- Spokojnie Frank... nikt ci nie ucieknie.
- Wiem, gdzie mieszkała moja mama, zanim mnie zostawiła, możliwe, że dalej tam będzie. Jednak jeżeli nie, ponoć właściciel budynku dalej żyje, on może coś wiedzieć.
- Frank.- Gerard wstał i położył mu ręce na barkach.- To było piętnaście lat temu.
- Wiem, ale co innego nam zostaje ? Chodź.- Wskazał ręką drzwi po czym zaczął się ubierać.- Może akurat się uda.
Już po chwili zbiegli do holu i wyszli na ruchliwą ulicę. Frank przystanął i obejrzał się kilka razy w rożne strony po czym ruszył zdecydowanym marszem we wskazanym kierunku.
- To powinno być zaraz za tą ulicą i...- przyspieszył kroku po czym stanął jak wryty widząc co ukazuje się za zakrętem.- No to tu...
Zawrócił i znowu zahamował. Chodził tak skręcając we wszystkie możliwe ulice.
- Spokojnie. Opanuj się.
- A-Ale.. - zaczął się jąkać, jednak Gerard pociągnął go za ramię i mocno wbił w ziemię.
- Frank.- Spojrzał mu głęboko w oczy.- Przypomnij sobie na spokojnie, gdzie to jest.
- Eh wiem, zachowuję się jak dziecko. Ale kurwa czasami myślami już ją znalazłem, a wtedy dowiaduję się, że to kolejna ślepa uliczka.
Stali na pustej drodze w otoczeniu pięknych, jednorodzinnych domków. Wydawały się takie spokojne...Idealne rodziny właśnie jadły tam idealne śniadanie. W akompaniamencie uśmiechów i pochwał. W obecności ładu i spokoju.
Sytuacja Franka nigdy nie wyglądała tak "idealnie". Nigdy nie była nawet trochę podobna do normalnych, rodzinnych relacji.
A co jeżeli co ludzie mieli jeszcze bardziej przesrane ? Co jeżeli jakimś cudem oni byli w jeszcze większych kłopotach ? Czy w ogóle dało się gorzej ?
Frank nie znał odpowiedzi na te trapiące go pytania. Czuł jak ręce Gerarda zaciskają się na jego barkach mocno nim potrząsając.
Po chwili już nie słuchał co mówi Gee. Jedna, samotna łza spłynęła mu po policzku, a on bez siły oparł się głową o jego klatkę piersiową.
Gerard był zdziwiony tak szybkim ruchem Franka. Na początku stał wcale się nie ruszając, jednak po jakimś czasie delikatnie go do siebie przytulił. Czuł jak łzy chłopaka powoli wsiąkają w jego bluzę.
W końcu Iero oderwał się i bez słowa ruszył w dosyć pewnie wybranym kierunku.
Gerard nie pytając podążył ufnie za nim. Wpuścił do płuc świeże powietrze. Ostatnio czuł się naprawdę wolny. Telefon wyłączył, lepiej, żeby nikt go nie namierzył. Co za tym idzie jedyną osobą z jaką miał kontakt to Frank. W sumie tak też było zanim uciekli.
Zanim zauważył wpadł zamyślony na stojącego na środku ulicy Franka.
- Iero !- Odgarnął włosy z oczu i spojrzał w tym samym kierunku co jego przyjaciel.- To... Tutaj ?
-Yhm...
Stali przed starą kamienicą. Okna były szczelnie zasłoniete, a tylko dosyć świeżo odmalowany, jednak wciąż była to tylko bardzo stara kamienica.
Frank powoli podszedł do drzwi i zastukał kołatką w stare drewno. Odsunął się i czekał.
Czekali dosyć długo zanim uchyliły się ukazując w środku drobną, starszą kobietę.
Wyglądała przyjaźnie.- W czym mogę pomóc ?
- Dzień dobry, nazywam się Frank Iero i mam pytanie, czy jest możliwość przeglądnięcia mieszkania 32A ? Mieszkałem tam kiedyś z moją matką, być może to jedyna droga w odnalezieniu jej.
CZYTASZ
We're Shooting Teenagers [ FRERARD ] [zakończone]
FanfictionGerard nie lubi ludzi. Nie lubi niczego. Właściwe on nawet nie żyje, on tylko jest. Cholerna wymuszona egzystencja.... Ale czy da się przeżyć... a raczej istnieć bez jakichkolwiek niespodzianek ? Iero na nowo nauczy go co znaczy "żyć".