-------------------
- Jimin mam genialny plan ! Jest wyborny wręcz !
- Iris !? Wiesz że się boje ? No nie ?
- Oj chodź i nie marudź ! - powiedziałam stanowczo i chwyciłam go za rękę kierując się do zakrystii.
Na miejscu wrzuciłam chłopaka no pomieszczenia gdzie na wieszakach wisiały sutanny i inne kapłańskie ubiory.
- No ? I co mam teraz zrobić ? - zapytał chłopak stojąc na środku i otrzepując się.
- Jak to co ? Przebieraj się! Migiem ! Bo się ściemnia, Top'a wsysło w cholerę a GD ma chcice na wódę a nie wiem ile jeszcze Rose i Sara zdołają go powstrzymać. Więc proszę rusz tą swoją gwiazdorską, sławną, kościstą dupe i ubieraj sutannę !
- No dobrze już dobrze ! Nie denerwuj się tak bo ci się sztuczne rzęsy odkleją ! - powiedział po czym zamknął drzwi.
Czekałam na niego dobre 15 minut. Nareszcie nasza princessa wyszła z pokoju.
- Nooo powiem ci.... Że nawet zalatujesz jak ksiądz.
- Bardzo śmieszne . Dobra jaki masz plan.
- Eh . Dobra Jimin ! Więc tak ! Idziemy do tego tajemniczego konfesjonału i powiesz jakiś tekst taki jakiś co księża zazwyczaj mówią. W tedy powinni nas przepuścić.
- Zgoda ! Ale zaraz ! A co ty będziesz robić w tym czasie hymmmm???
- Eyyy ja ? Ja .... Ja to wszystko wymyśliłam więc nie dyskutuj ze mną tylko idź do tych ludzi a ja sobie postoje w oddali i popatrzę . - powiedziałam zadowolona z siebie.
Byliśmy już na sali o dziwi była tam totalna cisza lecz ludzie nadal byli zgromadzeni przy konfesjonale. Nagle usłyszałam krzyk. Lecz to nie był krzyk grozy, przerażenia czy szczęście. Był mi dość znany i właśnie w tym momencie obawiałam się najgorszego. Po rozległym jęku ludzie zaczęli się cieszyć, przytulać i wiwatować. To była dla mnie bardzo nie zręczna sytuacja, dlatego Jimina pchnęłam w stronę konfesjonału a sama poszłam się przewietrzyć i wypatrywać mojego chłopaka.
------------------
Iris gdzieś sobie poszła natomiast ja zostałem sam z tym wszystkim.
Podszedłem do wiwatującego ludu starając się nie spierdolić planu brunetki.
- Witam was serdecznie parafianie ! - krzyknąłem.
Wszyscy zwrócili wzrok w moją stronę.
- Eee... Chciał bym na mocy mego kapłaństwa ! Eee oraz eeee mocy mej sutanny ! Eeeee w imię Jezusa !!!! Eeeeee..... Chciał bym przejść! - ku mojemu zdziwieniu ludzie się rozstąpili na boki niczym Nilu. Czułem się niczym Mojżesz czy tam jakiś inny Judasz nie wiem miałem dopuszczający z religii w szkole.
Udałem się przed siebie. Czułem jak kropla potu spływa mi po czole. Nie chciałem wiedzieć co jest za tymi drzwiczkami. Wystawiłem rękę w stronę małej klamki. Już miałem pociągnąć do siebie kiedy do kościoła wparował Top z hukiem krzycząc.
- Ewakuacja ! Szybko ! Wychodźcie ! Pożar !
- Wiedziałem że to tylko ściema ale korzystając z okazji uciekłem jak najszybciej. Przepychałem się po między wybiegającymi z kościoła ludźmi.
Ciężko było mi się przecisnąć i przy samym wejściu popchnąłem jakieś dwie wolne staruszki krzycząc.
- W imię Jezusa Chrystusa! Kapłani przodem !
------------------
Kościół był pusty . Sara, Rise, GD, Jimin I Top czekali na schodach natomiast ja udałam się do środka. Nie zdążyłam nawet wejść w głąb sanktuarium bo w drzwiach stanęła Kate z Seungri' m.
- O cześć ! Gdzie byliście ? Szukaliśmy was !
- Eeeeee.... No.. Bo ten - jąkała się Kate.
- Em ! Zasnęliśmy na balkonie u organisty !
- O to dobrze że się znaleźliście ! Jeszcze musze sprawdzić czy czegoś lub kogoś nie ma w jednym konfesjonale zaraz wracam ! - powiedziałam lecz zostałam zatrzymana przez przyjaciół.
- Eweewe! Czekaj ! Tam nikogo nie ma sprawdzaliśmy ! Musieli wybiec z tłumem ! - powiedział Seungri .
- W sumie ? Masz racje. Dobrze wracajmy do hotelu. - powiedziałam po czym cała nasza ekipa udała się w stronę hotelu. I śmiało moge powiedzieć że to była najciekawsza msza w moim życiu.
Friendship more than anything!!!!!!!! ;). <3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3
CZYTASZ
Friendship more than anything.
FanfictionTo opowieść o osiemnastoletniej dziewczynie o imieniu Iris. Wraz ze swoimi trzema przyjaciółkami, chce wyjechać do New York City ponieważ jej koleżanki mają wielkie ambicje związane z tym miastem. Sama jednak nie wie czy chce tam jechać, lecz pragni...