Harry
Co ja zrobiłem? Czemu kurwa powiedziałem tak o osobie którą kocham?! Jestem pierdolonym idiotom...nie zasługuje na nią! Jestem istnym zerem. Do tego szczęka boli mnie cholernie. Musze przyznać Justin ma siłę. Kurwa z nosa krew leci mi jak głupia... powinienem iść z tym do szpitala. W sumie mam blisko, ale jak tam wejdę do pewnie Am znowu się na mnie rzuci. Widać, że kocha Zo jak siostrę. Gdyby tak nie było, to by mnie nie znalazła w necie, i by się na mnie nie rzuciła z taką siłą. Zo dobrze sobie dobrała przyjaciół. To wszystko prze zemnie, i tą moją chorą zazdrość, Czemu ja tak bardzo ją kocham!? Jakim cudem te uczucia do niej przetrwały, aż 5 lat? Czemu kurwa?!
Zdecydowałem się iść do szpitala. Nie mogę uciekać od tego wszystkiego. Kocham ją, i jeśli będzie trzeba to dostane po ryju jeszcze kolejny raz. Dla niej wszystko, a zwłaszcza po tej mojej scenie. Boże...żeby ona tylko z tego wyszła. Wszedłem do środka, przez ogromne rozsuwane drzwi. Podszedłem do recepcji by się zapisać.
-Dzień dobry.
-Dzień dobry. W czym mogę pomóc?
-Jak widać mam rozkwaszony nos, i chyba szczękę troszkę przestawioną.
-Widzę, że humor i tak panu dopisuje. Proszę się zapisać.
-Dziękuję.
Posłałem blondynce z recepcji uśmiech. Muszę przyznać nawet ładna. Długie i gęste blond włosy, widać że bardzo zadbane, a nie tak jak u niektórych kobiet. Piękne błękitne oczy. Idealne pasowały do włosów i całej twarzy. Czerwone jak krew usta. Przy każdym jej uśmiechu można było zauważyć dołeczki. Bardzo szczupła sylwetka. Z takim ciałkiem powinna być modelką, a nie pracować w recepcji. Chude i piękne nogi. Jezu co ja robię. Zo, myśl o Zo, a nie o blondynce z recepcji. Kocham ją, a nie jakąś dupcie z recepcji. Boże Harry uspokój się! Wypełniłem dokumenty i oddałem blondynce.
-Przepraszam...
-Coś się stało??
-Zapomniał mi pan zostawić swój numer.
-A myślałem, że jesteś normalne. Mam osobę którą kocham, i leży w tym szpitalu w śpiączce prze zemnie. Nie zostawię jej.
-Ale ona jest w śpiączce. Zawsze można zrobić mały skok w bok. Może ci się spodoba i ją zostawisz dla mnie.
-Czekałem na nią 5 lat. I nie zrobię tego, za bardzo ją kocham.
-To kim ona kurwa jest, że odmawiasz takiej blondynce jak ja?!
-Na pewno nie jest taką pustą lalą jak ty, jest osoba która kocham, i dla której oddałbym życie, a ty... ty jesteś zwykła żmiją, która zobaczyła jakiegoś chłopaka, i od razu zarywa do niego, jakby był jakimś Bogiem...
-Przesadziłeś, jeszcze zobaczysz, że rozbije ci ten związek.
Zarzuciła swoje włosy i poszła, myślałem że jakaś normalna jest. Udałem się z lekarzem do sali, żeby zrobił coś z tym nosem, i szczęką. Trochę sobie tam posiedziałem. Gdy w końcu wyszedłem z sali, to udałem się do Zo. Modliłem się, żeby po drodze nie spotkać Am i Justina. Byłem już niedaleko, gdy usłyszałem biegnących lekarzy w stronę jej pokoju. Przeszła prze zemnie najgorsza myśl...ona nie mogła umrzeć. Z całych sił zacząłem tam biec. Nie mogłem wejść do środka. Widziałem, jak lekarze walczą o życie mojej ukochanej. Byłem wręcz przyklejony do szyby jej pokoju. Łzy płynęły mi po policzkach jak głupie. Nigdy nie zdarzyło mi się płakać. To było dla mnie coś całkiem nowego. Usłyszałem nagle za sobą kroki i krzyk... to mogła być tylko jedna osoba... Amanda. Nie miałem zamiaru się odwracać... zaczęliśmy rozmowę, gdzie ja byłem plecami do niej. Nie mogła zobaczyć że płaczę...
-Co ty tu robisz?! Wyraźnie kazałam ci stąd spierdalać tak?!
-Nie wyjdę stąd, choćbym miał dostać kolejny raz po ryju. Nie opuszczę jej choćbyś miała mnie kurwa zabić!
-Oj uwierz, że opuścisz...
-Nie... nie dacie rady.
-Kurwa... nie zachowujcie się jak dzieci! Lekarze walczą o życie Zo a wy jak się zachowujecie!
-Justin wywal go stąd!
-Wybacza, ale nie zrobię tego. Każdy ma chwile załamania. On miał ją dzisiaj. Nie wywale go stąd, bo dobrze wiemy jakie między nimi są relacje...
-Czy ty....czy ty właśnie powiedziałeś mi nie!
-Dobrze słyszałaś, a gdy już się akurat kłócimy to powiedz mi prawdę. Kochasz mnie czy nie?!
-Justin, co to w ogóle za pytanie?
-Słyszałem to co mówiłaś w łazience, do tego to co powiedziałaś Harremu? Czy ty jesteś les?!
-Że kurwa co...Justin możemy o tym porozmawiać jak z Zo będzie wszystko dobrze?
-Ja chce wiedzieć teraz, bo nie wiem jak mam się zachowywać... jak twój chłopak cz kurwa odejść, bo tak cholernie cię kocham!
-Jus....-rozmowę przerwał lekarz, który wyszedł zmęczony z pokoju Zo.
-Udało się nam opanować sytuację, ale jak tak dalej będzie... chce wam po prostu powiedzieć, że ona nie wytrzyma długo. Bądźcie przygotowani na najgorsze nawet. Żegnam...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Tak to ja, udało się wam. Wracam do pisania, nie obiecuje że rozdziały będą codziennie, bo szkoła. Ale postaram się wstawić przynajmniej 2 w tygodniu. I dziękuję, że tak miło przyjęliście mój powrót. KOCHAM WAS!!💗💗
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
CZYTASZ
Zagubiona
Novela Juvenil17 - letnia dziewczyna imieniem Zooe. Wychowuje się w bogatej rodzinie. Nie lubi tak żyć, gdyż jej rodzice nie mają dla niej czasu. Pewnego dnia wpadła na chłopaka ,który jak się okazało chodzi z nią do szkoly. Po pewnym czasie Zooe zostaje porwan...