Podjechałem samochodem pod firmę Michaela Connor'a. To musiało się stać. Musiałem mu wszystko wyjaśnić i zakończyć sprawę, raz na zawsze. Wszedłem do środka, kierując się od razu do windy. Młoda recepcjonistka zaczęła mnie wołać, prosząc bym się zatrzymał. Wcisnąłem piętro trzynaste. Zastanawiałem się, czy spotkam tam Amy. Powinna być dziś w pracy. Byłem zniecierpliwiony. Drzwi windy otworzyły się, po uprzednim zakomunikowaniu, że dotarłem na piętro trzynaste. Wychodzę i kieruje się w stronę mahoniowych drzwi. Nie pukam, tylko od razu wchodzę.
Przy biurku siedzi Michael Connor i niestety Molly. Akurat ona, była mi tu najmniej potrzebna.- Nie uczono pana pukać, panie Blayk?- zapytał, patrząc na mnie z nienawiścią.
- Jak pan widzi, nie. Mamy sobie coś do wyjaśnienia - mówię chłodno i stanowczo. Molly wstaje z krzesła i prawie śmiejąc mi się w twarz, wychodzi z gabinetu. Dobrze, że była na tyle rozsądna i wyszła.
- Czego pan chce?
- Ma pan odpuścić panie Connor! Wiem, że próbuje pan mnie zniszczyć. Oboje wiemy dlaczego - mowie. Connor bierze wdech i ściska dłonie o oparcie fotela.
- Nie zapłacił pan za grzechy, panie Blayk. Karma w życiu wraca. Na szczęście. Odpowie pan za wszystko, co zrobił mojej Layli. - wiedziałem, że będzie próbował wzbudzić we mnie poczucie winy. Na myśl o Layli moje serce ponownie cierpi. Nie była niczemu winna.
- Nic jej nie zrobiłem. Layla miała problemy! Pytał chociaż raz pan jej, co się dzieje?!- zaczynam unosić głos. Muszę się uspokoić, nim będę żałował swych czynów.
- To twoja wina! Niszczyles ją! Rownales ją z błotem każdego dnia! Co ci takiego zrobiła? - Connor powoli tracił kontrolę nad emocjami. Staliśmy na przeciw siebie. On rozwścieczony, ja bezradny.
- Owszem. Nie byłem dobrym partnerem. Ale wtedy oboje byliśmy młodzi. Myślałem, że to co się dzieje między Nami, pomaga jej zapomnieć w jakiej popieprzonej rodzinie przyszło jej żyć!
- Co pan mówi? Nasza rodzina, to wspaniała rodzina! Pomagaliśmy jej! Ja jej pomagałem!
- Tak? Dziwne, bo przeżywała piekło. Odtrącona przez ojca, wykorzystana przez wuja! Dobrze wiem, dlaczego tak przeżywasz jej śmierć Connor. Kochałeś ją. Ale nie w sposób rodzinny. Kochałeś ją jak mężczyzna kocha kobietę - zamarł. Nie spodziewał się, że domyśliłem się prawdy. Znałem ją od samego początku. Ale wygodnie mi było nie mówić o tym, mój układ z Layla wtedy był idealny.
- Jak śmiesz?! Masz czelność przyjść tu i mówić o Layli, jakby była przedmiotem! I wmawiać mi coś takiego?! Wynos się Blayk za nim pożałujesz, że żyjesz - warknal.
- Nie wyjdę dopóki sobie czegoś nie wyjaśnimy Connor! Nie uda ci się mnie zniszczyć. Wiele lat zmagalem się ze śmiercią Layli! List, który mi zostawiła mówił, że jestem winien, że to ze mną ciężko jej żyć. Ale żyłem w błędzie. Bo ty też dostałeś list. Z tobą też się pożegnała! - z kieszeni wyjąłem kartkę. Poprosiłem Henrego, by powęszył w tej sprawie dwa miesiące temu. Coś mi nie pasowało w tej ukladance. Henry znalazł list w domu Connor'a. I tak kopia listu Layli trafiła w moje ręce.
Kochany.
Przyszło mi pokochać dwóch mężczyzn. Oh, jakie to bolesne uczucie.
Kocham młodego biznesmena z ciemną stroną duszy i wuja, który zawładnął moim umysłem. Przeklinam Boga za to, że utrudnil mi tak życie. Powinnam moc cieszyć się tobą kozdego dnia! Spędzać przy tobie poranki i noce.
Wiem, że nienawidzisz Williama za te wszystkie siniaki na moim ciele. Ale uwierz mi kochany, on to robi dla przyjemności, ja też z tego korzystam. Uciekam od tej rzeczywistości, dzięki niemu. To młody człowiek ale potrafi zapanować nad kobietą. Z pewnością kiedyś mu wybaczysz. Wiem to.
Michael'u, Bóg pokaral nas przekletym uczuciem. Ojciec mnie znienawidzil za to, że sypialam z tobą. Powiedziałam mu. Tak powinno być. Powinno się mówić prawdę Michael. Ta prawda jest straszna. Nie umiem z nią żyć. Nie umiem żyć z wami. Każdego dnia widzę jak gasne. Nie mogę być z William'em ani nie mogę być z Tobą, kochany. Znalazłam rozwiązanie. Podoba mi się to. Uwolnie się od wszystkiego. Będę wolna! Będę szczęśliwa. Śmierć będzie moja najlepsza przyjaciółka. To mój wybór kochany. Będę tam na ciebie czekać. I tam będę cię kochać, bez kłamstw. Tam będę twoja.
Żegnaj, Layla.Słowa tego listu mną wstrząsnęły. Wtedy zrozumiałem, że nie byłem winny. Zrozumiałem, że Layla tak właśnie chciała. To był jej wybór.
- Skąd masz ten list?!- krzyknął. Podszedł do mnie nie co bliżej, jednak nadal panował między nami bezpieczny dystans.
- Mam swoje sposoby. Zrozum Connor z jej śmiercią trzeba się pogodzić. Przez ciebie obwinialem się, że umarła. Przez prawie siedem lat żyłem z myślą, że to moja wina. Aż do teraz. Teraz wiem, że był to jej wybór. I nie mam prawa tego wyboru negować, nawet jak się z tym nie zgadzam. Uszanowalem to, bo ją kochałem. Ty też to zrób. Nie oddam ci udziałów. Niczego ci nie oddam. Bo nie jestem ci nic winien - zapadła cisza. Staliśmy na przeciw siebie, milcząc i patrząc sobie w oczy. Czekałem na jego ruch. Jakieś słowo. Byłem zdeterminowany. Wiedziałem, że nie wyjdę z tego gabinetu, jeżeli nie doprowadze sprawy do końca.- Niczego już od ciebie nie chce - wycedzil przez zeby - Mój plan legł w gruzach. Złego pracownika wybrałem do jego realizacji. Amy była za slaba. Jej uczucie do ciebie, było znacznie silniejsze niż praca. Pomyliłem się. - dodał, siadając na fotelu - Idź już Blayk. Nie czuje się na siłach, by dalej kontynuować tę rozmowę.
- Connor, postawiłem chyba sprawę jasno. Nie probuj już więcej takich tanich zagrywek. Masz przed sobą równego sobie. Nigdy nie odpuszczę walki o to, na czym mi zalezy. Zapamiętaj to. Żegnam. - oznajmiłem z dumą i wyszedłem z jego gabinetu. Kroczylem korytarzem zadowolony z tego co osiągnąłem. Podszedłem do winy i nacisnąłem guzik. Chciałem się stamtąd ulotnić jak najszybciej.
- A ty czego tu szukasz Blayk?- usłyszałem głos Niv'a. Odwróciłem się, stał za moimi plecami i przyglądał mi się uważnie - Chyba wystarczająco złego zrobiłeś już moim najbliższym!?
- Jak widzisz wychodzę.
- Amy tu nie ma. Zwolniła się - dodał jakby od niechcenia. Jego słowa mnie zszokowały. Odeszła z firmy...Dlaczego? Z mojego powodu? To dlatego, że byłem na nią zły? Czy dlatego, że Connor wykorzystał ją do celów zniszczenia mnie?
- Wcale się jej nie dziwię. To miejsce niszczy, Connor - uśmiechnąłem się cynicznie - Pan wybaczy ale winda już jest, a ja się spieszę - dodałem, wchodząc do środka. Jeszcze nim drzwi zdążyły się zsunąć, ujrzałem jego paskudna gębę.
Ulżyło mi po tej rozmowie z Michael'em, liczyłem, że naprawdę ten facet da sobie spokój z rozgrzebywaniem starych ran. Wsiadłem do samochodu i przez chwilę zastanawiałem się dokąd mam jechać. Moje serce błagało, bym pojechał do niej i wszystko jej wyjaśnił. Jednak nie mogłem. Chciałem pozwolić jej odetchnąć i załatwić sprawę z Molly.- Musimy się spotkać- rzuciłem do słuchawki, gdy Molly odebrała telefon.
- Może byś się najpierw przywitał Blayk!? Kultura obowiązuje, mimo wszystko - oznajmiła - spotkać sie? W jakim celu? Potrzebujesz pocieszenia po rozstaniu z ta dziewucha?- zapytała, śmiejąc sie do słuchawki. Przyprawiała mnie o mdłości. Była jak zepsute żarcie w lodówce. Za kazdym otwarciem, chciało sie wymiotować.
- Nie Molly, nie chodzi o Amy. Spotkaj się ze mną, to wazne - mówię. Słysze jej ciężki oddech.
- Dobrze Willi. Gdzie i o której?
- Restauracja Alliance, godzina siódma wieczor - rzucam, po czym rozłaczam połączenie.
No Blayk...Ostatnia sprawa...
CZYTASZ
Dotyk cz.2 !ZAKOŃCZONE!
Любовные романыKontynuacja losów wybuchowej pary - Amy Clais i William'a Blayk'a. Amy ucieka od swojej wielkiej miłości do Paryża. Tam, stara się ułożyć życie od nowa. Dostaje pracę w Bureau , francuskiej rodzinnej firmie Connor'ów. Poznaje Niv'a. Wnuka Michael'a...