XXVIII

785 144 51
                                    

Gerard skupiał się na filmie niemal bezbłędnie, za to Frank w głowie miał tylko wielki chaos. Czy to dzieje się naprawdę? A może to tylko piękny sen?
Sam nie wiedział kiedy zakochał się w przyjacielu. Nie potrafił wskazać momentu tego przełomu. Przed swoim wyjazdem nie mógł uznać tego za miłość. Zauroczenie, podziw, ale nie miłość. Zakochał się dopiero, kiedy go stracił. Wtedy poczuł, że tak naprawdę Gerard Way jest jego powietrzem i bez niego się dusi.

Co chwila bawił się jego włosami nakręcając je na palec. W pewnym momencie pociągnął za mocno  i wyrwał kilka czarnych jak smoła włosów Waya.

-Przepraszam.- Szepnął i pocałował go w czoło.

- Za co przepraszasz?- Gerard w końcu oderwał się od filmu patrząc na Franka.

- Wyrwałem ci włosy. Przepraszam.

- To nie bolało. Nawet nie poczułem.- Wzruszył ramionami i ponownie przewrócił się na bok, wracając do fabuły.

Frank uśmiechnął się w duchu, dziękując całemu światu za kogoś takiego jak Gerard

-Frank, muszę już iść.- Way podniósł się lekko nie chcąc zagłuszyć filmu. Nadal leżał Iero na kolanach, dokładnie się mu przyglądając.

- Ale siedzisz tak dopiero trzy godziny.

- No właśnie Frankie, trzy godziny.- Uniósł się, spoglądając mu w oczy. Odgarną włosy do tylu i nagle zastygł, zauważając, że Frank obserwuje go z wielkim zaangażowaniem.- Co?

- Nic, tylko lubię ci się przyglądać. Jesteś piękny.

- Nie jestem. Nie wmówisz mi tego.

- Ale Gerard, ja naprawdę tak bardzo cię kocham... jesteś piękny, jesteś idealny.

- Nie jestem i nigdy nie byłem.- Jego ton wyrażał zdziwienie i zdecydowanie.- A skoro twierdzisz, że nie mam wad to nie jest to miłość, a zauroczenie.

- Kto powiedział, że nie masz wad? Jest ich aż za dużo.- Zaśmiał się i pogładził po czarnych, miękkich włosach.- Jesteś wredny, oschły, nieczuły, bezpośredni i zbyt stanowczy. No i chrapiesz.- Dodał po chwili nieco go rozbawiając.- Ale to mi nie przeszkadza. Jesteś tym kim jesteś, nikt nie ma prawa tego zmieniać.

Gerard delikatnie się uśmiechnął, czując jak ciepło rozpływa się po jego ciele. Jednak w porę się opamiętał i gwałtownie wstał kierując się do drzwi. Iero grzecznie poszedł za nim. Ubrał się najcieplej jak tylko się dało i wyszedł na zewnątrz, zatrzymując się w progu.

- Nie okazuję emocji, nigdy ci ich nie przekażę. To też nie jest problemem?

- Żadnym.- Zbliżył się wychodząc nieubrany na okropny mróz, co wcale mu nie przeszkadzało i delikatnie pocałował Gerarda w policzek, co sprawiło, że Way odrazu nieco się rozgrzał.

Po tym Frank szybko zniknął za białymi drzwiami, uciekając przed mrozem. Gerard nie miał mi tego za złe. Wiedział, że chłopak zmarzł.

Jednak nie mógł opanować szalejących w nim nowych odczuć. Stał rozpromieniony przed drzwiami chłopaka jeszcze kilka minut, po czym powoli odszedł w kierunku domu. Nie chciał tam teraz być. Dużo bardziej wolał spędzanie czasu u Iero. Oczywiście, o ile nie było tam jego rodziców. Za swoimi też nie tęsknił. Nie skakał z radości na wieść i przyjeździe ojca. Jeszcze niedawno po prostu by to olał, ale teraz...
Nie był pewny, czy ktoś taki jak jego ojciec byłby zachwycony z wiadomości, że jego syn jest pospolicie zwanym pedałem. Bo przygotował się mentalnie na takie wyzwiska. Oczywiście, nie miał zamiaru tak szybko się ujawniać, ale trzymanie tego w tajemnicy też nie było dobrym wyjściem.
Sam dopiero co oswajał się ze swoimi uczuciami i emocjami, chociaż pewne sygnały wyczuwał od dawna.

Z myślenia wyrwał go znajomy widok płotu i drzwi wejściowe. Jego okno było uchylone, czyli już komuś zdążył się nie spodobać idealny jego zdaniem, panujący tam mrok.
Wbiegł na podest i szybko znalazł się w ciepłym mieszkaniu.

Chciał bezszelestnie przemknąć do swojego pokoju, ale zatrzymał go sam Pan Way. Stał na środku korytarza trzymając w ręki dwudniową gazetę i kubek kawy.

- Dzień dobry synu, może zechcesz mi powiedzieć, dlaczego nie było cię na śniadaniu? Albo gdzie w ogóle się podziewałeś?

- Byłem u przyjaciela.- Nie kłamał. Frank przecież był jego przyjacielem przez dobre kilka miesięcy.

- Bez pytania? Jakiejkolwiek wiadomości? Ktoś w ogóle wiedział gdzie poszedłeś? Matka was rozpuściła.- Pokręcił przecząco głową i upił trochę parującej kawy.

- Nie twoja sprawa.- Syknął z wrogością i tupnął nogą jak małe dziecko. Czarne kosmyki włosów opadły mu na oczy delikatnie je zasłaniając.

- Tak się składa, że moja. Nadal jestem twoim ojcem czy chcesz, czy nie i radzę ci zachować wobec mnie trochę szacunku.

Głosy coraz bardziej się podnosiły, a Gerard coraz bardziej się bał. Sam nawet nie wiedział czego.
Wtedy usłyszał dzwonek do drzwi, po którym nastało energicznie pukanie.

Przewrócił oczami przed ojcem i podszedł do drzwi, po czym delikatnie je uchylił. Na dworze stał cienko ubrany Frank, z ogromnym uśmiechem na twarzy.

- Gee zapomniałeś swojego szalika.- Zarzucił materiał na szyję Gerarda i energicznie go do siebie przyciągnął.- Nie było ci zimno?- Przymrużył delikatnie oczy, stanął na palcach i delikatnie ucałował zdziwione usta Gerarda.

Może to pech, a może z góry zaplanowana przyszłość, że ojciec Gerarda dalej stał na korytarzu, odkrywając największy sekret syna.

Gerard nie mógł powiedzieć, że tego nie chciał, bo całowanie Franka było jednym z najpiękniejszych doznań, ale bał się, że ojciec wszystko zobaczy. I tak niestety było.

Poczuł jak czyjaś ręka gwałtownie odciąga go od ciepłych ust Franka, przez co odruchowo wyciągnął ręce przed siebie, zupełnie jakby chciał go złapać.

Bał się otworzyć oczy, bał się tego co mógłby zobaczyć. Został odepchnięty tak mocno, że upadł na podłogę kilka metrów za ojcem, który zatrzasnął drzwi przed chłopakiem rzucając wyzwiskami.

Podszedł do przestraszonego Gerarda, który coraz bardziej się cofał, mrucząc coś pod nosem. Był wręcz przerażony. Jego oczy przybierały coraz większy rozmiar, a łzy zaczęły mimowolnie płynąc po policzkach. Cały się trząsł i bał się tego, co mogło się stać.

Donald uklęknął na synem, popatrzył mu w te biedne, przestraszone oczy i uderzył go z całej siły w twarz. Gerard upadł, wbijając się w podłogę. Czuł jak kości spotykają się z twardym parkietem, a szczęka pulsuje.

- Nigdy więcej się z nim nie spotkasz. Mój syn nie będzie bawił się w pedałów. A niech tylko zobaczę was kiedykolwiek razem. Nie wstaniesz przez tydzień.- Ostatnie zdanie wyszeptał nad Gerardem, po czym poszedł do kuchni zatrzaskując za sobą drzwi.

Chwilę pózniej usłyszał nad sobą matkę i brata. Co chwila rejestrował krzyki i wyzwiska, skierowane raz do niego, raz do wszystkich nawzajem.

Przez jakiś czas nawet nie mógł się podnieść. Szum w głowie skutecznie tłumił działanie błędnika, a mokre od oczu łzy zmącały obraz. Dopiero po kilku minutach udało mu się podnieść i pobiec do pokoju, szybko zatrzaskując za sobą drzwi. Drżącymi rękami zamkną je na klucz, po czym oparł się o nie plecami. Czuł jakby ktoś zabrał mu cześć duszy. Zabił, podeptał i splunął na nią, nie patrząc, czy ma ona uczucia.

We're Shooting Teenagers [ FRERARD ] [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz