Nie ma na co patrzeć.

1.3K 102 13
                                    

*Perspektywa Taylor*

Gdy dochodzimy do Pokoju Map zaczęłam rozmowę.

-Wiesz, że mamy remis?- pytam,na co Azjata parska śmiechem

-Teraz już wiem.- odwraca się do mnie przodem i pociąga za klamkę drzwi- Pani ma pierwszeństwo.- kłania mi się na co ja prycham

-Więc na co czekasz, Minho?- podnoszę brwi, a on patrzy na mnie zabójczym wzrokiem

-Ja mam jaja, a ty nie.- pokazuje mi język, na co ja naburmuszona wchodzę do pomieszczenia

Zapach metalu roznosi się po domku; rdzawy kolor na ścianach przyciemnia cały pokój, kilka skrzyń wypełnia pustkę pod ścianą, duży stół na środku pomieszczenia otoczony jest krzesłami, jedynym źródłem światła jest żarówka powieszona nad stołem. Siadam na pierwszym lepszym krześle z brzega. Dostrzegam ,że chłopak podchodzi do szafy, z której wylatują kartki. Bierze kilka materiałów i wyciąga z szuflady ołówek. Siada obok mnie i zaczyna rysować kwadrat.

-Prosta, popękana na wschód od Wrót...- mruczy coś pod nosem, a ja zaczynam machać nogami pod stołem , lekko szturchając Azjatę. Po jakiejś godzinie zaczynam dłońmi klepać o swoje uda, nadal kopiąc nastolatka. Widzę, że marszczy nos i denerwuje się, a ja lekko uśmiecham się pod nosem. Zaczynam w myślach odliczać 5...4...3...2... 1...

-Mogłabyś przestać mnie kopać?- pyta zirytowany i dodaje - Dekoncentrujesz mnie.

-I tak nic ciekawego nie robisz.- mruczę cicho

-Przestań, bo...- w tym momencie wszedł Alby

-Wiedziałem, że was tu znajde.- powiedział czarnoskóry

-A co cię sprowadza w skromne progi Minho?- pytam

-Zwołuję zebranie Opiekunów, na którym ty też masz być.- odpowiada patrząc na mnie

-Jaasne, a kiedy? Bo wiesz mój grafik jest trochę napięty i nie wiem czy znajdę czas...

-Jutro, 15:30 w Bazie; w pokoju Narad.

-Czyli muszę wcześniej wrócić?- pyta znudzony Azjata

-Z tego co wiem to dziś tez wróciłeś wcześniej.- czarnoskóry założył ręce na tors uśmiechając się chytrze

-Ymm... no wiesz Alby...ja...ten...noo...- chłopak próbował znaleźć jakąś wymówkę, ale ewidentnie mu to nie szło

-Ja już dobrze wiem, a teraz na kolację i potem lulu.- odrzekł przywódca i gdy miał wychodzić spytałam

-Alby...-odwrócił się w moją stronę - Bo wiesz, noo założyłam się z Minho,że jak...

-Tak, wiem o co chodzi.-wywrócił oczami - Wyobraź sobie, że słyszałem ten wasz zakład.

-Więc rozpatrzyłeś moją posadę u Zwiadowców? - z błyskiem w oku spojrzałam na niego

-Najpierw jeszcze praktyki u Siggy'ego, Jeffa i Zarta, a potem pogadamy o Zwiadowcach. Teraz życzę smacznej kolacji i miłej nocy.- wyszedł zamykając drzwi

-On ma żółte papiery czy ja jestem jakaś niedorozwinięta?- pytam cicho Azjatę

-Raczej to drugie.- odpowiedział czarnowłosy wstając i podszedł do jednej z ośmiu skrzyń, która była podpisana ''Sektor 4'' włożył kartki do niej i zamknął ją

-Jesteś za szczery.- powiedziałam i zasunęłam za sobą krzesło

-Bystra jesteś.- oznajmił chłopak

- No ja wiem,za to ty nie wiesz.-uśmiechnęłam się i wyszłam z domku

-Co powiesz na wyścig?- spytał się mnie opierając się o moje ramie

-Nie znam zbytnio drogi.- mruknęłam

- Ciągle prosto, aż do Kuchni. Ogay?

-Nie robisz mnie w balona?- podciągnęłam brwi do góry

-A czy ty pamiętasz żebym ja kiedykolwiek robiłem cie w balona?

-Yyy... nie pamiętam.- spojrzałam na niego podejrzliwie

-Ca za zbieg okoliczności.- udawał zdziwionego - Ja też nie pamiętam.

-Ty serio jesteś tępy.- powiedziałam ze wstrętem

-Dobra skończ. Biegniemy?- przyjęłam pozę do biegu

-Ogay.-szepnęłam

-Dam ci pięć sekund przewagi.- również przygotował się do biegu

-Raz...- zaczęłam odliczać

-Dwa...

-Trzy...-truchtem zaczęłam biec, a za sobą usłyszałam stłumiony śmiech

-Jeden.-odrobinę przyśpieszyłam-Dwa...-biegłam równo-Trzy.-przeskoczyłam przez gałąź - Cztery i pięć.

Zaczął biec, a ja jeszcze bardziej przyśpieszyłam. Nabrałam powietrza nosem, a wypuszczałam ustami. Przeskoczyłam kolejną gałąź. Odwróciłam sie do tyłu nikogo nie było więc z uśmiechem troszkę zwolniłam. Odwróciłam głowę do przodu, a tam zobaczyłam szeroko uśmiechającego się czarnowłosego. Zmarszczyłam nos i przyśpieszyłam. Zdziwiłam się, bo nawet kolka mnie nie brała, czyli pewnie ćwiczyłam zanim tu trafiłam. Zobaczyłam przed sobą światło, czyli las się kończył. Po chwili byłam na czystym polu. Zauważyłam Kuchnię. Starałam się biec szybciej, ale nogi zaczęły odmawiać mi posłuszeństwa. Jeszcze 50 metry...Stara dasz radę. Pomimo bólu w dolnej części ciała przyśpieszyłam. Wpadłam do Kuchni, a tuż za mną wleciał Azjata. Poprzez to,wylądowałam na ziemi,a chłopak na mnie. Spojrzeliśmy sobie w oczy. Purwa, jakie on ma ciemne tęczówki, niczym studnia bez dna? Taylor serio? Ty to możesz być pusta jak studnia bez dna,ale kolor oczu? Nie no, purwa Taylor ty to masz łeb. Zaczęłam się niekontrolowanie śmiać (~tak musiałam wam zniszczyć tą chwilę.) Czarnowłosy wstał i zaczął zażenowany.

-Nie ma na co patrzeć.- uniósł ręce do góry w geście uspokojenia siedzącej wokół publiczności,którzy patrzyli się na mnie jak na kosmitę. Do pomieszczenia wszedł Newt i podszedł do mnie.

-A tej co?- spytał patrząc na mnie

-A ja wiem?- odpowiedział Azjata - Ej młoda wstawiaj, bo wilka dostaniesz.

-Aha, jasne.-odpowiedziałam,gdy przestałam się śmiać

Podeszłam do lady zza którą stał Kucharz.

-Cześć Siggy.- uśmiechnęłam się lekko

-Cześć, cześć.- odwzajemnił uśmiech - Trzymaj.

-Dzięki.

Wzięłam tackę z kanapkami i sok jabłkowy. Usiadłam na ławce przy jednym ze stolików. Zaczęłam spokojnie spożywać kolację. Po chwili Minho, Newt, Syriusz i Remus dosiedli sie do mnie. Nie rozmawialiśmy tylko jedliśmy w ciszy. Nagle dopadła mnie myśl o życiu...

A jeśli my jesteśmy tu w jakimś celu? A może kiedyś zrobiliśmy coś ohydnego lub złego i tu nas wysłali? Tyle jest pytań,a zero odpowiedzi. Dziwi mnie tylko, że jestem jedyną dziewczyną wśród tylu płci męskiej. Wszyscy mi mówią,że jestem piękna itp.,ale ja nawet nie wiem czy to prawda. Muszę znaleźć sobie lustro. To jest moja misja na jutro.

~~~~~~~~~~~

836 słów

Wczoraj wrzuciłam ff, ale niestety nie wbiliście 70 wyświetleń więc nie będzie maratonu, lecz za to jeżeli przez trzy dni dacie radę 5 gwiazdek, 5 komentarzy to dam maraton w czwartek. :)

❝𝐳𝐧𝐚𝐣𝐝ź 𝐰𝐲𝐣ś𝐜𝐢𝐞 𝐚𝐥𝐛𝐨 𝐳𝐠𝐢ń❞ - tmr ((urwane, bez zakończenia))Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz