Rozdział 44.

9.5K 487 52
                                    

W szpitalu byłam już od trzech dni. William oszalał. Codziennie przynosił mi kilogramy szczęścia i owoców. Po prostu byłam w posiadaniu wariata. W zasadzie, to wszyscy moi bliscy oszaleli. Nora nakupowala mi książki o rodzicielstwie. Kazała czytać i się dokształcać. Patrzyłam na to wszystko z boku. Tak jakbym w tym nie uczestniczyła. " Mój " krwiak, nadal siedział mi w głowie. Lekarz zapewnia, że się wchłonie, bo nie jest duży. Ale jest.
Leżałam patrząc w okno. Nieświadomie trzymałam rękę na brzuchu, głaszcząc jakby te maleństwa. Mimo strachu przekonywałam sama siebie, że będę dobrą mamą. Że te dwie małe istotki to dar. Mój własny dar od losu za krzywdy, jakie mi sprzedał. Jesteście...Jak aniołki..Prawie dwa miesiące we mnie...Jak ukojenie dla serca. Teraz, będę musiała akceptować każdy nowy kilogram. Nie swój, wasz. Mówiłam w myślach.

- Aniołku..- uslyszalam głos William'a. Odwróciłam się i zobaczył mężczyznę mojego życia - Jak się dzisiaj czujesz?

- Teraz już dobrze. Zabierzesz mnie stąd dzisiaj? - zapytałam.

- Nie...Mówiłem ci wczoraj, że musisz tu zostać jeszcze kilka dni - powiedział. Na mojej twarzy pojawił się grymas - Czytałaś? - zapytał, patrząc na stos książek o macierzyństwie. Wywróciłam oczami.

- Nie. Po co mam to czytać? Jestem w siodmym tygodniu ciąży. Przede mną mnóstwo czasu - oznajmiłam, dość lekceważąco. William posłał mi pogardliwie spojrzenie.

- Gdybyś nie była w szpitalu...Srogo bym cię ukarał - powiedział. Nachyliłam się do niego.

- Zrób to - buzowalo we mnie pożądanie. Nie odpowiedział. Jedyne co zrobił, to uśmiechnął się i sięgnął do torby po sok marchewkowy. Pudło Amy. Nie umiałam się przy nim skupić. Nie kochaliśmy się od kilku dni. Miałam ochotę rzucić się na niego i bez zahamowań pieprzyć się z nim na szpitalnym łóżku. Niestety William przestrzegał zasad i zaleceń lekarza: nie przemęczać się i nie szaleć. Czułam się jak w potrzasku. Musiałam leżeć i odpoczywać. William po godzinie musiał wracać do pracy. Zostałam sama. Dużo myślałam o tym co mnie spotkało. Ciąża. To słowo, do którego muszę się przyzwyczaić. Nosiłam w sobie podwójne życie. Zastanawiałam się czy będą to dziewczynki, czy może chłopcy...A może urodzę William'owi urocza parkę? Znowu bez namysłu głaskałam brzuch. Moze był to tak zwany, instynkt macierzyński? Na początku przepelniala mnie złośc. Nie tak sobie wszystko wyobrażałam. Dopiero wyszliśmy na prostą. Poznawaliśmy się i uczyliśmy się żyć razem. I nagle zaszłam w ciążę...A nawet nie jestem jego narzeczona ani zona. Nie mogłam mieć do nikogo pretensji. To się zdarza. Nie planujemy wszystkiego. Akurat tego nie planowałam na najbliższe lata. Teraz musiałam się nauczyc żyć ze świadomością, że będę mamą.
Wyszłam przed szpital pooddychać powietrzem. Miałam dość pokoju, w którym jedyne co bylo, to książki o dzieciach.

- A więc to prawda?- usłyszałam męski głos. Otworzyłam oczy. Niv. Źle wyglądał, jakby nie spał kilka dni. Czuć było od niego alkohol.

- Niv? - zdziwił mnie jego widok. Usiadł obok mnie.

- Jesteś w ciąży? - zapytał. Moje serce waliło jak szalone - Twoje milczenie to potwierdzenie...Jak zareagował Blayk?

- Dobrze. Nawet bardzo dobrze. Co cię to wszystko interesuje? - zapytałam. Patrzył jakby w niebo, później na ziemię. Był przygaszony.

- Chciałem znać prawdę u jego źródła. Po za tym, przyszedłem w sprawie kancelarii. Dziadek mnie przysłał - powiedział.

- Zgodził się?

- Mhm. Ale pod warunkiem, że to ja zajmę się wszystkim. On nie chce cię widzieć. Uznał, że twoje zachowanie i propozycja, to zadośćuczynienie za śmierć Layli - oznajmil - Wiem, chore - dodał. Przyglądał mi się. Uważnie patrzył w oczy. Czułam się skrępowana - Jesteś piękna Amy...Jeżeli kiedykolwiek Blayk cię skrzywdzi, zniszczę go. Musisz to wiedzieć - i znowu mnie zszokował. Nie spodziewałam się takich słów. Czułam, że ta deklaracja to coś w rodzaju wyznania uczuć.

- Niv ja...Bardzo cię lubię i nie wiem dlaczego, czasami reaguje na ciebie tak a nie inaczej - mówiłam - Ale kocham William'a. Jestem z nim szczęśliwa. Urodzę mu dzieci...

- Wiem. I nie neguję tego. Chce byś miała we mnie przyjaciela...Byś mogła na mnie liczyć w każdej sytuacji. Ja będę czekał Amy - złapał mnie za rękę. Siedzieliśmy w ciszy. Nie miał do mnie pretensji ani żalu. Chyba wreszcie zrozumiał, co tak naprawdę jest między mną a Will'em. Czy chciałam mieć w nim przyjaciela? Nie wiem. Ale nie chciałam go stracić. Mimo wszystko lubiłam go.

Wieczorem byłam po badaniach. Krwiak zaczął się wreszcie zmniejszać i za kilka dni, będę mogła wrócić do domu. To była najlepsza wiadomość, jaka mogłam usłyszeć. William zadbał o to, bym miała jak najlepszą opiekę. Wszyscy skakali nade mną, jak nad lekko zbitym jajkiem. Zaczynało mi to przeszkadzać.

- Nora, nie zamierzam tego czytać. Proszę weź to - wciskalam w jej ręce te cholerne książki.

- Aleś ty uparta! Już mnie wkurzasz. Musisz je przeczytać. Tego nie uczą na studiach, Amy! - była tak samo natretna w tym temacie, jak Sofi. Obie próbowały włączyć we mnie instynkt macierzyński. Z marnym skutkiem.

- Zacznę czytać dopiero, gdy sama uznam, że jest odpowiedni czas. Możemy porozmawiać o czyms innym?- zapytałam.

- Na przykład o czym?

- Powiedz jak u ciebie? Jak praca? - dopytywalam. Wiedzialam, że jak zapytam w prost o niego, to Nora poprostu wyjdzie.

- Hmm..Jak? No dobrze. Wysyłam narazie projekty przez internet. Dopiero gdy wrócisz do Nowego Jorku i wszystko będzie dobrze, to ja polecę do Londynu. Zleceniodawcy się nie spieszy, więc jest to luźny projekt. Amy...Mama dzwoniła do mnie dzisiaj rano - oznajmiła. Czekała na moją reakcje. Ja nie odbieralam telefonów od niej.

- No i?

- No i może byś odebrała ten cholerny telefon jak dzwoni?? Przejęła się informacja, że spodziewasz się dzieci. Amy, to nasza matka! Nie możesz jej olewać - jej ton był oskarżycielski. Miała do mnie pretensje. Ale niczego nie rozumiała. To matka mnie odepchnęła. Stała się...Obca.

- Akurat Ty nie będziesz mnie umoralniać!! Sama uciekłas i w dodatku pieprzylas się z żonatym facetem! - krzyknęłam. Dopiero po chwili dotarło do mnie, co powiedziałam. Nora upuściła książki, które trzymała.

- Jesteś śmieszna! Mówisz mi o żonatym facecie a ty?! Zobacz z kim ty będziesz miała dzieci!!! Za nim mnie ocenisz, spójrz na siebie. Przejrzyj na oczy dziewczyno!! - wrzasnęła i udała się w kierunku drzwi. Minęła się w nich z William'em.

- Co tu się dzieje? - zapytał. Oddychalam ciężko. Wyprowadziła mnie z równowagi. Nigdy się tak nie kłóciłyśmy.

- Nic. Kurwa nic - odpowiedziałam. Mój ukochany wiedział, że nie należy drążyć tematu. Po prostu mnie przytulił i pozwolił się wypłakać.

Cztery dni później.
Nareszcie wracaliśmy do Nowego Jorku. Czułam się lepiej, bóle głowy ustąpiły a i humor wrócił na swoje miejsce. Nie rozmawiałam z Nora od ostatniej kłótni. Dzwoniłam ale nie odbierała telefonu. Nic dziwnego.
Ostatni czas, dał mi dużo do myślenia. Poznałam swojego biologicznego ojca, który umierał. Okazało się, że mam brata, którego kocha moja siostra. Sprzedam kancelarie mężczyźnie, który najprawdopodobniej coś do mnie czuje, ale jego dziadek nienawidzi mnie z całego serca. William otworzył hotel w Paryżu. I ciąża. Bliźniacza ciąża. Nie umiałam tego wszystkiego ogarnąć. Nie miałam czasu, by spokojnie to sobie poukładać. Chciałam wrócić do pracy i nie myśleć o tym co się dzieje.
William był spokojny. Ale coś sprawiało, że nie do końca wierzyłam w to, że jest pewny mnie i dzieci. Potajemnie dzwonił gdzieś, rozmawiając sciszal glos. Tak jakbym nie miała się o czymś dowiedzieć. Gdy pytałam zbywał mnie tym, że znowu sobie coś ubzduralam. Zwalał wszystko na moje hormony.

- Zaraz będziemy w domu. Zmęczona? - zapytał, gdy jechaliśmy w stronę BHC.

- Nie. Napalona - powiedziałam pewnie. Próbowałam go nakręcić na siebie, ale on dalej był nie ugięty. Rozsadzało mnie od środka. Ileż mogę się prosić o odrobinę seksu?!

- Amy...Nie zaczynaj, rączki przy sobie. - zażartował. Mi nie było do śmiechu. Odwróciłam się do okna z naburmuszona miną. Odrzucał moje zaloty ale wiedziałam, że nie poddam się tak łatwo. Dzisiejszej nocy będzie mój!!!










****
Napalona ta nasza Amy 🙊
Rozdział krótki, ze względu na brak czasu 👎. Jak myślicie, czy William naprawdę ukrywa coś przed Amy? Czy są to Jej ' chore ' domysły?
Miłego wieczoru 💞

Dotyk cz.2 !ZAKOŃCZONE!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz