Spotkanie z ojcem

1.2K 86 3
                                    

*Perspektywa Minho*

Gdy ten szajbus rzucił sie na moją małą Tay, zareagowałem z prędkością światła. Inni Opiekunowie również zaczęli działać od razu. Dziewczyna jęknęła głośno i przestała sie szamotać. Odrzuciłem tego pojebusa od niej i wzięłam ją na ręce.

-Plastry! Do fuja od czego wy tu jesteście?!-wrzasnąłem na nic,a oni zaczęli prowadzić mnie do ich siedziby

-Minho do Lecznicy już!-zawołał czarnoskóry, a ja pół biegnąc pół szedłem aby zanieść kruszynę do nich

Po chwili już tam dotarliśmy. Położyłem ją na jednym z łóżek i zdenerwowanym wzrokiem patrzyłem czy idą te dwa jełopy. Oczywiście ich nie było. Nachyliłem się nad dziewczyną by sprawdzić czy oddycha i z tego co poczułem oddychała. Później sprawdziłem puls,był nie wyczuwalny. Położyłem głowę na klatce piersiowej, mimo że unosiła się serce ledwo biło. Wystraszyłem się. Nagle klatka piersiowa gwałtownie przestała się unosić, a serce bić.
-Purwa jego mać! Plastry do fuja pana!
Jak na zawołanie przybiegli z apteczką.
-Ona nie oddycha! Kretyni, nie stójcie tylko ratujcie ją!
Chłopcy automatycznie zaczęli ją reanimować. A ja Stałem obok, nie wiedząc co z sobą zrobić. Złapałem ją za rękę i wyszeptałem.
- Musisz walczyć! Tay, walcz! Nie masz prawa mnie tu zostawić samego.- dodałem łamiącym się głosem - Tay, ja cię tu potrzebuje...
*Perspektywa Taylor*
Znalazłam się na pustej przestrzeni z ogromnym ekranem. Wstałam i otrzepałam się. Zauważam stojącego przede mną mężczyznę. Brunet, około 180 cm wzrostu, odwrócił się do mnie przodem. Miał z 40 lat? Podszedł do mnie powoli.
- Kim pan jest? - spytałam patrząc na niego podejrzliwie
- Nie pamiętasz mnie Taylor? - spytał smutnym tonem
- A powinnam? W ogóle my się znamy?
- Byłaś mała kiedy to się stało.- szepnął - Ale ojciec nie zapomina
Spojrzałam mu w oczy były koloru szmaragdowego
- Przepraszam co?
- Dowiesz się w swoim czasie.- odpowiedział krótko, a ja po prostu dalam mu za wygraną
- Gdzie jesteśmy?
- Przed drogą do Raju.
-Jak to? Cz-czemu? - wystraszyłam się
- Taylor, na Ziemi nie żyjesz, ale możesz to zmienić.
Włączył ekran. Zobaczyłam swoje ciało, było otoczone przez Jeffa, Clinta i Minho. Plastry reanimowali mnie, a chłopak trzymał za dłoń. Próbowali przywrócić mnie do życia. Moje oczy się zaszkliły.
- Zobacz na nich - wskazał na moich przyjaciół - oni ciebie potrzebują, Taylor.
Zrobił zbliżenie na Azjatę i automatyczne usłyszałam jego łamiący się głos.
-Musisz walczyć! Tay, walcz! Nie masz prawa mnie tu zostawić samego. Tay, ja cię tu potrzebuje...
- Minho on nie wróci już do nas. - szepnął załamany Clint i odłożył sprzęt do reanimacji.
- On ma rację.- półszeptem stwierdził Jeff
- NIE! MACIE JĄ RATOWAĆ! - wrzasnął Azjata
-Nie damy rady.- szepnął czarnoskóry- Nic nie przywróci jej życia. Przykro mi.
Gdy to powiedział odszedł, a zanim drugi. Czarnowłosy upadł na kolana, a głowę położył na mojej dłoni chyba... łkał.
- Taylor...- zaczął mój ojciec - On ciebie potrzebuje tak jak i ty jego. Może i jesteście młodzi,ale wiecie czym są uczucia. Również je macie. Powinniście słuchać się głosu serca, ale nie zapominać o rozsądku który posiada każdy z nas. - zerknęłam na niego, a łzy popłynęły z moich oczu na policzki
- Ale nie mogę już nic zrobić.- szepnęłam
-Ależ oczywiście, że możesz.- spojrzałam na niego zdziwiona - Po to tu jesteś.
- Czyli muszę wrócić?
-Nie musisz, a możesz.- uśmiechnął sie kojąco
- Boje sie tatku.- szepnęłam cichutko
Mężczyzna przytulił mnie. Nie poczułam od niego ciepło, lecz przeciwnie było to zimno. Gdy się od siebie odsunęliśmy, spytałam :
- J- jak mam to z-zrobić?
- Tak samo jak tu przybyłaś.- uśmiechnął się
- Czyli?- zmarszczylam brwi
- Kocham cię Taylor.- powiedział i zniknął.
Poczułam, że trace grunt pod nogami. Wszystko zaczęło się rozsypywać. Nagle zaczęłam spadać w dół. Próbowałam złapać się wystających korzeni,ale one uciekały mi z dłoni. Po chwili poczułam palariżujący ból, był to ból jakiego do tej pory nie czułam. Coś rozrywało mnie od środka. Wrzasnęłam przeraźliwie i otworzyłam szeroko oczy.
Ból ustąpił.
Tlenu!
Wzięłam łapczywy wdech jakbym nie chciała oddać nikomu innemu powietrza. Zamknęłam oczy, po czym ponownie je otworzyłam i zobaczyłam sufit Lecznicy. Siedzący obok Zwiadowca spojrzał na mnie zaszklonymi, ciemnymi oczkami. Otworzyłam usta i po prostu patrzyłam.
- Tay...- wyszeptał, jakby zobaczył jakiś cud, chociaż... Był to cud, że się obudziłam.
- Minho...- próbowałam się uśmiechnąć, ale nie wyszło mi to
- Jak?
- Przecież nie mam prawa zostawić cie wśród tych nie wychowanych sztamaków.- szepnęłam i podniosłam prawy kącik ust
- S- skąd to wiesz?
Do pomieszczenia w biegli Plastrzy, a gdy zobaczyli, że ja normalnie rozmawiać z Azjatą i ŻYJĘ szczęki im opadły. Chłopcy wyciągnęli ręce w moją stronę i z oczami poza orbitami, podeszli do mnie. Zaczęli mnie dotykać.
- Ty Clint to duch?- spytał czarnoskóry
- Chyba tak, ale według mnie to zombie.- blondyn dotknął moją rękę
- Nie, nie to na pewno żywa mumia.- zaprzeczył drugi
- Przecież jedno wyklucza drugie.- szepnął Jeff
- Laska zza światów wróciła.- pisnął Clint i odskoczył ode mnie, Azjata zaśmiał się na jego reakcję
- Plaster... boli.- wskazałam na gardło
- Ogay, pokaż mi.- wyjął z kieszeni jakiś patyczek i kazał mi otworzyć buzię, a ja to zrobiłam.
Nastolatek obejrzał moje gardło i stwierdził, że nic mi nie jest. Dał mi jakieś tabletki i kazał co godzinę przykładać zimną ścierkę zamoczoną w wodzie na zbicie gorączki. Nie miałam nic do gadania musiałam słuchać wskazań " lekarza". Strasznie chciało mi się spać. Pierwszy raz byłam tak śpiąca i zmęczona, że powieki same mi się zamknęły. W końcu zasnęłam....
~~~~~~~~~~~
869 słów.
Ogłoszenia duszpasterskie!
Następny będzie krótsze!

❝𝐳𝐧𝐚𝐣𝐝ź 𝐰𝐲𝐣ś𝐜𝐢𝐞 𝐚𝐥𝐛𝐨 𝐳𝐠𝐢ń❞ - tmr ((urwane, bez zakończenia))Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz