Rozdział 9.

10.6K 541 23
                                    

- Niv? To znaczy pan Connor?- zapytałam zdziwiona, widząc przed sobą mojego drugiego szefa. Stał z nieśmiałym uśmiechem i butelką wina.

- Witam panno Clais. Przeprosinowe wino - rzucił, machając butelka. Nie wiedziałam jak mam zareagować. Wpuścić go do środka czy wysłać na Marsa? - Mogę wejść? - spytał. No jasne...Przecież nikt nie mówił, że szef wpada w sobotnie popołudnie, żeby dać mi butelkę wina i znika ot tak sobie.

- Yyh jasne, proszę, niech pan wejdzie - zaprosiłam go do środka. Oparłam się o drzwi, gdy zniknął w salonie.
Co ty robisz?! Kręcisz na siebie bicz...
Usiadł na kanapie.

- Ładne mieszkanie - mruknął, rozglądając sie. Przyglądałam mu się uważnie. Wyglądał dobrze. Widać było już zbliżającą się siwiznę na włosach. Miał na sobie szary sweter, ciemne spodnie i kurtkę. Nie był jakoś szczególnie umięśniony. Miał dobrze zarysowana linie żuchwy, smukły nos i wąskie usta. Zarost też zachodził już siwymi włosami. Dodawało mu to urody. Jednak, moje relacje względem tego człowieka, były czysto firmowe.

- Dziękuję. Jest wynajęte. Urządzała je jakaś starsza paryżanka. Mogę wiedzieć co pana do mnie sprowadza?- zapytałam.

- Ah tak, przepraszam. Chciałem wynagrodzić jakoś pani nasze ostatnie spotkanie w firmie. Zachowałem się jak dupek, przyznaje - rzucił z uśmiechem - Ale myślę, że dobre czerwone wino, powinno załagodzić pani niechęć do mnie - ciągle się uśmiechał. Pokazywał mi idealnie proste białe zęby. Podał mi butelkę wina i czekał aż ją otworze..

- Przykro mi panie Connor - zaczęłam, biorąc butelkę i zmierzając do kuchni - ale to pan pierwszego dnia sprawił, że niechęć pojawiła się, w chwili wejścia pańskiej osoby do windy. Gdyby się pan nie patrzył, tam gdzie nie trzeba z pewnością byłoby inaczej - rzeklam, próbując otworzyć wino. Ręce mi się trzęsły, bo sytuacja była dla mnie nie wygodna. Usłyszałam jak zbliza się do mnie. Zabrał butelkę i korkociąg z moich rąk, delikatnie muskając je swoimi. Niezręczna chwila. Odsunęłam się na bezpieczną odległość.

- Pani wybaczy mi tamta sytuację. Ale kiedy widzę piękna kobiete, nie umiem się opanować - oznajmił, nalewajac wina do kieliszków. Uśmiechnęłam się niepewnie. Czułam, że to co się właśnie dzieje, bedzie niosło za sobą niepożądane skutki. Podszedł do mnie, wręczając mi kieliszek wina.

- No cóż, panno Clais. Liczę jednak, że po dzisiejszym dniu będzie pani dla mnie łaskawsza - powiedział, nachylajac się w moją stronę. Szybko przyłożyłam do ust szkło, aby nie wykonał żadnych nieodpowiednich ruchów - Nie musi się mnie pani bać. Wiem, kim jest dla pani ten cały Blayk.
Spojrzałam na niego i powoli upilam łyk dobrego, jak się okazało wina. Connor przyglądał mi się uważnie. Uśmiech nie znikał mu z twarzy.

- Bardzo dobre wino - mruknełam. Chciałam, żeby już sobie poszedł.

- Cieszę się, że pani smakuje. Widzę panno Clais, że moją obecność, jest dla pani nie wygodna...- oznajmil.

- Nie do końca nie wygodna, ale wolę zapowiedziane wizyty. Mam nadzieję, że się pan nie obrazi ale mam sporo pracy. Nadrabiam zaległości, względem projektu przejecia udzialow...

- Blayka - dokończył z dumą. Po jego minie widziałam, że bardzo odpowiada mu ten projekt - dobrze panno Clais. Proszę zająć się praca w takim razie, nie będę pani przeszkadzał. Wino powinno umilić pani papierkowa robotę - powiedział, zbliżając się do drzwi. Szłam powoli za nim, żeby nie zmniejszać dystansu. Poprawił się w lustrze, spojrzał na mnie, uśmiechając się zadziornie - Dozobaczenia w poniedziałek, panno Amy.

- Dowidzenia - mruknełam miło i zamknęłam za nim drzwi. Przekręciłam zamek w drzwiach. Nie wiedziałam co mam myśleć o wizycie Connor'a.

****

Dotyk cz.2 !ZAKOŃCZONE!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz