Co on tu do cholery robi? Ma tupet...
Stał zadowolony na przeciwko nas. Chciał urządzić jakieś kiepskie przedstawienie.- Co? Nie przywitasz mnie, SYNU? - zapytał kpiąco.
- Nie jestem twoim synem - wycedziłem przez zęby. Odruchowo zaciskałem pięści.
- Nie? Wydaje mi się, że jednak jesteś. Wychowałem cię. Dałem ci dach nad głową i spokojne życie. To dzięki mnie, jesteś kim jesteś - oznajmił
- Właśnie. Stworzyłeś potwora. Zadowolony jesteś? - zapytałem, podchodząc bliżej niego. Amy złapała mnie za ramię. Drżała.
- Potwór...Dobre określenie. Nie nazwałbym tego tak...Dałem ci możliwość lepszego startu. To co masz - spojrzał na Amy - Masz dzięki mnie. Myślisz, że gdybyś nie miał kasy jak lodu, ta ladacznica byłaby z tobą? - parsknął śmiechem.
- Licz się ze słowami! - wtrącił się Ben. Carl zaśmiał się głośniej.
- Wszyscy macie William'a za wspaniałego człowieka. Śmieszne. Czy ktokolwiek z was zainteresował się jego powiązaniem z rosyjskimi przedsiębiorcami? - zapytał - Czy ktoś z was wie, że stoi on za śmiercią niewinnej kobiety? Nikt z was? Nawet ty Amy? Nie obchodzi cię to, że ojciec twoich dzieci, ma ręce brudne od krwi, złodziejstwa i kłamstwa?
- Zamknij się Carl! - wrzasnąłem. Próbowałem go uciszyć. Przyszedł do Light Caffee w celu zniszczenia mnie. Nie chciałem, by Amy i nasi bliscy musieli tego słuchać.
- Niech mnie pan posłucha - zaczęła Amy - Dla mnie liczy się to, jaki Will jest teraz. A jest najwspanialszym człowiekiem na ziemi i pan tego nie zmieni.
- Tak ci się tylko wydaje...- mruknął. Podszedł bliżej mnie - No William, powiedz jej. Powiedz jej jakim zerem jestes! - stałem na przeciwko niego i milczałem. Nie chciałem o tym mówić, tu w tej chwili - No drodzy państwo! Odważny William Blayk nie ma nic do powiedzenia?!
- Nie ty będziesz o tym decydował. Lepiej stąd wyjdź, za nim policji cię stąd zabierze...- powiedziałem. On jednak nie dawał za wygraną.
- Wyjdę dopiero wtedy, kiedy cię zniszczę - pchnął mnie. Nie wytrzymałem, zaczęliśmy się szarpać. Pełno krzyków wirowało między nami. Nie zwracałem na nie uwagi. Chciałem go zabic. Chciałem by zniknął z mojego życia, raz na zawsze. Nigdy nie przypuszczałem, że tak puszcza mi nerwy. Gdzieś w tle słyszałem głos Amy. Był co raz wyraźniejszy.
- William, proszę cię nie! Przestańcie! - krzyczała. Poczułem jej rękę na plecach i nie wiem co we mnie wstąpiło, ale odepchnąłem ja. Nie kontrolowałem tego. Upadła. Usłyszałem krzyk Nory.
- Amy!!! Boże!!!
Uderzyłem Carl'a na tyle mocno, że przewrócił się zalany krwią. Odwróciłem się i dysząc spostrzegłem, jak Amy leży na podłodze. Trzęsła się. Nad nią stali niemalże wszyscy.- Wezwij karetkę!!! - krzyczała Debby. Karetkę? Jaka kurwa karetkę? Po co? Podszedłem bliżej i wtedy poczułem jakbym to ja dostał czymś ciężkim w głowę. Amy trzymała się za brzuch, zwinięta w kulkę. Podbiegłem do niej.
- O Boże..Amy...Ja...Kurwa mać, to krew? Boże...Aniołku...- dukałem bez ładu i składu. Narastała we mnie złośc. To wszystko wina Carl'a. Podniosłem się i już chciałem do niego iść by to zakończyć, ale Ben mnie powstrzymał.
- Daj spokój. Policja zaraz go zabierze. Amy jest ważniejsza. Weź jej rzeczy - powiedział. Byłem w totalnym szoku. To ja jej to zrobiłem. Skrzywdziłem ją. Jeżeli coś stanie się jej lub dzieciom, nigdy sobie tego nie wybaczę...Nigdy...
Karetka zabrała Amy. Musiałem zostać, policja przesłuchiwała wszystkich. Nora pojechała z Amy. Byłem kłębkiem nerwów. Chciałem już do niej jechać. Dowiedzieć się co się dzieje. Przeprosić...
CZYTASZ
Dotyk cz.2 !ZAKOŃCZONE!
RomansaKontynuacja losów wybuchowej pary - Amy Clais i William'a Blayk'a. Amy ucieka od swojej wielkiej miłości do Paryża. Tam, stara się ułożyć życie od nowa. Dostaje pracę w Bureau , francuskiej rodzinnej firmie Connor'ów. Poznaje Niv'a. Wnuka Michael'a...