Kiedy Frank wyszedł z łazienki był już przebrany i wyraźnie rozbudzony. Staną przed łóżkiem na którym leżał Gerard i zilustrował go wzrokiem.
- Idziesz czy mam iść sam, żeby jakiś psychopata morderca w stroju królika nabił moją głowę na pal ?
- Że co ?!
- No chodź, trzeba zobaczyć ten adres.- Frank nie potrafił ukryć uśmiechu.
Way wstał powoli i poczuł jak kręci mu się w głowie. Przytrzymał się szafki nocnej i skierował do drzwi ubierając przy tym zaspany buty.
- Gee pośpiesz się, bo wszystko nam pozamykają.
- Cały dzień chciałeś leżeć, a teraz nagle ci się wzięło na zwiedzanie ?
- Tak.- Uniósł brew i oparł się plecami o ścianę.- Już ?
Gerard przytaknął i razem wyszli z budynku. Słońce powoli zmieniało już swoje położenie, a tłum na chodniku zawężał się.
- Z dokumentu wynika, że to dosyć blisko, ale kawałek musimy przejść.- Przyspieszył kroku, więc Gerard zrobił to samo.
Przez chwilę szli w całkowitej ciszy, ale najwyraźniej Iero zaczęło to przeszkadzać, bo co chwila otwierał usta, zupełnie jakby chciał coś powiedzieć, ale się wahał.
- Emm... Frank ? - W końcu to Gerardowi udało się coś z siebie wyciągnąć.- Bo tak myślałem... to wtedy na tym na tym dachu no wiesz...- Chciał jakoś poruszyć ten temat, żeby wiedzieć na czym stoi, jednak bał się odpowiedzi.
- Jasne, wiem wiem. Jesteśmy przyjaciółmi.- Przerwał mu Frank.- Najlepszymi przyjaciółmi i... mam nadzieję, że to nic nie zmieni.
Gerarda coś bardzo mocno zakuło w sercu. Z jednej strony właśnie tego chciał, nie zepsuć tych relacji, jednak z drugiej czuł, że ta odpowiedz go wyniszczy.
- Tak, dokładnie to chciałem powiedzieć.
- Cieszę się, że się zgadzasz.- Iero uśmiechnął się niemrawo.
Obaj odwrócili wzrok i niepewnie drgnęli, kiedy zetknęli się ramionami.
- O patrz ! To chyba gdzieś tutaj.- Iero ucieszył się widząc zbliżający się numer placówki. Przerwało to niezręczną ciszę i narastające napięcie.
- Ale Frank, tu nie ma żadnego biura, czy czegoś w tym stylu. Tu nawet nie ma ...sklepów. - Zatrzymał się kiedy zobaczył czerwone, podświetlone zasłony widniejące w ogromnych oknach. Budynek był duży i wydawałoby się... ekskluzywny ?
- Nie rozumiem. Nie ma tu szyldów, ani zapraszających drzwi.- Tupnął nogą jak małe dziecko i zadumał się patrząc na okiennice.
- Yh... bo Frank... to chyba nietypowe miejsce.
- Jak nietypowe, Gee co ty pieprzysz, co jest w tym.... Oh....- Mały Iero zrozumiał o co chodziło Gerardowi. Brak szyldu, brak ulotek, brak kręcących się ludzi, a przede wszystkim zasłonięte okna.
- Niestety. Nie wejdziemy tam, nie w puszczą nas.
- Nie, to niemożliwe. Moja matka nie pracowała w domu publicznym ! To nielogiczne !- Chciał wbiec do środka, ale Gerard przytrzymał go w tali i podniósł kilka centymetrów nad ziemię, żeby mieć pewność, że Frank jakimś cudem się nie wyrwie.
- Daj spokój, nie wpuszczą cię.
- Ale Gee... Teraz wszystko jest jasne. Dlaczego mnie oddała.- Spojrzał na niego zapłakanymi oczami.- Byłem niechcianym wypadkiem przy pracy, rozumiesz ?!
CZYTASZ
We're Shooting Teenagers [ FRERARD ] [zakończone]
Fiksi PenggemarGerard nie lubi ludzi. Nie lubi niczego. Właściwe on nawet nie żyje, on tylko jest. Cholerna wymuszona egzystencja.... Ale czy da się przeżyć... a raczej istnieć bez jakichkolwiek niespodzianek ? Iero na nowo nauczy go co znaczy "żyć".