Rozdział 6.

12.9K 563 13
                                    

- Naprawdę musisz jechać do pracy? Nie możesz wziąć wolnego dnia? - zapytał William, widząc jak się ubieram.

- Nie, nie mogę. Proszę cię wstań i ubierz się, musimy podjechać do mojego mieszkania. Muszę się przebrać! - krzyczałam z łazienki. Spojrzałam w lustro. Wyglądałam jakoś inaczej. Promienne oczy, zaczerwienione policzki, spuchnięte usta od pocałunków...Czy tak wygląda szczęście?

- Tym też cię nie przekonam?- zjawił się nagle w łazience, za moimi plecami. Odgarnal moje włosy, po czym pocałował mnie w szyję. Przeszedł mnie dreszcz. Tak bardzo chciałam znowu się rozebrać i wskoczyć z nim do łóżka. Niestety, miałam za dużo obowiązków w firmie.

- Wiesz, że bym została. Naprawdę. Ale panie Blayk, to by było takie nieprofesjonalne - powiedziałam, wywijajac oczami. William odsunął się.

- Radze pani nie wywracac oczami. Świerzbi mnie ręką...- mruknął, wychodząc z łazienki. Uśmiechnęłam się do swojego odbicia w lustrze. Teraz masz szczęście Amy. Nie spieprz tego.

Zjawilismy się pod moim domem godzinę przed czasem pracy. Wysiadłam z samochodu, William ruszył za mną. Standardowo szukałam klucza od drzwi. Nagle William gwałtownie się odwrócił. Zaczął się rozglądać, jakby kogoś szukał.

- Coś się stało?- zapytałam.

- Nie, czemu pytasz?

- Bo rozglądasz się na wszystkie strony. Jakbyś czegoś szukał - uśmiechnęłam się niepewnie. William podszedł do mnie, wyjął klucz z ręki i wsadził do zamka. Przekręcił i otworzył główne drzwi na korytarz.

- Szukałem szczęścia, ale już znalazłem - odpowiedział, szeptajac mi do ucha. Razem weszliśmy po schodach na górę.

- Zajmie mi to tylko minutę!- oznajmilam i pobiegłam w kierunku sypialni. Szybko zdjęłam z siebie ubrania z poprzedniego dnia. Wyjęłam z szafy czarne eleganckie cygaretki, kremowa koszule i szpilki. Włosy zwiazalam w koka, wypuscilam kilka kosmyków przy twarzy. Pomalowałam się lekko, bo tak czułam się najlepiej.

- Już jestem - powiedziałam, patrząc na Williama, który rozmawiał przez telefon.

- Dzięki, jak coś będziesz wiedział, daj znać. Jasne, będę miał to też na uwadze. Zostanę tu jeszcze trochę. Na razie - rozłączył się i zmierzył mnie z góry na dół - Teraz, to ten cały Niv z pewnością nie odpuści ci wyjścia na drinka - przyciągnął mnie do siebie i włożył kosmyk za ucho - Wtedy będę musiał się zdenerwować, wiesz o tym?

- Tak panie Blayk, wiem o tym. Jednak bez obaw. Drinka mogę wypić dzisiaj z panem - odpowiedziałam, poprawiając mu krawat.

- Dobre posunięcie panno Clais - pocałował mnie czule - To jak? Może zostaniemy tu i zajmiemy się sobą?- zapytał

- Praca panie Blayk, praca!- oznajmiłam, uwalniając się z uścisku Williama. Podeszłam do drzwi, wzięłam torebkę i razem wyszliśmy z domu.

Zaparkował pod firmą, tak jak wczoraj. Wysiadłam z auta. William podszedł do mnie, całując mnie przed wszystkimi pracownikami. Czułam na sobie zazdrosne spojrzenia. Nagle zauważyłam, jak do wejścia zbliża się Niv z dziadkiem. Kiwnął tylko głową w moim kierunku.

- To jest twój szef?- zapytał William

- Tak. Michael Connor. Okropny typ - odpowiedziałam. Zobaczyłam, że na twarzy Williama pojawia się zdziwienie. Zmarszczył brwi i nad czymś myślał.

- Muszę już iść, widzimy się później - rzeklam z uśmiechem. Chciałam odejść ale poczułam, jak przyciąga mnie ręką do siebie. Ponownie daje mi buziaka.

Dotyk cz.2 !ZAKOŃCZONE!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz