Leżałam wtulona w Harrego. Lekarz widząc to wszystko stwierdził, że nie da rady nas dłużej pilnować i przeniósł moje łóżko do jego pokoju. Teraz już zawsze będziemy razem. Nawet w szpitalu. Jak zwykle około godziny 13 do naszego pokoju wszedł lekarz na rutynową kontrole. Po wykonaniu wszelkich nudnych i mało ważnych badań wyszedł i życzył nam miłego dnia. Stwierdziłam, że jest jeszcze jedna rzecz którą muszę wyciągnąć od Harrego. Stwierdziłam, że zacznę temat.
-Harry... - chwila przerwy, żeby zwrócił uwagę, że coś mówię.
-Hmm? - mruknął pod nosem i odwrócił głowę w moją stronę.
-Czemu tak nagle wróciłeś wtedy? - Tak, to pytanie męczyło mnie od dłuższego czasu.
-No widzisz Zo, są w życiu pewne momenty, gdy człowiek odchodzi i robi najgorszy i najgłupszy błąd w swoim życiu. Ja tak zrobiłem, bo się w tobie zakochałam, a bałem się wyznać tobie wszystko. Po długim czasie nadal nie umiałem o tobie zapomnieć... - w tym miejscu na chwilę przerwał. Było widać, że jest to trudne dla niego. - Każdego poranka o tobie myślałem, każdego popołudnia wieczora i nocy. Sądziłem, że to wszydtko kara za to, że cię opuściłem, ale to nie była kara. Gdy zobaczyłem w telewizji informację, że zaginęłaś postanowiłem wrócić, znaleźć cię i znowu odejść, ale nie umiałem. To byłoby za trudne.
Do moich oczu momentalnie napłynęły łzy. Nie spodziewałam się, że on zrobił to wszystko tylko dlatego, że bał się przyznać do swoich uczuć. Gdyby on przyznał się pare lat temu nie musiałby wyjeżdżać. Gdybym ja się przyznała nie doszłoby do tego wszystkiego. Czy to wszystko co się wydarzyło było moją winą? Czy ja doprowadziłam do tego wszystkiego?
Nawet niewiem kiedy łzy stały się rwącym wodospadem i zaczęły spływać mi po policzkach...-Zo co się dzieje...? - powiedział z zaniepokojeniem.
-Nic, muszę się przejść sama poprostu. Zobaczymy się później.
-Zo... Idę z tobą.
-Nie Harry... Chcę iść sama! A ty tu kurwa leż! - oznajmiłam mu już dość wkurwiona.
Wyszłam z pokoju modląc się, żeby nie spotkać nigdzie Amandy. Znając ją od razu by za mną pobiegła. Stwierdziłam, że zanim wyjde udam się do łazienki. Wchodząc tam doznałam kurwa szoku.... Moja najlepsza przyjaciółka całowała się z dziewczyną?! I to nie wyglądało na to, że ona jest do tego zmuszona. To Amanda trzymała ręce przy głowie tamtej dziewczyny jakby bała się, że może jej uciec. Nie wiedziałam co mam zrobić... Stałam wryta. Po chwili wybiegłam z łazienki. Amanda chyba usłyszała, że byłam tam i wybiegłam, bo wybiegła za mną.
-Zo czekaj?! Wyjaśnię ci wszystko! - nadal za mną biegła. Czemu ona to przedemną ukrywała? A ja sie zastanawiałam czemu Justin nie przychodzi z Am...
-Am daj mi spokój! Musze wszystko sobie przemyśleć i odpocząć!
Oczywiście musiałam pomylić korytarze i wbiec w ślepy zaułek. Zapomniałam też, że Am jest szybsza odemnie. Dogoniła mnie zanim jeszcze dobiegłam do ściany. Złapała mnie w pasie i przyciągnęła do siebie. Przytuliła mnie mocno do siebie. Zaczęłam się szarpać. Udało mi sie wyrwać. Oczywiście był jeden mały problem. Za swoimi plecami miałam ściane. Am stała już przedemną. Ręce trzymała z obu stron mojej głowy. Od razu przypomniała mi sie sytuacja z łazienki. Na myśl o tym zrobiłam sie czerwona i Amanda musiała to zobaczyć.
-Zo, czy ty się zarumieniłaś? - spojrzała na mnie wyczekując odpowiedzi.
-N...n...nie... - nie wiedziałam co mam zrobić. Ona była i chyba nadal jest moją siostrą, ale jak tak stałyśmy. Niewiem czemu miałam chęć sprawdzić siebie. Sprawdzić czy ona napewno jest tylko moją siostrą.
-Zo. Widzę, że coś jest nie tak. Wiem, że w trochę dziwny sposób się o tym wszystkim dowiedziałaś, ale nie miałam odwagi ci tego powiedzieć... Bałam się, że będziesz sie zachowywać dziwnie względem mnie wtedy, ale nadal nie rozumiem czemu sie zarumieniłaś jak do ciebie podbieglam i stanęłam tak jak stoję teraz. -odparła zdziwiona Am.
CZYTASZ
Zagubiona
Fiksi Remaja17 - letnia dziewczyna imieniem Zooe. Wychowuje się w bogatej rodzinie. Nie lubi tak żyć, gdyż jej rodzice nie mają dla niej czasu. Pewnego dnia wpadła na chłopaka ,który jak się okazało chodzi z nią do szkoly. Po pewnym czasie Zooe zostaje porwan...