Czy śmierć nadejdzie dziś?

43 12 44
                                    

Wybiegłam z pokoju tak szybko jak mogłam. Udałam się biegiem w stronę pokoju Zo. Oczywiście musiałam spotkać osobę, której teraz tak nienawidzę. Justin... czemu zawsze muszę go widzieć... czemu zawsze gdy nie chce go widzieć to musi się pojawić...

-Am... możemy pogadać?

-Justin kurwa daj mi spokój... mam teraz ważniejszą rzecz do zrobienia niż rozmowa z moim byłym...

-Co jest kurwa tak ważne?! Co jest kurwa ważniejsze niż rozmowa z twoim byłym?! A no ta już wiem.... twoja przyjebana siostrzyczka Zooe, jak ty wogóle możesz się z nią zadawać...

-Ej... jak ty możesz mieć czelność obrażać najwspanialszą osobę w moim życiu!? Ona jest tysiąc razy ważniejsza niż kurwa ty. Ty w przeciwieństwie do niej jesteś zerem... Nigdy cię nie kochałam i nie będę kochać. Zrozum to w końcu i spierdalaj z mojego życia!

-Myślałem, że jesteś inna, ale jesteś dokładnie taką samą szmatą jak ta twoja siostrzyczka Zooe...

-Przesadziłeś kurwa!

Byłam tak wkurwiona, że nie umiałam nad sobą zapanować... Podeszłam do Justina i z całej siły uderzyłam pięścią w jego "idealną i nieskazitelną" twarz. Usłyszałam tylko huk łamania kości. W jego przypadku był to huk łamanego nosa i huk przeskakującej szczęki. On upadł, a krew polała się na podłogę. Nie interesowało mnie to, że on leży, że go to boli. Dla mnie liczyło się to, że ten idiota który tak zle powiedział o mojej siostrze dostał nauczkę. Niewiem ile czasu tam stałam i czułam satysfakcje, ale napewno za długo. Ta idiotka już mogła podać Zo tą dawkę. Uczucia we mnie były rozdarte. Czułam satysfakcję, strach, ból... i wiele innych. Cały czas w głowie miałam myśl, że Zo już może nie żyć... Boże czemu ja mam takie pojebane myśli!? Muszę się śpieszyć... każda sekunda jest teraz ważna. Wbiegłam przerażona w korytarz gdzie znajduje się pokój mojej siostry. Przestraszyłam się, gdy zobaczyłam że nie ma na nim nikogo. Dobiegłam do jej pokoju i spojrzałam w szybę. Poczułam ulgę, gdy zobaczyłam Harrego krzyczącego na tą blondynkę. Jak ją zobaczył, to musiał się domyślić o co chodzi. Wbiegłam wkurwiona do tego pokoju.

-Co ty kurwa szmato odpierdalasz?!

-O co ci chodzi?

-Chcesz zabić Zo!

-Co ty wygadujesz, przyszłam jej podać leki...

-Tak?? To może zawołamy lekarza?

-Nie trzeba... Podam to i już uciekam...

-Harry trzymaj tą szmate...

-Okej.

Podeszłam do łóżka Zo i zadzwoniłam takim dziwnym specjalny guziczek. Po chwili przyszedł lekarz sprawdzić co się dzieje.

-Co się dzieje?

-Ta pielęgniarka chce podać Zo śmiertelną dawkę leków, żeby ją zabić! 

-Proszę się uspkoić... czy to prawda?

-Ależ skąd... przyszłam podać poprostu jej leki...

-A mogę się dowiedzieć czemu w złej porze i jaka to jest dawka?

-Yyyy... poprostu godziny musiały mi się pomylić, to może ja już pójdę.

-Poproszę tą strzykawkę..

W tym momencie stało się coś co mnie zwaliło z nóg. Ta wredna franca wbiła Harremu strzykawkę i wszystko co było w środku znalazło się w jego organizmie. 

-Harry wszystko ok?

-Tak..

-Nie chciałeś mnie, to teraz trafisz z tą swoją lalunią do piekła!

-Czyli chciałaś ją zabić! Zaraz się tobą zajmie policja, a ty chodz ze mną.

Harry już miał iść za lekarzem, gdy nagle zemdlał... Strasznie się przestraszyłam. Co będzie teraz z Harrym, i z Zo. Kurwa dwójka moich przyjaciół leży w szpitalu. Jeden można powiedzieć, że przedawkował z kogoś winy, a jedna wpadła  pod samochód z mojej winy. Ja mam dość niech ktoś mnie zabije...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Moi kochani czytelnicy💗💗😍 mam nadzieję, że wam sie spodoba. Piszcie w komentarzach jakie macie podejrzenia co do dalszego rozwoju książki i oczywiście piszcie co myślicie o tym rozdziale😀😀 Już niedługo kolejny rozdział. Trzymajcie sie kochani❤❤

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~






ZagubionaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz