Weszłam do pokoju i zamknęłam drzwi. Rzuciłam się na łóżko. Coś zaskrzypiało, ale nie zwracałam na to uwagi. Zwinęłam się w kłębek i zasnęłam...
⭒⭒⭒
Sen
⭒⭒⭒Znalazłam się jakimś pokoju z fototapetą z Wieżą Eiffla. Przed ścianą stało piętrowe łóżko, przy oknie obok siebie dwa biurka: czarne i białe oraz dwa krzesła. Biurka oddzieła lampa, która była wysoka, by móc objąć światłem oba meblem. W kącie ustawiona szara skrzynia, chyba na zabawki. Obok mnie (czyli obok drzwi) stała jedna, ogromna beżowa szafa z lustrem. Na środku pokoju wyróżniał się różowy, neonowy dywan.
Odeszłam od drzwi i usiadłam na jednym z biurek. Spojrzałam na swoje ręce, ale tam były dwie smugi.
- Jestem duchem? - spytałam sama siebie, jakby czekając, że ktoś mi odpowie, ale tak się nie stało.
Nagle do pokoju wbiegły dwie dziewczynki. Obie wyglądały na jakieś sześć, góra siedem lat. Jedna była niską blondyneczką, której włosy sięgały do łopatek. Morskie oczy podkreślały bladą cerę, a malinowe usta wyróżniały się na tle zaróżowionych policzków. Na nosie była masa piegów.
Druga zaś była jej przeciwieństwem. Wyższa brunetka, której włosy związane w dwie kitki, leżały na plecach. Nosek lekko zadarty z wieloma piegami podkreślał piękne czekoladowe oczy, które patrzyły na wszystko przenikliwym wzrokiem. Blondynka zaczęła krzyczeć uroczym głosikiem na drugą.
- Tay, gdzie moje kredki?! - wyższa dziewczyna uśmiechnęła się złośliwie i skrzyżowała przedramiona na klatce piersiowej, patrząc z wyższością na drugą.
- Nie mam ich. - odparła z nutką chytrości i wredoty w głosie.
- Jeżeli dałaś je Minho to obiecuję, że powiem mamie! - Pisnęła zezłoszczona morskooka.
- Taa... więcej rób, mniej mów! - prychnęła brązowooka, mrużąc powieki.
- Ugh... To chociaż daj swoje. - burkęła zażenowana dziewczynka, wydymając dolną wargę. Usiadła po turecku na dywanie, patrząc wyczekująco na siostrę.
Brunetka niechętnie podeszła do skrzyni i wyjęła z niej fioletowy piórnik. Rzuciła go na dywan, a następnie, jak małpka wspięła się po drabince łóżka i położyła się na górną pryczę. Niższa wywróciła oczami, podchodząc do białego biurka, na którym aktualnie siedziałam. Momentalnie zeskoczyłam z niego i usiadłam na skrzyni.
- Nie widzą mnie... - mruknęłam, wyciągając wnioski. - Czyli jednak jestem duchem.
Obie dziewczynki podśpiewywały pod piegowatymi noskami jakąś piosenkę. Drzwi od pokoju otworzyły się, a do pomieszczenia wszedł na oko trzydziesto letni, wysoki mężczyzna o zielonych oczach i brązowych włosach. Podszedł do szafy i wyjął z niej dwie identyczne, granatowe sukienki. Odwrócił się przodem do dziewczynek.
- Tay, Rem ubierajcie to. Jedziemy po mamusię. - oznajmił, uśmiechając się ciepło.
Przedstawicielki płci pięknej odeszły od swoich zajęć i podeszły do mężczyzny.
- Ja tego nie ubiorę, tatku. - wskazała palcem brunetka i spojrzała na sukienki z wstrętem.
- Nie marudź teraz. - odrzekł ich ojciec z politowaniem - Marsz do łazienki.
- Nie - zaprotestowała brązowooka tupiąc swoją nóżką o podłogę. - Nienawidzę sukienek.
- Taylor, nie rób scen. Zobacz Rem poszła już do łazienki. - wskazał dłonią na drzwi, który były otwarte.
CZYTASZ
❝𝐳𝐧𝐚𝐣𝐝ź 𝐰𝐲𝐣ś𝐜𝐢𝐞 𝐚𝐥𝐛𝐨 𝐳𝐠𝐢ń❞ - tmr ((urwane, bez zakończenia))
FanfictionKSIĄŻKA BYŁA PISANA PRZEZE MNIE, GDY MIAŁAM OK.13/14 LAT, WIĘC TO JEST JEDEN WIELKI CRINGE, PRZEPRASZAM. Taylor po dziesięciu miesiącach ląduje w Labiryncie A. Niestety ma wspomnienia. Nie wszystkie, ale jednak... Pamięta momenty spędzane z Minho i...