XVI

911 149 102
                                    

Kiedy Frank wyszedł z łazienki był już przebrany i wyraźnie rozbudzony. Staną przed łóżkiem na którym leżał Gerard i zilustrował go wzrokiem.

- Idziesz czy mam iść sam, żeby jakiś psychopata morderca w stroju królika nabił moją głowę na pal ?

- Że co ?!

- No chodź, trzeba zobaczyć ten adres.- Frank nie potrafił ukryć uśmiechu.

Way wstał powoli i poczuł jak kręci mu się w głowie. Przytrzymał się szafki nocnej i skierował do drzwi ubierając przy tym zaspany buty.

- Gee pośpiesz się, bo wszystko nam pozamykają.

- Cały dzień chciałeś leżeć, a teraz nagle ci się wzięło na zwiedzanie ?

- Tak.- Uniósł brew i oparł się plecami o ścianę.- Już ?

Gerard przytaknął i razem wyszli z budynku. Słońce powoli zmieniało już swoje położenie, a tłum na chodniku zawężał się.

- Z dokumentu wynika, że to dosyć blisko, ale kawałek musimy przejść.- Przyspieszył kroku, więc Gerard zrobił to samo.

Przez chwilę szli w całkowitej ciszy, ale najwyraźniej Iero zaczęło to przeszkadzać, bo co chwila otwierał usta, zupełnie jakby chciał coś powiedzieć, ale się wahał.

- Emm... Frank ? - W końcu to Gerardowi udało się coś z siebie wyciągnąć.- Bo tak myślałem... to wtedy na tym na tym dachu no wiesz...- Chciał jakoś poruszyć ten temat, żeby wiedzieć na czym stoi, jednak bał się odpowiedzi.

- Jasne, wiem wiem. Jesteśmy przyjaciółmi.- Przerwał mu Frank.- Najlepszymi przyjaciółmi i... mam nadzieję, że to nic nie zmieni.

Gerarda coś bardzo mocno zakuło w sercu. Z jednej strony właśnie tego chciał, nie zepsuć tych relacji, jednak z drugiej czuł, że ta odpowiedz go wyniszczy.

- Tak, dokładnie to chciałem powiedzieć.

- Cieszę się, że się zgadzasz.- Iero uśmiechnął się niemrawo.

Obaj odwrócili wzrok i niepewnie drgnęli, kiedy zetknęli się ramionami.

- O patrz ! To chyba gdzieś tutaj.- Iero ucieszył się widząc zbliżający się numer placówki. Przerwało to niezręczną ciszę i narastające napięcie.

- Ale Frank, tu nie ma żadnego biura, czy czegoś w tym stylu. Tu nawet nie ma ...sklepów. - Zatrzymał się kiedy zobaczył czerwone, podświetlone zasłony widniejące w ogromnych oknach. Budynek był duży i wydawałoby się... ekskluzywny ?

- Nie rozumiem. Nie ma tu szyldów, ani zapraszających drzwi.- Tupnął nogą jak małe dziecko i zadumał się patrząc na okiennice.

- Yh... bo Frank... to chyba nietypowe miejsce.

- Jak nietypowe, Gee co ty pieprzysz, co jest w tym.... Oh....- Mały Iero zrozumiał o co chodziło Gerardowi. Brak szyldu, brak ulotek, brak kręcących się ludzi, a przede wszystkim zasłonięte okna.

- Niestety. Nie wejdziemy tam, nie w puszczą nas.

- Nie, to niemożliwe. Moja matka nie pracowała w domu publicznym ! To nielogiczne !- Chciał wbiec do środka, ale Gerard przytrzymał go w tali i podniósł kilka centymetrów nad ziemię, żeby mieć pewność, że Frank jakimś cudem się nie wyrwie.

- Daj spokój, nie wpuszczą cię.

- Ale Gee... Teraz wszystko jest jasne. Dlaczego mnie oddała.- Spojrzał na niego zapłakanymi oczami.- Byłem niechcianym wypadkiem przy pracy, rozumiesz ?!

We're Shooting Teenagers [ FRERARD ] [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz