Ja żyje

24 8 5
                                    

                                 Harry

Otworzyłem oczy. Promienie wpadajace prawdopodobnie przez okno pomieszczenia w którym się znajdowałem padały na moją twarz oślepiając mnie. Poczułem, że ktoś lekko trzyma mnie za dłoń. Przekręciłam głowę w stronę tej osoby, była to Am. Spała na krześle i trzymała mnie za rękę. Stwierdziłem, że nie będę jej budzić. Pozwoli zacząłem rozglądać się po dziwnym białym pomieszczeniu w którym się znajdowałem. Pomieszczenie wyglądało jak zwykly pokój. Na ścianie wisiał telewizor. Niedaleko była jakas szafka, stół krzesła i półki. Moją uwagę przykuły maszyny przy łóżku. Zaraz... Ja jestem w szpitalu. Co ja tu robie? Przecież to Zo miała wypadek, to czemu ja tu leże? Postanowiłem wybudzić  Am ze snu w jakim sie znajdowała. To było jedyne wyjście, żeby zaspokoić mój niepokój i ciekawość. Zacisnąłem dłoń by dać jej znak, że wstałem. Zaczęła powoli się przebudzać. Wtem, spojrzała na mnie i jej mina wyglądała tak, jakby zobaczyła trupa. Chodź patrząc na to, że leże tutaj i to jeszcze pod takimi maszynami wszystko jest możliwe.

-Ha...Ha...Harry.... Ty żyjesz!

-No jeśli na ciebie patrzę i z tobą rozmawiam to twoje spostrzeżenie jest w 100% trafne.

-A na dodatek widzę, że humor cię nie opuścił.

-Najwidoczniej. Am, możesz mi wytłumaczyć czemu ja tu leże i czemu miałaś minę jakbyś zobaczyła trupa gdy sie obudziłem?

-Ty nic nie pamiętasz?

-No najwidoczniej nie, jeżeli się ciebie pytam...

-Jakieś 2 tygodnie temu...

-Czekaj! Ile?!

-No mówię, że 2 tygodnie temu...

-O kurwa.

-Mógłbyś nie przeklinać... Dopiero wstałeś, a już przeklinasz i daj mi dokończyć.

-Okej, przepraszam...

-No. To 2 tygodnie temu jakaś pielęgniarka która była o ciebie zazdrosna chciała zabić Zo śmiertelną dawką leków, ale ty ją zatrzymałeś. Ja zdążyłam do ciebie dobiec i powiedzieć ci o jej planie w ostatniej chwili, ale ona nie wiedząc co ma zrobić wstrzykneła to wszystko tobie. Dawka była tak silna, że od razu zwaliła cię z nóg i tak znalazłeś się tutaj pod tą całą aparaturą.

-Że kurwa co?! A czemu miałaś taka minę jak wstałem?!

-Prosiłam cię, żebyś nie przeklinał tak? Miałam taką minę, bo lekarze nie dawali ci prawie wogóle szans na to, że z tego wyjdziesz.

-Co ty gadasz? A co z Zo? Jak się czuje? Ona żyje? Mogę się z nią zobaczyć?!

-Ej Romeo spokojnie... Tak żyje, czuje się już lepiej, ale narazie się z nią nie zobaczysz, bo musisz odpoczywać. Co ci wogóle przyszło do głowy, żeby zadać mi pytanie czy żyje?

-Długa historia. Miałem strasznie chory sen, gdzie ona zginęła, a ja rzuciłem się z mostu żeby z nią być...

-To nieźle pojebany sen... Leż mi tu spokojnie, a ja pójdę po lekarza.

-Okej "mamo"

-Idiota....

To wszystko co mnie spotkało jest chore... Często słyszałem, że mam uważać, bo karma wraca, ale nie spodziewałem się, że aż z taką siłą... No cóż. Najwidoczniej mi się należało. Ważne, że moja ukochana zyje2i jest wszystko dobrze... O ile jeszcze będzie chciała być moją ukochaną po tym wszystkim...

-Witam-obróciłem się i zobaczyłem lekarza

-Witam.

-Jak się pan czuje?

-Jak na ilość czasu gdy tu leżałem to bardzo dobrze.

-To się ciesze. Zrobimy podstawowe badania i zostanir pan jakiś tydzien na obserwacji, oczywiście jak nie będzie żadnych powikłań.

-Dobrze, a czy mogę iść zobaczyć się z dziewczyną.

-Przykro mi, ale musi pan leżeć...

-Ale...

-Nie ma żadnego "ale".


ZagubionaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz