Miłość nie zna granic

74 16 0
                                    

Leżałam na łóżku, i myślał o tym co Hunter mi powiedział. Czy ja naprawdę chcę mieć mój pierwszy raz za sobą tylko dlatego, że moje koleżanki już to robiły? To jest trudne pytanie. Do tego wszystkiego doszedł jeden zasadniczy problem. Czy ja na pewno go kocham? Czy w 100% jestem pewna na co się piszę? Czy ja się na pewno nie bawię tylko jego uczuciami? Tak wiele trudnych pytań, i wiele odpowiedzi, a ja jedna. Jedna, sama, zwykła dziewczyna która umie się tylko bawić innymi, i przy okazji niszczyć sobie życie. To prawda co on powiedział przez przypadek. To prawda, że zachowuje się jak dziwka. Liczę tylko na szybkie załatwienie sprawy. Myśląc, i użalając się nad sobą, usłyszałam czyjeś kroki. Mogłam domyślać się jednego, że Hunter tutaj idzie. Usiadłam tyłem do drzwi, żeby nie mógł zobaczyć mojej twarzy. Wszedł do pokoju nawet nie pukająć.

-Kochanie zrobiłem obiad.

-Dobrze. Zaraz przyjdę.

-Co się stało?

-Nic.

-Odwrócisz się do mnie?

-Po co?

-Odwróć się. Widzę, że coś się stało.

-...-zaczęłam płakać.

-Skarbie, czy ty płaczesz?

-Nie. Wydaje ci się-mówiłam szlochając.

Słyszałam jak podchodzi. Po chwili łóżko zaczęło się uginać, co znaczyło że na nie wszedł. Schowałam twarz w ręce, i poczułam że Hunter łapie mnie w tali i odwraca tak, żeby mógł na mnie patrzeć, i kładzie sobie na kolanach. Przytula mocno, i szepcze do ucha:

-Skarbie, wiesz że mi możesz powiedzieć wszystko. Kocham cię najbardziej na świecie, i mimo tego, że już raz zjebałem i to wszystko zniszczyłem, ale chcę to wszystko naprawić. Chcę być tym dzięki któremu budzisz się rano, i się uśmiechasz. Chcę być z tobą do końca. Chcę ci pomagać, dbać o ciebie, i założyć z tobą rodzinę. Kocham cię najbardziej na świecie, i nigdy cię nie zrani. Powiesz mi co się stało?

-...-zaczęłam jeszcze bardziej płakać.

-Skarbie proszę.

-Kocham cię...ale miałeś rację jestem dziwką, i chce to zrobić jak najszybciej, a do tego boję się, że cię zranie tak jak robiłam to z innymi. Bawiłam się ich uczuciami, i nie chce tego zrobić też z tobą.

-Obojętnie co mi zrobisz, powiesz ja, i tak będę z tobą, bo cię kocham najbardziej na świecie.

Spojrzałam mu się prosto w oczy. Nasze usta się złączyły, zarzuciłam mu ręce na szyję, i płakałam. Łzy smutku, i bólu zmieszały się z łzami szczęścia. Kochałam go, i to bardzo. Nie chcialam tego zniszczyć. Przy nim czułam się bezpiecznie. Był dla mnie jak narkotyk, nim więcej go smakowałam, i miałam tylko dla siebie. Tym bardzie go pragnęłam, i pożądałam. Uzalezniałam się od niego coraz bardziej,  każdego dnia, godziny, minuty i sekundy. Powoli nie wyobrażałam sobie życia bez niego. Przytuliłam go jeszcze mocniej, szepnęłam mu do ucha:

-Proszę. Obiecaj mi, że mnie nigdy nie zranisz i nie zostawisz.

-Obiecuje.

-Kocham cię.

-Wiem skarbie. Nigdy cię nie skrzywdzę.

-Dziękuję.

-Nie ma za co. Idziemy teraz zjeść to co zrobiłem?

-Tak.

-Zanieść cię?

-Nie trzeba. Ja sobie pora...

ZagubionaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz