Czy to już koniec?!

65 17 9
                                    

Usłyszeliśmy wołanie Am. Spojrzeliśmy się na siebie i posłaliśmy uśmiechy. Otworzył drzwi, i przepuścić pierwszą. Poczułam, że się rumienie. Zeszliśmy schodami na dół. Amanda juz czekała na nas w kuchni. Na wyspie kuchennej leżały 4 talerze naleśników. Nagle przeszedł Justin, i złapał Am w pasie od tyłu, i mocno przytulił. Patrzyłam na nich, i zastanawiałam się, czy kiedykolwiek będę tak szczęśliwa jak oni. Nagle poczułam jakieś silne ręce na tali które przyciągają mnie do siebie. To musiał być Harry. Byłam przypada do jego torsu. Odwróciłam głowę i spojrzała na jego piękne oczy. Czułam, że Am z Justinem patrzą się na nas ze zdziwieniem.

-Czy my o czymś nie wiemy? -patrzyli się na nas z uśmieszkiem.

-Nie. Wy o wszystkim wiecie.

-Na pewno?

-Na pewno.

-To co jest między wami.-spojrzałam na Harrego, bo sama nie umiałam odpowiedzieć na to pytanie.

-Yyy...przyjaźń - odpowiedział Harry.

Spojrzałam się na niego. Nie umiałam rozszyfrować tego co on teraz czuł. Wiedziałam tylko, że powiedział to dla mnie. Ja wiem, że on coś do mnie czuje, w końcu sytuacja z rana musiała coś znaczyć.

-Tylko przyjaźń? Nie zachowujecie się jak przyjaciele.

-Am ja sama niewiem co między nami jest. -przyznałam to w końcu.

-Jak to nie wiecie co między wami jest przecież ty musisz go...-przerwałam jej.

Odsunęłam się od Harrego, i że łzami w oczach wyszłam z domu. Szłam ulicą nie patrząc na to co się w okół mnie dzieję. Nie patrząc na to czy coś mi się może stać. Nie patrząc na to, czy ktoś za mną idzie. Nie miałam zamiaru nawet się odwrócić. Nie pozwoliłam Am dokończyć jej wypowiedzi, bo się boję, że znowu ktoś mnie zrani. Było ich za dużo. Każdy mnie ranił, albo odchodził bez słowa.  Doszłam na mój ulubiony most. W okół były pola i łąki. Pod mostem płynęła rzeczka. Usiadłam na wystający betonowym szczeblu, spuszczając nogi w dół. Zastanawiałam się nad sensem życia. Usłyszałam kroki za sobą. Odwróciłam się. Zobaczyłam Taylora.

-Co ty tu robisz?

-Przyszłam tutaj tak sobie.

-Ty płakałaś?!

-Nie coś mi wpadło do oka.

-Nie kłam. Widzę, że coś jest nie tak.

-Wszystko jest dobrze.

-Ok.-zaczął odchodzić.

-Nie usiądziesz ze mną?

-Nie mogę. Po tym co ci zrobiłem nie mogę.

-Ja nie jestem zła.

-Ale powinnaś.

-Przestań usiądź ze mną. W końcu dawno z tobą nie rozmawiałam.

-Ale to nie może tak być?

-Jak ?

-Przezemnie mieli cię porwać. Ja byłem postawiony. Bylem wilkiem który miał cię złapać, a zamiast wykonać polecenie...

-kontynuuj.

-Ja po prostu się w tobie zakochałem. Jestem wilkiem który zakochał się w bezbronnej owieczce.

-Ja nwm co mam powiedzieć....

-Powiec tylko czy ty kiedykolwiek czułas coś do mnie. Czy ty nadal to czujesz?

-Tay ja...ja...-Nie mogłam dokończyć bo nasze usta się złączyły. Nie umiałam odwzajemnić tego pocałunku on był po prostu moim przyjacielem. Odsunęłam się od niego.

-Tay wybacz... ale ja nie mogę, po prostu jesteś moim przyjacielem. Ja kocham innego.

-...przepraszam.

-Za co?

-Za to że cię pocałowałem. Nie powinnem.

-Nic się nie stało.

Usłyszałam kroki za sobą wiec postanowiłam się odwrócić. Szedł do nas wkurzony Harry. Podszedł do niego złapał go za szmaty i trzymał u góry.

-Co ty sobie kurwa myślisz?! Całuje z dziewczynę bez powodu. Nawet jej nie znając.

-Koleś przestań my jesteśmy przyjaciółmi między którymi kiedyś coś było i po jednej stronie nadal jest.

-Harry zostaw go!

Puścił go i podbiegł do mnie. Patrzył na mnie ze smutkiem w oczach.

-Czy ty go kochasz?

-Nie...ja kocham kogoś innego.

-Nie kłam. On powiedział, że po jednej stronie nadal.

-On jest ta strona!  A ty mi nie wierzysz!

-To nie jest tak jak...

Nie słyszałam dalszej części tego co mówił, bo uciekłam. Biegłam i płakałam. Łzy spływały mi po policzkach i upadały na koszulkę. Wien ze biegłam do ulicy. Wybiegłam na nią, i usłyszałam krzyk.

-Zo uważaj!

Odwróciłam się w stronę krzyku, ale było już za późno. Poczułam ból. To była ostatnia rzecz jaką pamiętam.

                       HARRY

-Zo uważaj!

Było już za późno. Usłyszałem pisk, i huk. Samochód uderzył w osobę którą kocham, i to przezemnie. Jak ja mogłem jej nie wierzyć. Ta chora zazdrość o nią zabija mnie. Podbiegłem do niej, i wyjąłem telefon. Zadzwoniłem na pogotowie.  Zapytali się mnie czy oddycha. Sprawdziłem to, i się przeraziłem. Ona nie oddychała. Rozłączyłem się, i zacząłem ją reanimować. Karetka przyjechała po 20 minutach. Zadzwoniłem po taksówkę, i kazałem jej jak najszybciej jechać do szpitala. Droga mi się strasznie dłużyła. Boję się, że to już koniec, że się nie obudzi.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Tak wiem. Dawno nie było rozdziału, ale miałam trochę problemów. Mam nadzieję, że ten rozdział się wam spodoba. I nie zabijajcie za to co tu się dzieje, ale tak jakoś wyszło. ♥♥♥♥

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

ZagubionaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz