Epilog

12.9K 630 97
                                    

4 lata później

Przygotowania do ślubu pochłonęły mnie całkowicie. Zwlekaliśmy z William'em, ze względu na pojawienie się Rosalie. Wychowywanie małej istotki, która była połączeniem mnie i Willa graniczyło z cudem. Miała w sobie mnóstwo energii. Wszędzie było jej pełno. Wypełniała każde wnętrze, gdy tylko się pojawiała. Potrafiła też dać w kość. Szczególnie mi. Do William'a miała słabość, no coz nic dziwnego.

- Rosie, proszę cie, nie możesz jechać z tatą. - mówiłam.

- Ale dlaczego? - tupała nóżka, gdy tylko się denerwowała - Ja chcę jechać z tatą!

- Kochanie posłuchaj, tatuś leci do Paryża do pracy. Nie mógłby się tobą zająć. - mówiłam. Jej duże czarne oczy, wpatrzone były we mnie - Po za tym, chcesz zostawić mamusie sama? - zapytałam. Zarzuciła mi rączki na szyję.

- Nie chce mamusiu, nie chce. - powiedziała. Odwróciła głowę w stronę William'a - Przepraszam tatusiu, muszę zaopiekować się mama. - dodała poważnie. Will zasmial się i pokręcił głową.

- Jesteś niesamowita Rosalie. - powiedział

- Jak mama? - zapytała. Jej pytania często były zaskakujące, zarówno dla mnie jak i dla Willa. William podszedł i kucnął przy Rosie. Odgarnął jej bujne loki za ucho.

- Tak księżniczko, jak mama. - oznajmił i dał jej całusa. Podniósł się i ta samą czynność wykonał ze mną - Nie lubię was zostawiać. - dodał.

- Też tego nie lubię. Ale nie będziemy dziś same. Nora przyjedzie na noc - powiedziałam - będziemy wybierały smak tortu weselnego. - to już skierowałam do Rosie,która uśmiechnęła się od ucha do ucha. William pożegnał się ze mną i z małą. Wsiadł do samochodu i pojechał. Zostałam z naszym urwisem na dwa dni.

- No słoneczko, ubieraj buciki jedziemy do babci Sofi. - oznajmiłam. Rosie czekała na mnie przed drzwiami. Spakowałam do torby klucze i czasopisma weselne. Wsiadłyśmy do samochodu. Rosie zajęta była zabawka, która William wczoraj jej podarował. W lusterku przyglądałam się mojemu aniołkowi. Była tak bardzo podobna do Willa...Czarne jak dno oceanu oczy, ciemne falowane włosy ( to akurat miała po mnie ) i te spojrzenie. Już jako cztero  latka, doskonale potrafiła przenikać wzrokiem przez człowieka. Była stanowcza i zdecydowana. Tak samo jak William, nie pochwalała sprzeciwu. Zawsze, ale to zawsze musiało być tak, jak ten mały szatan postanowi. Miała też troszkę ze mnie, bo gdy tylko płakała, wyglądała jak ja. Bezradna i bezsilna istotka. Uśmiech też odziedziczyła po mnie.

- Mamusiu, czy będę mogła zjeść lody? - zapytała.

- No nie wiem czy byłaś grzeczna. - odpowiedziałam zerkając na nią w lusterku. Odłożyła zabawkę i poważnym tonem oświadczyła.

- Mamusiu, ja zawsze jestem grzeczna. Tylko tego nie dostrzegasz.

Nie wierzyłam jak szybko łapała słownictwo Willa. Była jego mała kopią.
Dotarłyśmy do Light Caffee. Rosie szybko wbiegła do środka,robiąc ogromny hałas. Zawsze gdy tylko się tam pojawiała, chwytała za serca.

- Moja maleńka mróweczka! - zawołała Sofi, gdy tylko usłyszała śmiech Rosie.

- Babunia! Babunia! Zobacz co mam od tatusia! Zobacz jaki piesek, zobacz! - krzyczała Rosalie, wymachując zabawka na wszystkie strony. Radośnie podbiegła do Sofi i wpychała w jej ręce zabawkę. Podeszłam nich, by przywitać się z moją drugą ' mama '.

- Czesc Sofi. Zaraz cię zamęczy łobuziara, która podobno jest grzeczna! - mocno zaakcentowałam ostatnie słowa. Rosie spuściła głowę w dół i pobiegła do kącika dla dzieci. Miałam więc chwilę, by odsapnąć.

Dotyk cz.2 !ZAKOŃCZONE!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz