- Proszę! - krzyknęłam, wstając z podłogi i wpychając pustą torbę pod łóżko.Do pokoju wszedł Azjata. Czarne postawione do góry włosy, piękne ciemne jak noc oczy, około 180 cm wzrostu i umięśniona budowa ciała. Gdyby nie był Azjatą, to rzekłabym, że odwiedził mnie sam Bucky, ale zgubił metalową rękę.
Patrzyliśmy się na siebie dłuższą chwile. Chłopak się chyba speszył, bo odchrząknął, na co ja zarumieniona spuściłam wzrok.
-Jak masz na imię, laleczko?-spytał patrząc na mnie uważnie, a mnie rozbolała głowa. Złapałam się za nią, a następnie padłam na podłogę, kuląc się.
⭒⭒⭒
Wizja
⭒⭒⭒Stałam w jakimś pokoju, naprzeciwko mnie siedziała chyba czteroletnia dziewczynka. Jej brązowe włosy były splecione w dwa dobierańce, spokojnie opadające na ramiona. Czekoladowe oczy, patrzyły zadumane za okno, a pod stolikiem machała nóżkami.
Nagle do pomieszczenia weszło dwóch uzbrojonych mężczyzn, którzy prowadzili prawdopodobnie rok starszego chłopca. Miał on czarne włosy i bardzo ciemne oczy. Czy to nie ten sam chłopiec, który teraz wszedł do mojego pokoju w Bazie? Nie.... Azjaci są do siebie podobni. Usiadł naprzeciwko brązowookiej. Mężczyźni opuścili pokój, a ja przyglądałam się dwójce dzieci.
- Jak masz na imię, laleczko? - się dopiero po kilku chwilach, przyglądania się dziewczynce z ciekawością w oczach.
- A co ciebie to obchodzi? - odpowiedziała pytaniem z złośliwym uśmiechem. Już lubię tą małą.
- Tak chcesz się bawić, madame? - podciągnął brwi do góry z zaintrygowaniem we głosie.
- Taylor, a ty?- zapytała, wywracając oczkami.
Chłopiec odpowiedział, ale ja widziałam tylko ruch ust – żadnego dźwięku. Scena rozmyła się, a ja usłyszałam głos kobiety.
-To twoje imię Taylor... — zabrzmiał głos w moich uszach. Czułam, jak moje ciało zaczyna lecieć w górę.
⭒⭒⭒
Koniec wizji
⭒⭒⭒Obudziłam się na podłodze, trzymając się tyłu głowy. Azjata kucał przy mnie i przyglądał się troskliwie.
- Nic ci nie jest? - zapytał, siadając przy mnie i objął mnie ramieniem. Ejej, gdzie te łapska?
- Żyję. - mruknęłam i zrzuciłam jego rękę ze mnie. Co on sobie wyobraża?
- To widzę, ale czy ciebie nic nie boli? - dopytywał. - Może trzeba iść do Plastra.
- Nic mi nie jest, żyję. - zapewniłam go, odrzucając irytację na bok.
- W takim razie - wyprostował się i podał mi dłoń, abym wstała. Przyjęłam pomoc. - Wyznasz mi swoje imię? O ile je pamiętasz - mruknął cicho pod nosem ostatnie zdanie.
- Taylor, a ty? - spytałam, mrużąc oczy.
- Jestem Minho. Najprzystojniejszy, najszybszy, najmądrzejszy i najlepszy chłopak w Strefie. - złączyliśmy dłonie w lekkim uścisku, jako gest na powitanie.
- Ty walnięty jesteś, nie? - podniosłam prawą brew ku górze i puściłam jego dłoń.
- Wszyscy mi to mówią.- zaśmiał się krótko, na co ja spojrzałam na niego z niemała odrazą. Tak, zdecydowanie jest stuknięty.
- Jesteś głodna, księżniczko?
- Miałam iść z Newt'em, ale chyba się nie obrazi, jak pójdę z sir Minho na kolację?... Obiad?... - marszczę nos, na chwilę spuszczając wzrok na podłogę. No właśnie, która jest godzina?
![](https://img.wattpad.com/cover/97986172-288-k112693.jpg)
CZYTASZ
❝𝐳𝐧𝐚𝐣𝐝ź 𝐰𝐲𝐣ś𝐜𝐢𝐞 𝐚𝐥𝐛𝐨 𝐳𝐠𝐢ń❞ - tmr ((urwane, bez zakończenia))
FanfictionKSIĄŻKA BYŁA PISANA PRZEZE MNIE, GDY MIAŁAM OK.13/14 LAT, WIĘC TO JEST JEDEN WIELKI CRINGE, PRZEPRASZAM. Taylor po dziesięciu miesiącach ląduje w Labiryncie A. Niestety ma wspomnienia. Nie wszystkie, ale jednak... Pamięta momenty spędzane z Minho i...