Operacja

39 12 2
                                    

           HARRY

Dojechałem do szpitala. Do budynku wbiegłem tak szybko, jak to tylko możliwe. Udałem się do recepcji. Wepchnąłem się w kolejkę. Za sobą słyszałem docinki ludzi. Nie obchodziły mnie one.

-Przepraszam gdzie leży dziewczyna imieniem Zooe.

-Nie mamy takiej wpisanej w rejestr, a dotego proszę ustawić się w kolejce.

-Kurwa! Musi tu być, karetka ją dopiero przywiozła, i niech mnie pani nie denerwuje!

-Proszę się uspokoić, bo zaraz wezwę ochronę!

-Gdzie ona leży!

-Proszę się ustawić w kolejce.

-Mam w dupie tą pani pieprzoną kolejkę, albo mi pani powie gdzie ona jest, albo będę wchodził do każdego pomieszczenia w tym szpitalu, dopóki jej nie znajdę.

-Zaraz wezwę ochronę.

-Pierdole tą pani ochronę!  GDZIE ONA JEST!

-3 piętro sala operacyjna...

-Że co?!

-Doszło do pęknięcia czaszki. Operacja musiała być  natychmiastowa.

-JA PIERDOLE! Dziękuję.

Wbiegłem do windy i udałem się na 3 piętro. Biegłem w stronę sali operacyjnej. Był zakaz wejścia, więc usiadłem, i zadzwoniłem do Amandy.

-Halo? Harry to ty?

-Tak...

-Coś się stało?

-Zooe...

-Co jest?!

-Ona...przyjedź do szpitala.

-Zaraz bede. Mam nadzieję, że to nic poważnego?

-Ona...ona wpadła pod samochód...

-Osz kurwa...zaraz będę!

Rozłączyła się, słyszałem w jej głosie zmartwienie. Kurwa to moja wina, że tak się stało. Jak ona umrze, to ja tego nie wytrzymam.

Po 30 mimutach Amanda z Justinem byli w szpitalu. Amanda do mnie podbiegła ze łzami w oczach.

-Harry co..co się stało?

-Ona...ona no...no pokłóciłem się z nią, i uciekła.

-Co zrobiłeś?!

-No pokłóciłem się z nią...

-To wszystko przez ciebie! Gdybyś kurwa nie wrócił...gdybyś nie wrócił to by jej teraz tu nie było! Jak ona umrze to cię zabije! Rozumiesz to?!

-Am...ja...ja przepraszam...

-Gówno mnie obchodzą te twoje przeprosiny!

  
            ZOOE

Obudziłam się. W jakimś dziwnym białym pokoju. Widziałam lekarzy operujacych jakaś młodą dziewczynę. Postanowiłam wyjść z sali, żeby im nie przeszkadzać. Przed wejściem na sale operacyjną zauważyłam Harrego. On płakał. Czy to w ogóle możliwe, żeby on płakał? Podeszłam do niego i postanowiłam z nim porozmawiać więc wsiadłam obok. Odziwo on wogóle nie zwrócił na mnie uwagi.

-Harry co się dzieje, czemu płaczesz? Czy tam na sali operacyjnej jest ktoś z twojej rodziny?

-...-milczenie z jego strony.

Stwierdziłam, że może nie chce ze mna rozmawiać. Siedziałam obok cały czas. Po chwili wbiegła zapłakana Amanda, a za nią zmartwiony Justin. Wybiegłam jej na przeciw, żeby przytulić. I niewiem jakim cudem przeniknęła przezemnie. Czy to możliwe, nie wydawało mi się. Nagle Am zaczęła krzyczeć na Harrego.

-To wszystko przez ciebie! Gdybyś kurwa nie wrócił...gdybyś nie wrócił to by jej teraz tu nie było! Jak ona umrze to cię zabije! Rozumiesz to?!

Nie kurwa...ona nie może mówić o mnie. To nie ja tam leżę. Kurwa...to nie może byc prawda. Biegłam na sale operacyjną by przyjrzeć się osobie leżącej na łóżku. To byłam ja...strasznie blada. Robili cos przy mojej czasce. Nagle jeden z lekarzy powiedział.

-Nie możemy już więcej zrobić. Miejmy teraz nadzieję, że ona się wybudzi. Daje jej małe szanse na przeżycie, ale musimy trzymać z nią kciuki.

Pielęgniarki mnie przebrały, i założyły opatrunki. Przełożyły na łóżko,przykryły, i wyszlt z sali prowadząc gdzieś moje łóżko.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

To już wszystko w tym rozdziale. Dość krótki, bo dopiero zaczęłam po przerwie. Mam nadzieję, że mimo wszystko i tak wam się spodoba. Piszcie w komentarzach co sądzicie o tym wszystkim.💓💓💓💓💓😘😘💖

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

ZagubionaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz