Nie wiem, ile czasu przebywałam w tym miejscu, jednak gdy zobaczyłam, jak Wiston obdziera ze skóry biedną świnkę, wybiegłam z Mordowni i zwróciłam całą zawartość mojego żołądka na zieloną trawę, która wręcz prosiła o nawóz.Dopiero kilka chwil później zauważyłam, że Newt cały czas stoi i patrzy się na mnie, co kompletnie mnie nie pocieszało.
- I z czego tak się cieszysz, co? - warknęłam, nie kryjąc zirytowania, które na moment przejęł moje ciało.
- Ja? - spytał głupkowato, uśmiechając się szeroko. Może coś brał, podczas gdy ja miałam przed oczyma istną " Meksykańską Masakrę Piłą Mechaniczną "? - Nie śmieje się, a wyrażam swoje emocje, widząc ciebie. Swoją drogą, nie jest ci za gorąco?
- Trochę - mruknęłam, zdejmując górną część ubioru przez głowę. Będąc w koszulce z jednorożcami, oplotłam bluzę wokół bioder. - Ile byłam tam? - dodałam, unosząc brwi.
- Dziewięć minut i trzydzieści dwie sekundy - uśmiechnął się, a mi mina zrzędła, chociaż i tak nie byłam zadowolona.
- W zaokrągleniu to dziesięć minut - mruknęłam po kilku sekundach, podczas których zastanawiałam się. Klasnęłam w dłonie, nie kryjąc szczęścia, które na moment przywitało się z moim ciałem. Blondas pokręcił palcem przed moim nosem, przez co zdezorientował mnie. - No co?
- O ile mnie pamięć nie zawodzi, to miałaś tam być dziesięć minut, a nie w zaokrągleniu. - Przewrócił oczami, uśmiechając się z rozbawieniem. - Idę na chwilę do Alby'ego, a ty idź prosto na śniadanie.
- Ogay - mruknęłam.
Odbiegliśmy w dwie różne strony. Gdy byłam w Kuchni ustałam w kolejce i czekałam. Nagle poczułam zimną dłoń na moim ramieniu. Odskoczyłam z miejsca przestraszona i obejrzałam się do tyłu. Stał tam, a raczej leżał, śmiejący się Syriusz.
- Odbiło ci, idioto?! - warknęłam, marszcząc delikatnie piegowaty nos. Przyglądam się mu.
- Ja? - podniósł brwi, uśmiechając się szeroko. - Skądżę! Tylko miałaś taką minę, ż-że... - ponowił śmiech.
- Spadaj - prychnęłam. Podeszłam do lady, odbierając posiłek. Chwilę później zerknęłam za siebie, by dostrzec Newta. - Ewakuacja! - krzyknęłam, uśmiechając się mentalnie. - Anglik wszedł! Uciekajcie, gdzie pieprz rośnie!
- Tak, Tira ma rację! - Syriusz podłapał, o co mi chodzi, na co uśmiechnęłam się do siebie, pod nosem. - Lepiej uciekajcie, bo zarazicie się anglicozą!
- Szybko, szybko! - zaczęłam wymachiwać lekko tackę, na której miałam posiłek, ale tak, aby nic nie zrzucić. Streferzy wokół nas zaczęli śmiać się w najlepsze.
- Radzę wam emigrować ze Strefy, idioci. - prychnął blondyn, gromiąc nas wzrokiem.
- Oj, blondasek się obraził. - uśmiechnął się słodko Syriusz, puszczając mu oczko.
- Czyżby foch forever, stary? - spytałam ze złośliwym uśmiechem, mrużąc powieki.
- Won, debile. Na obiedzie mam was nie widzieć, bo zobaczycie, że romantyczną kolacje spędzicie z Buldożercami. - odrzekł z udawaną powagą blondyn.
Przewróciłam jedynie oczami, po czym usiadłam na ławce, przy wolnym stoliku. Zaczęłam powolnie zjadać rybę z serem, marszcząc przy tym brwi. Jakoś nie specjalnie mi zasmakowała.
- · - · - · -
Doszłam do drzwi mojego pokoju. Otworzyłam je i zamknęłam. Dosłownie sekundę później leżałam na materacu, wtulając twarz w poduszkę. Z przyzwyczajenia wsunęłam dłoń pod poduszkę. Zmarszczyłam brwi i wyjęłam spod niej karteczkę.
„ Przyjdź o dwudziestej pierwszej trzydzieści do lasu. Muszę powiedzieć ci, co się stało wczorajszego wieczoru.
Zielony "- Masz cichego wielbiciela, co? - mruknął blondyn, jednak ja nieco się zdziwiłam. W końcu aneet nie usłyszałam, jak ten wchodzi!
- Kto pozwolił tobie wejść do mojego pokoju, Newt? - podniosłam brwi, patrząc na kartkę.
- Zastanówmy się... Ja. - uśmiechnął się szeroko, nieco zadziornie. Siada tuż obok moich ud, opierając się dłonią o materac.
- Ty to sobie najwięcej możesz. - wymamrotałam, przewracając lekko oczami.
- Mogę znaczniej więcej niż ci się wydaje, mała.
- Aha, w takim razie lecisz do Patelnika i załatwiasz mi żelki. - wtulam się ponownie w poduszkę, zamykając powieki.
- Jasne, zaraz wracam szefuńciu. - uśmiechnął się szeroko, najpewniej salutując, po czym wyszedł.
- Blondyni jedną są głupi. - zagryzłam wargę, parskając śmiechem.
- Co ty powiedziałaś? - nagle wszedł do pokoju. Dziwne jest to, że to usłyszał! Gumowe ucho, czy jak?
- Ja? - unosząc brew, przewróciłam na plecy, aby wbić w niego nieco zakłopotany wzrok.
- Słyszałem to i wiesz co ci zrobię? - spytał, przybliżając się do mojej twarzy, można powiedzieć, że oddychaliśmy tym samym powietrzem.
Nagle poczułam jego dłonie na moich żebrach, zaczął mnie łaskotać, a ja śmiać. W tym momencie drzwi się otworzyły, a w nich stanął... Kto? Dowiedzie się.
-------------------------
Mam nadzieje, że się podoba :)
Trochę krótkie bo tylko 686 słów, ale za chwilę może kolejną część wstawię :)
Sprawdzone
CZYTASZ
❝𝐳𝐧𝐚𝐣𝐝ź 𝐰𝐲𝐣ś𝐜𝐢𝐞 𝐚𝐥𝐛𝐨 𝐳𝐠𝐢ń❞ - tmr ((urwane, bez zakończenia))
FanfictionKSIĄŻKA BYŁA PISANA PRZEZE MNIE, GDY MIAŁAM OK.13/14 LAT, WIĘC TO JEST JEDEN WIELKI CRINGE, PRZEPRASZAM. Taylor po dziesięciu miesiącach ląduje w Labiryncie A. Niestety ma wspomnienia. Nie wszystkie, ale jednak... Pamięta momenty spędzane z Minho i...