdenerwowana. Chciałam mieć to za sobą. Nie wiedziałam co może mnie czekać na sali rozpraw. Nerwowo układałam włosy. Sofi szykowała dla mnie ubranie. Widziała moje zdenerwowanie.- Mróweczko, nie denerwuj się. Zobaczysz, że wszystko będzie dobrze. William obiecał, że nie stanie ci się krzywda - powiedziała.
- Tak wiem..Obiecał. Sofi, a co jeżeli....
- Ciiii...Nie waż się nawet tak mówić! - rzuciła szybko. Miała rację. Nie powinnam się sama nakręcać. Na pewno wszystko się uda.
Wychodząc z BHC, zauważyłam tłum fotoreporterów. No tak, " żyli " tym przez ostatnie tygodnie. Rozprawa była jawna, więc i oni mieli wstęp na salę. Nie chciałam nic ukrywać. Byłam nie winna.- Panno Clais! Jak się pani czuję przed rozprawa!?
- Czy William Blayk będzie obecny na rozprawie?!
- Co z Molly Stanford?! Nadal przebywa w psychiatryku?! - krzyczeli jeden przez drugiego.
- Czy pani biologiczny ojciec, wie o pani istnieniu?! - ktoś zadał to pytanie. Zamarłam. Wiedzieli o mnie więcej niż sądziłam. Stanęłam przed drzwiami samochodu. Dobra okazja by napstrykali mi zbędnych zdjęć.
- Panno Clais?! Co z pani rodzina? Dlaczego odsunęła pani od siebie swoją siostrę?! Czy na rozprawie pojawia się pani najbliżsi?! - poczułam na plecach dłoń Sofi. Do oczu napływały mi łzy. Szybko otworzyłam drzwi od samochodu i wsiadłam do środka. Rozbili mnie na kawałki. Wychodząc z domu, czułam się silna ale oni mnie stłamsili.
Cała droga zastanawiałam się czy dobrze zrobiłam, odsuwając od siebie Nore? Może powinnam pozwolić jej, na odbudowanie tego wszystkiego? Byłaby tu ze mną...Ale czy jej potrzebowałam? Nie wiedziałam sama...Pytali o najbliższych..Moja matka nawet do mnie nie zadzwoniła. Nie przyjechała. Kiedyś byłam jej oczkiem w głowie, a teraz? Jestem jak drzazga w oku. Ale to dzięki temu stałam się taka silna i niezależna.
Na korytarzu było mnóstwo osób. Nie sądziłam, że aż tylu ludzi interesuje się moim życiem...A może to dlatego, że William był osobą dobrze znana a ja...Właśnie...Ja byłam nikim. Przez to wszystko zaczynałam wierzyć, że tak jest.- Już jestem kochanie - usłyszałam jego głos za plecami. Przytulił mnie, by dodać otuchy. Pachniał obłędnie. Nagle zauważyłam Debby. Szła w naszym kierunku. Uśmiechnęłam się do niej. Potrzebowałam jej.
- Debb! - zawołałam i podeszłam, by móc ją
przytulić. Wpadłyśmy sobie w ramiona.- No chyba nie myślałaś, że Cię zostawię? Amy, spójrz na mnie - powiedziała. Ujęła dłońmi moja twarz - Damy radę. Przejdziemy przez to razem. Dzisiaj wrócisz do domu i będzie jak dawniej - dodała. W moich oczach byly łzy. W jej także. To wszystko było trudne. Nagle drzwi do sali rozpraw się otworzyły. Wyszedł z nich mój adwokat.
- Panno Clais, zaczynamy - powiedział. Po jego słowach wszyscy weszliśmy do środka.
Widok Molly na przeciwko mnie i Carl'a na ławce świadków, przyprawiał mnie o mdłości. Trzeslam się jak galareta. Sędzia zaczął czytać akta a ja wyłączyłam się. Patrzyłam w jeden punkt. Cholernie się bałam, że usłyszę, że jestem winna. Że utrata pamięci, to był mój wymysł. Że poszkodowana jest Molly a nie ja. Patrzyłam na William'a. I nagle poczułam, jak świat osuwa mi się spod nóg. Nie chciałam go stracić. Tyle razem przeszliśmy przez ten rok, że świadomość życia za kratkami bez niego, zabijała mnie. Po policzkach ciekły mi łzy.- Panno Clais? Czy wszystko w porządku?- zapytał sędzia. Ocknęłam się z myśli i rozejrzałam się po sali. Wszyscy oczekiwali mojej odpowiedzi. Wytarłam łzy i wstałam.
CZYTASZ
Dotyk cz.2 !ZAKOŃCZONE!
Любовные романыKontynuacja losów wybuchowej pary - Amy Clais i William'a Blayk'a. Amy ucieka od swojej wielkiej miłości do Paryża. Tam, stara się ułożyć życie od nowa. Dostaje pracę w Bureau , francuskiej rodzinnej firmie Connor'ów. Poznaje Niv'a. Wnuka Michael'a...