Kiedy Gerard otworzył leniwie swoje duże, zielone oczy, nie poczuł obok siebie Franka. Chłopak musiał już dawno wyjść. Podniósł się lekko i spojrzał na ekran telefonu, energicznie przy tym mrugając.
Było dosyć wcześnie, bo urządzenie wskazywało jedenastą. W tym samym momencie drzwi do pokoju otworzyły się z impetem i pojawił się w nich zgrzany Frank.
Rzucił siatki na blat stołu i nogą zamknął za sobą drzwi. Podszedł szybo do dosyć zdziwionego Gerarda, siedzącego na środku łóżka pośród sterty pościeli.
- Dobry Gee!- Wskoczył na łóżko i nachylił się nad chłopakiem całując go przeciągle w usta. To jeszcze bardziej zdziwiło Gerarda, który nie sądził, że Frank tak szybko pójdzie na przód.-Nie chciałem cię budzić, wiec poszedłem rano do sklepu.
W odpowiedzi dostał tylko znudzony, lekko zawieziony wzrok chłopaka.
- Hej... kupiłem ci żelki?- Wstał i pokazał mu pokaźną paczkę pełną kolorowych słodkości. Uśmiechnął się zawstydzony.- Wiśniowe?
- Frankie!- Way słysząc to poderwał się i zawiesił na szyi Iero.-Kocham wiśniowe!-Po chwili sam zorientował się, jak przesłodził sytuację. Odsunął się i znowu zakopał w stercie poduszek.
- A dziękuje ?
- Moja zdobycz, udało mi się przechytrzyć cię w sprytny sposób, teraz będziesz cierpieć.
- Kocham cię.- Powiedział przez śmiech, przyglądając się chłopakowi.
- A ja kocham moje żelki, możesz odejść.
Frank tylko odwrócił się i zabrał za rozpakowywanie rzeczy.
- Eem...Iero ? Bo... co będzie jak wrócimy do domu?
- Normalnie, wrócimy do szkoły.
- No, tak... ale wiesz, moja rodzina, oni mogą być lekko powiedziane... źli.
- Nie wiem Gee, skąd mam widzieć. Mam nadzieję, że nie zostaniesz zamknięty w piwnicy na laata... Aha, no i postanowiłem się przejść obok tego .... pacy mojej mamy.- Skrzywił się wypowiadając tą frazę.- No i tak jakoś wyszło, że spotkałem pod wejściem kilku bardzo miłych gości. Jakoś tak dałem im zapalić i stwierdzili, że wprowadzą mnie tam i to bez problemu. A skoro ja wejdę to ty też. Możemy dzisiaj iść, popytać czy ktoś ją pamięta.
- Ja nie wiem czy to dobry pomysł Frank.
- Oj daj spokój... co może się stać ? To tylko klub z ... miłymi paniami.
Gerard wahał się, bo nie chciał wpadać z impetem na jakieś imprezy... lekko mówiąc- dla dorosłych. Ale chciał też pomoc Frankowi, dlatego po chwili był pewny co zrobi.
- Oh Frankie, pójdę z tobą.- Spuścił głowę i poczuł jak czyjeś ręce oplatają go w pasie.
- Dziękuje Gee.- Wyszeptał w jego długie, czarne włosy i pocałował w skroń.- o 20 mamy być pod wejściem. Będą na nas czekać.
Wstał i usiadł w fotelu biorąc za jakiś komiks.
Gerard dalej był zaskoczony całą sytuacją. Nie miał zamiaru w nic się pakować.****
-Gee, pośpiesz się, bo nie zdążymy i nie wejdziemy.
- No, ale przecież idę.
Frank przemykał między ciemnymi uliczkami czekając na Gerarda, który szczerze mówiąc nie miał ochoty nigdzie iść, a szczególnie o tej godzinie.
CZYTASZ
We're Shooting Teenagers [ FRERARD ] [zakończone]
FanfictionGerard nie lubi ludzi. Nie lubi niczego. Właściwe on nawet nie żyje, on tylko jest. Cholerna wymuszona egzystencja.... Ale czy da się przeżyć... a raczej istnieć bez jakichkolwiek niespodzianek ? Iero na nowo nauczy go co znaczy "żyć".