Gerard od niemal godziny pakował wszystkie rzeczy, które jego zdaniem byłyby potrzebne. Przede wszystkim chciał zabrać pieniądze, jednak wiedział, że matce potrzebne będą bardziej, wiec zabrał marną ich cześć.Wieczorem, zanim wrócił Mikey, zdążył upchać wszystko w dosyć pojemny, czarny plecak i schować go pod łóżkiem.
"To tylko kilka tygodni"- powtarzał sobie ciągle." Wrócę i wszystko będzie jak dawniej."
Kolacja nie wyglądała jak zawsze. Wiedział, że ostatni raz spokojnie może ją zjeść. Starał nie patrzeć się w oczy rodzinie. Nie było mu smutno, bał się tylko, że mogą niepotrzebnie sę zamartwiać.
Siedząc przy obszernym stole co chwila odgarniał z twarzy czarne kosmyki włosów. Mikey zauważył zakłopotanie brata i chciał nieco rozluźnić atmosferę. Rzucał aluzjami, nieraz żartami, ale Gerard był jak oderwany od rzeczywistości. Nie mógł wytrzymać tam długo wiec tylko przeprosił i zabrał się do pokoju.
Ułożył się na pedantycznie zaścielonym łóżku i zasnął.
***
Obudził go donośny budzik z skutecznie ocucającym " Tourette's". Zleciał z łóżka i szybko zakrył ręką telefon.
Wyłączył alarm i oparł się o ścianę wzdychając. Po cichu zabrał rzeczy i już miał wychodził kiedy...
Skierował się na palcach do pokoju brata i nachylił się nad jego zaspaną twarzą.
- Mikey... MIKES ?!
Krzyczał szeptem lekko go szturchając.
W końcu blondynek otworzył oczy, jednak wyło widać, że dalej po części jeszcze śpi.- Mikey, muszę iść, ale niedługo wrócę. Opiekuj się matką i co najważniejsze nie martwcie się o mnie.
- Idź w chuj Gerard, tylko daj mi spać.
Gerard zaśmiał się lekko i przykrył szczelnie chłopaka. Pogładził go po włosach i wybiegł z pokoju, a potem z domu.
Słońce dopiero się ukazywało, ale już zdążyło zirytować Way'a. Nie lubił światła. Sam czuł się czasami jak wampir, ale zdecydowanie pasowała mu taka natura.
Dobiegł do wierzby na polanie i szybko przemknął prze jej długie ramiona.
W środku stał Frank. Opierał się o pień leniwie paląc papierosa. Gdy zobaczył Gerarda lekko się poderwał.
- Czyli jednak jesteś...
- A miałeś wątpliwości ? - Podszedł do niższego i wlepił w niego przeszywający wzrok.
- Szczerze ? Tak. Nie każdy by się tego podjął.- wydmuchał dym i zgasił papierosa dwoma palcami. Gerard drgnął na sam widok tego. Miał dosyć wrażliwą skórę.
- Nie zostawiłbym cię.
Frank słysząc to uśmiechnął się pod nosem.
- Ray- Mój znajomy zawiezie nas do Newark. Za dziesięć minut powinien tu być.- Wskazał na drogę za polaną.
Powiedział to i osunął się do siadu. Gerard zrobił to samo. Obaj siedzieli tak bez słowa. Miała to być ogromna zmiana. Dla Franka, krok do przyszłości, ale przede wszystkim przeszłości i jej tajemnicy. Męczyły go pytania. Dlaczego matka go opuściła ? Co było tego przyczyną ?
CZYTASZ
We're Shooting Teenagers [ FRERARD ] [zakończone]
FanfictionGerard nie lubi ludzi. Nie lubi niczego. Właściwe on nawet nie żyje, on tylko jest. Cholerna wymuszona egzystencja.... Ale czy da się przeżyć... a raczej istnieć bez jakichkolwiek niespodzianek ? Iero na nowo nauczy go co znaczy "żyć".