XXXI

744 129 58
                                    

Kiedy Way obudził się po raz drugi odzyskał już pełną możliwość ruchową i mógł bez problemu wstać w poszukiwaniu chłopaka. Przetarł energicznie oczy i podniósł się lekko zataczając.
Dopiero mógł zauważyć, że Frank zdążył się całkowicie rozpakować. Nie tak jak w lecie. On na prawdę chciał zostać. Dla Gerarda. Dla niego.

W końcu całkowicie doszedł do siebie i skierował się do kuchni, z której dochodziły ciche dźwięki. Stanął w progu drzwi i zaczął przyglądać się niskiemu chłopakowi, który usilnie kręcił się przy blacie.

Gerard podrapał się po karku i ziewnął przeciągle, zwracając tym na siebie uwagę Iero.

- Wstałeś?- Frank zwrócił się w stronę chłopaka i podszedł do niego kładąc ręce na jego talii.

- Chyba tak...

- Powiesz mi co się dokładnie stało? Jak już...No wiesz, wyszedłem.- Temat był niewygodny. Szczególnie, że mógł zakończyć właśnie to co się rozpoczęło, ale musieli wyjaśnić sobie kilka spraw.

- Muszę?

Frank w odpowiedzi tylko kiwnął głową, oddalił się od chłopaka i jednym ruchem usadził go na krześle obok, samemu siadając naprzeciwko.

- Bo ja nie wiem jak to teraz będzie... dopóki ojciec tu jest, nie będzie normalnego... związku.- Gerard wyrzucił z siebie te słowa powoli, chociaż bardzo ostrożnie, dokładnie akcentując każą zgłoskę.- A twoi rodzice? Gdzie oni w ogóle są? Jak tylko mnie zobaczą to...

- Spokojnie. Wyjechali do rodziny na dwa dni. Siedzę sam. Możesz zostać jeśli chcesz.

Gerard rozejrzał się uważnie po pomieszczeniu, analizując jacy są opiekunowie Franka. Na pierwsze wrażenie wszystko było perfekcyjne. Ułożone kubki, umyte szafki... Ale to nie byli prawdziwi oni. Zacieki, wgniecenia, uszczerbki na drewnie. Way był spostrzegawczy. Widział więcej niż zwykli ludzie. Widział w tym wszystkim rzucane talerze. Kłótnie, krzyk i wieczna nienawiść. Widział wiecznie ukrywany strach Iero. Bał się tych ludzi, a milczał. Całkiem możliwe, że pobyt w ośrodku był lepszy niż to co przeżywał tu, a jednak wrócił. Ciągle wracał. Dla niego?

W końcu otrząsnął się z przemyśleń i wrócił do omawianego tematu. Wzdrygnął się na myśl, że będzie musiał z nim o tym rozmawiać. Analiza wzrokowa była dużo lepsza...

- Jak ojciec się dowie...

- Przestań się tak nim zamartwiać.- Popatrzył Gerardowi w oczy, które definitywnie okazywały strach.- Nic ci więcej nie zrobi. Musimy zgłosić to najlepiej na policję.

- Pojebało cię Iero?? Raz już mieliśmy z nimi bliskie spotkanie. Nie uwierzą nam.

- Uwierzą jak zobaczą to.- Delikatnie odgarnął ręką czarne włosy z twarzy chłopaka ukazując ogromnego siniaka i mocno przekrwione oczy.

- To tylko pogorszy sprawę.- Pokręcił przecząco głową, dając Frankowi do zrozumienia, że to zdecydowanie nie jest to na co liczy.

- Gerard...- Położył dłoń na tej chłopaka i delikatnie ją pogładził.- Nie pozwolę, żebyś działał sam. To bardzo niebezpieczne. Robił to już kiedyś?

- Czy mnie bił?- Jego ton wyrażał obojętność, a nawet irytację. Zupełnie jakby było to kolejne zwykle pytanie i jeszcze zwyklejsza odpowiedź.- Nie. Czasami miał jakieś problemy co do mojego zachowania czy wyglądu, ale wcale się mu nie dziwię. Było w porządku aż do... No wiesz, do ciebie.

- Przepraszam za tamto Gee.

- Nie przepraszaj.- Wstał wysuwając swoją rękę z tej należącej do chłopaka.- W końcu musiał się dowiedzieć. Powinieneś się cieszyć, że nie ruszył ciebie.- Odruchowo podszedł do blatu i wziął kawę, którą zdążył zrobić Frank.

- Ona była dla mnie... ale dobra.- Machnął energicznie ręką uśmiechając się tak, żeby nie zauważył tego Way.- Weź sobie.

Gerard niepewnie przyłożył gorący kubek do ust, a w kuchni nastała niezręczna cisza. Obaj tkwili w punkcie bez wyjścia i dobrze o tym wiedzieli. W pomieszczeniu było słychać tylko tykanie zegara i świst zimnego powierza za oknem.

- Wiesz... a może...- Frank się wahał, chociaż wiedział, że to jedyne wyjście. Był na to gotowy.- Może udajmy, że nic między nami nie ma?

- W sensie?

- No wiesz..- Niezręcznie odwrócił wzrok od chłopaka. Nie chciał patrzeć mu w oczy.- Może wrócisz do domu powiesz, że się przewidzieli i przez jakiś czas to uśpimy.

- Chcesz ze mną zerwać?- Gerard zawsze był bardzo bezpośredni, jednak tak szybkie pytanie zbiło lekko Franka z tropu. Przestraszył się tego, jak zabrzmiały te słowa.

- Przecież nie na poważnie.- Frank wstał żywo gestykulując. Przechadzał się po pomieszczeniu intensywnie myśląc.-Udamy, że tak naprawdę mało co się znamy. Wszystko ucichnie i w końcu wrócimy do normalności.

- Normalności? Chcesz się ukrywać?

- Spokojnie Gee... Wszystko ucichnie, ojciec zostawi cię w spokoju, będziemy razem. W końcu coś się zmieni i ujawnimy się.

- Myślisz, że uwierzy? Całowałeś mnie. Widział to.- Gerard był coraz bardziej poddenerwowany. Nie podobało mu się myślenie Iero.

- Powiemy, że robiłeś u mnie projekt, a ja jestem po prostu psychicznym pojebem i lubię całować ludzi. No proszę Gee... To jedyne wyjście. Chyba, że wolisz faktycznie się rozejść.

- Nie! Nie...- Gerard zamyślił się wbijając wzrok w nieskazitelnie czyste, białe okiennice.- Dobrze. Ale Frank...- Odwrócił wzrok wpatrując się w szeroko otwarte oczy Iero.- Obiecaj mi, że jak tylko sprawa ucichnie wrócisz i będzie jak dawniej.

- Dawniej?- Frank w końcu się zatrzymał, spoglądając nerwowo na chłopaka. Oczy zaszły mu łzami i głos zaczął się trząść.

- Przed tym... wszystkim. W Newark.

- Podobało ci się to?- Powoli ruszył z miejsca i podszedł do Gerarda. Położył swoje drobne dłonie na jego klatce piersiowej i uniósł głowę patrząc mu w oczy.

- Wiesz... mi zależy.

- Nie odpowiedziałeś na pytanie. Nie unikaj rzeczywistości.

- Nie unikam. Rzeczywistość jest przeszłością. Powtórzę, mi zależy.

- Obiecuję, że wrócę.

- Chyba powinienem już iść.- Gerard wyplątał się z ramion Franka i ledwo idąc skierował się do wyjścia.

Przybiegł do domu Iero bez ciepłych ubrań, które faktycznie chroniłyby go od zimna, tworząc grube warstwy, więc wyjście zabierając wszystkie swoje rzeczy też było dosyć proste. Założył tylko buty i lekką kurtkę, czyli jedyne co zabrał wybiegając z domu.

- Czekaj! Zostawisz mnie teraz? Bez pożegnania na tak długi, nieokreślony czas? Gerard...?

- Frank, sam tego chciałeś.- Zatrzymał się we framudze drzwi w ostatniej chwili.

- Bo chcę cię chronić.

- Wiem.

- Gerard!- Frank rzucił się biegiem, ale już nie zdążył.

Głuchy krzyk niósł się po korytarzu. Krzyk, który aktualnie nic już nie znaczył. Niby nie kończyli, dalej byli razem, ale czy prawdziwie?

Cisza. Poprzedzona krzykiem i głuchym trzaskiem. Trzaskiem białych, drewnianych drzwi wejściowych.

Frank sam nie wiedział, czy postąpił właściwie. Nie chciał stracić go ponownie, robił to tylko ze względu na jego bezpieczeństwo. Nie mógł dłużej cierpieć patrząc na jego obrażenia i wiedząc, że to jego wina. Nawet jeżeli nie do końca nią była.

_________________________________________
Aluzja. Wszystko jest aluzją.

We're Shooting Teenagers [ FRERARD ] [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz