Rozdział 30.

9K 523 9
                                    

Pierwsza moja myśl, gdy wyszedłem, to żeby udać się do tego pożal się Boże ' ojca ' . I w zasadzie byłem już w połowie drogi, ale zawróciłem. Gdybym pojechał, mogłoby się to źle skończyć. Wyjąłem telefon i zadzwoniłem do niego.

- No witam synu - usłyszałem w słuchawce. Ogarnęło mnie obrzydzenie, gdy tylko nazywał mnie swoim synem.

- Nie mów tak do mnie - warknąłem.

- Dobra, po co do mnie dzwonisz o takiej porze?

- Czego chcesz od Amy?! - zapadła chwilowa cisza w słuchawce.

- Poskarżyła się? Nie dobrze, myślałem , że jest twardsza. Kiepsko....- drwił.

- Mów kurwa! - wrzasnąłem.

- No cóż - zaczął - Ta kobieta to twój kolejny trafny wybór, co? Tak samo jak Layla...- uderzył w mój słaby punkt. Tak samo jak wtedy - Posłuchaj mnie William. Ja dostaję zawsze to, co chce. A ty dobrze wiesz czego chce. Zastanów sie co jest w życiu ważne. Co stoi na górze piramidy sukcesu. Nie wydaje mi się, że to ta małolata - parsknął śmiechem. Żałowałem, że nie pojechałem do niego. Mógłbym mu przypierdolić.

- Jesteś śmieszny. Liczysz, że coś zdziałasz? - zapytałem.

- Hmmm...Niedługo jest rozprawa Molly Stanford. Można by uznać winę Amy....Wtedy problem rozwiązał by się sam - oddychałem ciężko. Doprowadzał mnie do szału.

- Nie zrobisz tego! - krzyknąłem.

- Synu, zrobię to co będę chciał. A teraz wybacz ale mam ciekawsze zajęcie niż rozmowa z tobą. Żegnam - rozłączył się. Siedziałem za kierownicą auta przy jakimś parku. Wzrok miałem utkwiony w szybę. Co ja mam teraz zrobić? Gdzie znowu popełniłem błąd?

****

Zasnęłam na kanapie, czekając aż wróci do domu. Byłam wykończona. Poczułam, że ktoś mnie unosi i gdzieś niesie. Wyczułam jego zapach. Wrócił.
- William...Ja....Przepraszam...- mamrotałam.

- Ciiii kochanie...Śpij - odpowiedział. Położył mnie na zimnej pościeli. Znowu zasnęłam.
Obudził mnie dźwięk budzika. Była piąta rano. Rozejrzałam się po sypialni. Nie było w niej William'a. Nie chciałam wpadać w panikę. Najwidoczniej nie chciał spędzać ze mną nocy. Wygramoliłam się z łóżka i poszłam pod prysznic. Wykonałam poranna toaletę, uszykowałam się do pracy i wyszłam z sypialni. W salonie na kanapie spał William. Na stoliku stała pusta butelka po whisky. Zdziwiło mnie to, bo nigdy nie pił w tygodniu. Sytuacja z jego ojcem musiała być naprawdę poważna. W dodatku ja go zawiodłam. Było mi wstyd. Nie powinnam się tak zachowywać. Podeszłam do niego, okryłam go kocem i wyszłam do pracy.

W firmie nie było jeszcze prawie nikogo. Jedynie ochrona i Lisa z recepcji byli na swoich stanowiskach. Miałam dzisiaj zebranie w sprawie kontrahenta z Florydy. Musiałam się do niego odpowiednio przygotować. Wjechałam winda na swoje piętro. Weszłam do gabinetu i od razu zabrałam się do pracy.
Po godzinie jedenastej miałam już wszystko przygotowane. Jenny poinformowała mnie, że wszyscy już czekają na mnie w konferencyjnej. Dopiłam kawę i udałam się na zebranie. Wchodząc do sali, obok mojego fotela siedział William. No tak, uczestnictwo w zebraniach było jego warunkiem. Patrzył na mnie ale nawet się nie uśmiechnął. Jego zachowanie było dla mnie karą. Usiadłam. Jenny rozpoczęła zebranie od przemowy i zaraz po niej głos zabrała Amanda. Nie mogłam się skupić, czując jego zapach i wiedząc, że siedzi tuż obok.

Dotyk cz.2 !ZAKOŃCZONE!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz