Rozdział 20.

10.3K 506 19
                                    

Opatrzyłam William'owi dłoń w jego mieszkaniu. Na szczęście, było to drobne skaleczenie. Stał oparty o blat w łazience.

- Dobrze, że byłaś w pobliżu. Bo bym się wykrwawił - rzuca z uśmiechem.

- Gdyby mnie nie było, nie doszło by do tej sytuacji. William, dlaczego taki jesteś?- zapytałam. Zmarszczył brwi, jak to miał w zwyczaju, gdy nie chciał rozmawiać na niewygodne tematy.

- Jaki?

- Proszę cię nie udawaj, że nie wiesz o czym mówię. Dlaczego tak uparcie mnie odpychasz, po czym robisz chore sceny zazdrości, gdy widzisz mnie z Niv'em?- zamilkł i przyglądał się jak kończę owijać jego dłoń w bandaż.

- To nie tak Amy. To wszystko nie tak - zabrał szybko dłoń, gdy skończyłam wiązać opatrunek. Wyminął mnie i wyszedł z łazienki. Westchnęłam, umyłam ręce z krwi i wyszłam za nim. Stał w salonie, przy oknie, w dłoni trzymał szklankę z rudym trunkiem.

- Uważaj, żeby kolejnej szklanki nie zbić. Nie mamy więcej bandaży...- rzucam i staje niedaleko niego. Widziałam jak lekko uśmiechnął się pod nosem.

- Niczego nie rozumiesz? Nie widzisz? - zapytał, patrząc w miasto. Był skupiony, mimo ilości alkoholu jaka wypił.

- O co ci chodzi?

- O ciebie Amy. Chodzi mi jak zawsze o ciebie. Jesteś jak narkotyk. Ciągle chce cię więcej. Nie mogę przestać o tobie myśleć. W każdej sekundzie, moje popieprzonego życia myślę o tobie. Jesteś w każdym moim dniu, w każdej nocy. Nie jestem w stanie pozwolić ci, być szczęśliwa z kimś innym. To ja chcę ci dawać szczęście

- Więc mi je daj...- szepnęłam. Odwrócił głowę w moją stronę. Miał przerażona minę. Jakby powiedział coś zakazanego.

- Nie mogę. Nie mogę dać ci tego czego chcesz, dopóki nie zmienię swojego przeszłego życia. Ja muszę pokutować za błędy. Mam wiele niewyjaśnionych spraw. Molly należy do jednej z nich - mówił - Amy to nie jest takie proste.

- Przestań mnie odpychać. Pozwól nam razem przez to przejść - podeszłam bliżej. Moje ciało rwało się wręcz do niego - William....Ja cię kocham - powiedziałam to. W końcu to z siebie wydusilam. Był zszokowany. Stał nie mówiąc nic. Tylko mi się przyglądał. Nagle podszedł do mnie, ujął moja twarz w swoje dłonie. Jego dotyk sprawiał, że uginaly mi się kolana. Spojrzał mi głęboko w oczy, po czym wbił się szaleńczo w moje usta. Czułam smak alkoholu. Nie przeszkadzało mi to, pragnęłam go z chwili na chwilę co raz bardziej. Jego dłonie zaczęły wędrówkę po moim ciele. Od pleców po tyłek, piersi. Dotykał mnie wszędzie. Poczułam, jak mocno i pewnie łapie mnie za pośladki i unosi w górę. Oplotłam nogi wokół jego bioder. Nie przestawał mnie całować. Zbliżył się do ściany, poczułam zimny chłód na plecach. Oddechy wirowały między nami. Byłam rozpalona. Chciałam tylko jego. Wiedziałam, że już nigdy się od niego nie uwolnię. Chciałam przejść przez wszystko razem. Przez każdy ból, każdy problem, przez radość, razem.

- Amy....Jeżeli...Kiedykolwiek...Będziesz...Się wahać...Odejdź...- wycedził, całując mnie po szyi.

- Nigdy. Nie pros mnie nigdy, bym odeszła - odgięłam szyję bardziej, by mógł całować jej większą część. Wplotłam rękę w jego włosy, ściskając mocno. Trzymając mnie nadal za pośladki, skierował nas w stronę sypialni. Rzucił mnie wręcz na łóżko i zaczął powoli odpinać koszule. Leżałam patrząc na niego. Ten widok sprawiał, że podniecałam się jeszcze bardziej. W biegu zsunęłam z siebie sukienkę, jak dobrze że nie miała zamka. Zostałam na samej bieliźnie. La Perla - dobrze, że pamiętałaś!
William zawisł nade mną. Oblizywał usta, jakby miał zjeść zaraz kawałek czekolady. Jego oczy kipiały pożądaniem.

Dotyk cz.2 !ZAKOŃCZONE!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz