Starał się, naprawdę się starał, ale nie potrafił ukryć spojrzeń w kierunku chłopaka w trakcie lekcji. Był zbyt zafascynowany jego urodą. A przede wszystkim pięknym uśmiechem, którego Iero wręcz nadużywał. Nie... widoku jego pięknych, białych perełek nie było nigdy za dużo.
Lekcja minęła im szybko. Jednak Gerard wcale nie miał zamiaru rzucić się Frankowi na szyję i za wszystko przeprosić. W sumie nie miał za co przepraszać. Zachował się jak to było w jego zwyczaju, czy było słuszne czy nie, to już każdy powinien stwierdzić sam.
Po zajęciach szybko się ubrał i nie zwracając na nikogo uwagi podszedł do oszklonych drzwi. W ostatniej chwili poczuł ja ktoś zatrzymuje go ciagnąć za ramię.
- Way! Pozwól mi wszystko ci wytłumaczyć.
- Iero...- Gerard poznał jego głos i nie odwracając się mógł łatwo to stwierdzić.
- No proszę.
- Eh...- Gerard nie chciał z nim rozmawiać, ale stwierdził, że da mu szanse chociaż się wygadać.- Możesz przyjść dzisiaj o szesnastej. Matka jedzie z bratem do kuzynki. Ale masz być równo, inaczej cię nie wpuszczę.
Frank na to nie odpowiedział. Rozluźnił tylko uścisk i pozwolił Gerardowi swobodnie wyjść.
Gdy Way znalazł się na dworze zaczął dość szybko i energicznie podrygiwać. Nienawidził zimy i jej cech. A chłodu w szczególności. Szedł powoli i uważnie, żeby przypadkiem nie wylądować na tym okrutnym, zimnym tworze zwanym lodem. Okropna substancja...Do domu wrócił godzinę później niż zazwyczaj. Dokładnie tyle zajęło mu powolne chodzenie po oblodzonym chodniku i omijanie większych i bardziej niebezpiecznych miejsc.
Wtoczył się do środka z ulgą i zdjął z siebie ciężkie ubrania. To była kolejna rzecz, której Way nienawidził podczas zimy- warstwy ubrań. Swetry, bluzy, na to kurtki, szaliki, czapki i chuj wie co jeszcze. Ciężkie buty, które ledwo dawały się zdjąć, oraz to uczucie duszności gdy przebywało się tak ubranym chociażby w sklepie.
Po uwolnieniu się od tak ciężkiej zbroi mógł swobodnie opaść na fotel w salonie. Był sam w domu, Donna jak zapowiedziała pojechała z młodym do kuzynki Gerarda. Nie przepadał za nią. Zawsze zawyżała swoje umiejętności i uwielbiała być przez wszystkich kochana. A Gerard tego wprost nienawidził. Nie chciał być wielbiony, czy nawet lubiany. Wolał być omijany, wytykany palcami i czasem nieraz wyśmiewany. Bo w środku był całkiem delikatny i kiedy ktoś zostawał z nim na dłużej, miał pewność, że nie jest fałszywy. Z Gerardem przyjaźniło się bardzo mało osób, a właściwie można było zaliczyć do tego tylko Iero. Dlatego Way dał mu szansę. Bo wiedział, że Frank nie dając mu spokoju, naprawdę musi widzieć w nim coś wartościowego.
Jednak nie wiedział, czy pociągnie tą przyjaźń dłużej. Ich wzajemne relacje dawno przestały przypominać przyjacielskich, ciężko byłoby do tego wrócić. Gerard wolał olać sprawę, zapomnieć, zamknąć rozdział, niż coś usilnie naprawiaćSpojrzał na zegarek. Do szesnastej zostało tylko kilka minut. Wstał ociężale zataczając się do pokoju. Nie miał zamiaru sprzątać przed przyjściem chłopaka. Właściwie nigdy nie sprzątał dla kogoś. Uważał, że każdemu należy się trochę prawdy, nie chciał sprzątać na pokaz, tym samym oszukując ludzi jaki jest. Po co udawać, po co stwarzać sztuczne pozory? Gerard nigdy nie rozumiał tych wymuszonych zachowań. Nie wiedział, dlaczego ludzie udają, fałszują i robią coś czego tak naprawdę nie chcą.
Z myślenia wyrwał go dzwonek do drzwi. A więc już przyszedł. Podszedł do drzwi z niezadowoleniem uchylił je wpuszczając do środka zimne powietrze.
- Gerard! Już myślałem, że mnie nie wpuścisz.
Way popatrzył na zegar wiszący w przedpokoju. Była równa szesnasta, chłopak pilnował czasu. Zależało mu.
- Wyrobiłeś się, więc oto i jestem.
Pozwolił mu się rozebrać i przejść do jego pokoju. Sam dokładnie zamkną drzwi i upewnił się, że cholerny, zimny wiat na pewno nie ma dostępu do domu.
Frank skierował się automatycznie do jego pokoju, a Gerard zrobił to samo. Kiedy znaleźli się już w pomieszczeniu, nie wiedzieli od czego zacząć. Nastała cisza, co chwila zagłuszana ciężkimi oddechami. Promienie zimowego słońca wydostały się zza chmur i lekko oświetliły pomieszczenie, nadając mu charakterystyczny nastrój.
Frank odrazu zauważył, że Gerard pomimo swojego wewnętrznego zamknięcia, usilnie pragnie zacząć już temat i przetrawić go jak najszybciej. Siedział na swoim łóżku wpatrując się usilnie w każdy ruch Iero.
Za to Frank nerwowo strzelał palcami przegryzając dolną wargę.- Emm... No więc?- Gerard zaczął się powoli niecierpliwić.
- Oh tak, chciałeś wiedzieć dlaczego mnie nie było? Więc jak się domyślasz trafiłem do poprawczaka, chociaż w sumie sami nie wiedzieli dlaczego. Niby byliśmy tam nielegalnie z wielu powodów, ale nie zrobiliśmy nic złego. W ostateczności wypuścili mnie bez uwag i oto jestem.
- Tyle? Robiłeś wielką sprawę z czegoś takiego?
- No chyba...- Frank widocznie czegoś chciał i to od samego Gerarda. Przyszedł tu z konkretnego powodu, jednak wahał się, nie był pewny.
- Powiedz o co chodzi, albo możesz juz wyjść.- Gerard zauważył jego desperację i próbował go jakoś popchnąć w stronę upragnionej rozmowy.
- Bo widzisz, ja... pobyt tam był naprawdę ciężki, a to mój pierwszy dzień w domu. Eh, nawet nie nazwałbym tego domem, ci ludzie nie chcą ze mną rozmawiać, nie wiem czy znowu mnie nie oddadzą. Dlatego tu przyszedłem, jak mnie zabiorą to raczej już nie wrócę i...- Łzy zaczęły mimowolnie płynąc mu po twarzy, ręce niezdarnie się trzęsły, a głos załamywał.-Ja nie chcę więcej uciekać. Nie chcę zmieniać rodzin co kilka miesięcy, naprawdę chcę tu zostać.
- Chcesz zostać w miejscu, gdzie ci ludzie chcą cię wykończyć?- Gerard był tym lekko zdziwiony, a nawet zdezorientowany.
Frank poruszył się niepewnie, przysuwając się do Waya.
- Tak, chcę już zostać. I tak niedługo będę mógł nareszcie się od nich wyprowadzić. Ale do tego czasu muszę tu zostać, nie zniosę kolejnej wyprowadzki.Kiedy rozżalony głos Franka ponownie się załamał, tworząc coś w rodzaju szczenięcego skomlenia, Gerardowi coś ścisnęło to nieczułe serce i jednym ruchem przyciągnął do siebie chłopaka mocno go obejmując. Franka bardzo to zdziwiło, bo sposób w jaki Way odnosił się do niego wcześniej był niemal oschły. Jednak bez pretensji wtulił się w ciepłą i jak się mu zdawało bezpieczną posturę Gerarda. Zacisnął mocno skrawek jego bluzy i pozwolił by łzy powolnie w nią wsiąknęły.
- Nie płacz Frank.- Delikatnie, choć niepewnie pogładził jego przydługie włosy.- Nie chcę żebyś płakał.
- To co mam robić? Skakać ze szczęścia, że znowu cię stracę?- Jego głos został stłumiony przez materiał, jednak Gerard bardzo dobrze go usłyszał. Był poruszony tym, że Frank po raz pierwszy wspomniał o tęsknocie wobec niego. Wcześniej nie było to oficjalnym powodem.
- Nie. Ale możesz na przykład cieszyć się z tego co masz, co już na pewno ci nie ucieknie.- Przytulił go do siebie mocniej, delikatnie przytrzymując w pasie.
- Wybacz mi Gee...
- Nie mam czego. Ale jeżeli to właśnie chcesz usłyszeć to proszę bardzo. Wybaczam ci Frank. Nie pozwolę, żebyś znowu odszedł.
Iero lekko oderwał się od przyjemnie ciepłego chłopaka i podniósł głowę, niezdarnie spoglądając mu w zielone oczy.
- Czy mogę tu trochę zostać?
- Możesz.- Zaśmiał się przeciągle.- A ja przyniosę ci koc bo strasznie się trzęsiesz.- Wypuścił Franka z ramion i wstał kierując się do drzwi.
Frank obserwował go dokładnie, nie mogąc nadziwić się jak szybko Way potrafi zmieniać swój nastrój. Ze złego, wręcz obrażonego na delikatny i opiekuńczy.
- Oh nie, nie trzęsę się z zimna. Chociaż w sumie...- Zaśmiał się uroczo, co przyprawiło Gerarda o dreszcze i przewróci teatralnie oczami.- Będzie mi cieplej jak tu wrócisz.- Obdarzył go ogromnym, szczerym uśmiechem na pół twarzy.
Co innego mógł zrobić jak nie wrócić i przytulić go ponownie?
CZYTASZ
We're Shooting Teenagers [ FRERARD ] [zakończone]
FanfictionGerard nie lubi ludzi. Nie lubi niczego. Właściwe on nawet nie żyje, on tylko jest. Cholerna wymuszona egzystencja.... Ale czy da się przeżyć... a raczej istnieć bez jakichkolwiek niespodzianek ? Iero na nowo nauczy go co znaczy "żyć".