Gerard siedział od godziny w swoim pokoju. Cudem wyminął ojca siedzącego w kuchni, ale nie obyło się bez rozmowy. Był nieco bardziej opanowany, ale dalej dało wyczuć się od niego alkohol.
Chłopak starał się mu jakoś wytłumaczyć, że Frank nic dla niego w ten sposób nie znaczy, ale średnio działało. W końcu to matka przyszła i zamknęła sprawę. Jednak Pan Way nie odpuścił. Gerard dobrze to wiedział.
Starał się coś narysować, ale nie przychodziło mu do głowy nic po za uroczymi, miodowymi oczami pewnego niskiego chłopca. Nie chciał go teraz rysować, było to zbyt niebezpieczne.
Usłyszał jak Mikey powoli naciska klamkę jego drzwi wejściowych. Zaczął stawiać na papierze energiczne kreski tak, żeby brat nie zauważył jego niepewności.
- Gerry?
- Co chcesz?
-Ja...- Blondynek pojawił się w progu drzwi ze spuszczonym wzrokiem.-... chciałem się tylko spytać czy wszystko w porządku.
- Mikey...
- Ja wiem, że nie do końca, ale nie o to mi chodzi. Byłeś u niego, prawda?
- No byłem.- Ton głosu Gerarda wyrażał coś w rodzaju zrezygnowania. Nie chciał już walczyć.
- On jest dla ciebie dobry, prawda?
- Mikey, raczej nie ma już o czym rozmawiać. Możesz na moment przestać być tą dobrą duszą i dać mi spokój?
Chłopak nie miał zamiaru wyjść. Zamiast tego rozejrzał się po pokoju i po chwili usiadł niepewnie na łóżku dalej patrząc przed siebie.
- Myślisz, że mi jest łatwo? Boję się Gerard. Ojca i całej tej sytuacji. Po prostu się boję...
- Mnie? Mnie się boisz? Myślisz, że zarażę cię tym wszystkim?
- Kurwaa no, ale nie o to mi chodzi. Boję się, że coś ci zrobią.
Gerard zaczął się irytować. Nie lubił jak ktoś się nad nim litował. To jego powinni się bać.
- Daj spokój i po prostu wyjdź.- Gwałtownie wstał przeczesując ręką kruczoczarne włosy.
- Ale...
- Wyjdź.
Wzrok Gerarda nieco go wystraszył, przez co odruchowo wstał delikatnie się skulił.
- Gerard.
- Mikey. Radzę ci wyjść. Teraz!
Ostatnie co słyszał to szybki trzask drzwi i jego własny płacz, który już po chwili wyjścia brata ogarnął całe pomieszczenie.
Wiedział, że Mikey najprawdopodobniej to słyszy, ale cieszył się, że nie wrócił. Płacz nie był kontrolowany. On po prostu czuł się naprawdę źle...*
Obudził się w środku nocy. Nie czuł nóg przez zaśnięcie w tak niewygodnej pozycji. Podniósł wzrok i gdy przyzwyczaił się do mroku spróbował ogarnąć sytuację. Leżał, a w zasadzie klęczał oparty głową o łóżko. Sam nie pamiętał kiedy zasnął. Dopiero po kilku minutach zrozumiał, że następnego dnia czeka go szkoła.
Podniósł się przecierając zamglone oczy i zapalił lampkę. Miał jeszcze dużo do zrobienia, a zbliżała się trzecia.
Stał myśląc intensywnie nad tym co robić, kiedy poczuł, że zasypia. Na stojąco. To było idealnym argumentem za rzuceniem wszystkiego i powrotem do łóżka. Przeciągnął się luzując napięte mięśnie i zgasił jedyny dopływ światła. Stał w ciemności. Musiał ponownie odzyskać wzrok, żeby móc trafić do miejsca docelowego.
Dopiero leżąc w łóżku odzyskał całkowitą świadomość i zrozumiał, że bycie w szkole oznacza nieuchronne spotkanie Franka. Nie ucieknie od niego...
Ziewnął okazale i tak jak poprzednio, zasnął nie kontrolując swojego organizmu.
*
W szkole zachowywał się jak duch jeszcze bardziej niż zwykle. Unikał praktycznie wszystkiego. Na przerwach siadał pod ścianą, obserwując czy nikt się nim zbytnio nie interesuje. Za to na lekcjach chyba po raz pierwszy nie zajmował się rysowaniem. Bacznie przyglądał się każdemu, nagłemu ruchowi. Był przewrażliwiony. I w końcu musiała nadejść ta przeklęta lekcja chemii, która za każdym razem była tym wyznacznikiem.To na niej poznał Franka, wtedy rozmawiali po raz pierwszy. To na niej też Franka odzyskał, kiedy Iero pokazał mu, że wszystko pamięta i nie chcę zapomnieć.
Dlatego właśnie Gerard jej się bał. Chociaż jego strach był nieco inny od tego co czują zwykli ludzie. Przepełniała go adrenalina, czuł mrowienie w każdym segmencie swojego ciała i miał momenty blokad, kiedy zamyślał się w swoich przekonaniach. Ale nie był przerażony. Nie tym razem.
Sam wmawiał sobie, że ktoś taki jak Iero nie może wywołać w nim aż tyle emocji. A ponoć jak bardzo czegoś chcemy to jesteśmy w stanie w to uwierzyć.
Usiadł tam gdzie zawsze. Chciał zając inne miejsce, ale jak na złość wolnych już nie było.
Po rozpakowaniu, zapatrzył się w jakiś nieistotny punkt i czekał. Sam nie wiedział na co. I wtedy poczuł obok siebie czyjąś obecność. Dobrze wiedział kto to był.
Jednak wtedy do sali wszedł też nauczyciel i obaj o sobie zapomnieli.
Co dziwne żadnego nie kusiło, aby spojżeć na tego drugiego. Nie czuli nic. Kolejna, nudna lekcja.
Gerard sam nie mógł zrozumieć dlaczego ktoś, kto jeszcze dzień temu wywoływał w nim drganie, dzisiaj kompletnie nie zwraca na siebie uwagi. Ale czekał dalej. Wciąż patrząc się na przeciwległą ścianę.
- Może... Pan Way?
- Hm?- Dopiero pytanie nauczyciela wytrąciło go z transu i mógł spojrzeć pogardliwie w jego stronę.
- Zechcesz rozpisać nam to równanie?- Nauczyciel też nie był zafascynowany tematem, który omawiał. Kolejne zadania, kolejna klasa... ten sam schemat.
- Nie.- Odpowiedział poprawiając się na niewygodnym krześle.
- Jak to nie?- Odpowiedz Gerarda nieco go zgubiła.
Faktycznie nie był prosty, a często sprawiał nawet problemy, ale nigdy nie stawiał się nauczycielom. Zwyczajnie nie widział w tym sensu. Wolał jakkolwiek wykonać polecenie i bezkonfliktowo wrócić do kochanej ławki. Ale nie dzisiaj. Tego dnia nie miał ochoty rzucać się w oczy.- Po prostu nie. Mam to Panu przeliterować?
- Gerard, to nie było pytanie z wolnym wyborem. Do tablicy.
- Nie wstanę z tego krzesła przed dzwonkiem i Pan dobrze o tym wie. Nie ma sensu się kłócić.- Wywrócił oczami wzdychając.
W klasie zapanowała kompletna cisza. Zza okna można było usłyszeć świst wiatru, a nawet poszczekiwanie psów z oddali.
Wtedy zadzwonił też dzwonek oznajmujący koniec lekcji i Gerard po prostu skierował się do wyjścia, jak gdyby nic się nie stało.
Po drodze minął Franka nie patrząc mu w oczy i uświadomił sobie coś bardzo istotnego. Przesiedział całą lekcję. Frank się do niego nie odezwał.Z jednej strony poczuł lekki zawód... Za to z drugiej był z siebie dumny.
Tak będą wyglądały kolejne tygodnie. Bez Iero. Perfekcyjnie.Szedł przez korytarz szybciej niż zazwyczaj. Musiał wychodzić ten niepokój, który powoli wkradał się do jego wnętrza.
Zrozumiał, że od dzisiaj tak będzie żył. Nie wiedział ile to potrwa, tyle ile powinno. Jakiś czas...
Nic prostrzego.
Prawda?
CZYTASZ
We're Shooting Teenagers [ FRERARD ] [zakończone]
FanfictionGerard nie lubi ludzi. Nie lubi niczego. Właściwe on nawet nie żyje, on tylko jest. Cholerna wymuszona egzystencja.... Ale czy da się przeżyć... a raczej istnieć bez jakichkolwiek niespodzianek ? Iero na nowo nauczy go co znaczy "żyć".