XXVI

802 156 51
                                    

- Gee?- Głos Franka był przygaszony i zachrypnięty.

- Hm?

- Może wyjdziemy na dwór?- Leżeli na łóżku Gerarda już ponad godzinę. Bezinteresownie wpatrywali się w sufit co chwila na siebie zerkając. W pewnym momencie Frank złapał niepewnie Gerarda za rękę i już tak zostało.

- Chyba cię posrało Frank. Jest na minusie, pada śnieg i z tego co widać słońce już zaszło.- Miał rację. Na dworze było całkiem ciemno, ale to wcale nie przeszkadzało Frankowi.

- No proszę.- Przewrócił się na bok natrafiając na czerwone już policzki Waya.- Tylko na chwilę. Będzie fajnie?

Zgodnie z prawdą zauważył, że Gerard lekko się speszył.

- No dobrze. Ale tylko na chwilę. Nienawidzę zimna.

Frank energicznie się zaśmiał i wstał kierując do drzwi. Zatrzymał się dopiero przy wyjściu z pokoju starszego Waya.

- Halo? Gerard, idziesz?- Oparł się tryumfalnie o framugę i spojrzał na wciąż leżącego chłopaka.

- Czekaj... jeszcze chwila.

Frank bez zastanowienia podniósł poduszkę z ziemi i z impetem rzucił prosto w Gerarda.

- Dobra już... już idę.- Gerard wstał, otrząsnął się i przechodząc obok popchnął Franka tak, że ten upadł na przeciwległą ścianę. Ale nie miał mu tego za złe. Uśmiechnął się i ruszył za nim.

Na dole Frank pojawił się z lekkim opóźnieniem w stosunku do Gerarda, mimo, że chłopak przewrócił się po drodze kilka razy głośno przy tym klnąc. Zauważył jak z wielką starannością nakłada na siebie coraz to cieplejsze warstwy materiału.
Iero tylko zarzucił na siebie kurtkę i rękawiczki. Chciał tak wyjść, ale oczywiście Gerard go zatrzymał.

- Wolnego Iero, nie wyjdziesz tak ubrany.- pociągnął go energicznie za ramię wskazując na cienkie ubranie.

-Nie mam wyjścia, nie wziąłem nic innego.-Odparł odwracając się w kierunku drzwi, jednak został ponownie zatrzymany przez zirytowanego już Waya.

- To dam ci moje, albo Mikey'ego jak już tak bardzo się mnie boisz.- Sięgnął do szafy stojącej w przedsionku wyjmując szalik i dużo cieplejszą kurtkę. Zarzucił je na Franka niczym na dziecko i dokładnie zapiął kurtkę. Staną naprzeciw i dokładnie przyjrzał się efektom swojej pracy.- Perfekcyjnie.- Wyszeptał i tym razem sam skierował się do drzwi wychodząc.

Frank nawet nie miał czasu zaprotestować. Wiedział, że to sprawiło Gerardowi przyjemność, jednak nie zaszczycił go widokiem swojego pięknego uśmiechu. Frank bardzo tego chciał, ale niestety Gerard rzadko się uśmiechał...

Kiedy tylko wyszli Gerard momentalnie zaczął się trząść. Kulił się coraz bardziej zasłaniając szalikiem, jednak nawet to nie chroniło go całkowicie od zimna.

- Aż tak ci zimno?- Frank szedł tuż obok co chwila trącając go ramieniem. Obaj nie do końca wiedzieli gdzie idą. Szli po prostu przed siebie.

- A nie widać? Jest kurwa bardzo zimno i nie mam pojęcia jak zgodziłem się w ogóle wyjść z domu.

- Bo cię prosiłem. No dalej Gerard, zauważ w tym jakieś dobre strony.

Gerard tylko przewrócił oczami opatulając się szalikiem jeszcze bardziej. Rozejrzał się po okolicy. Może zima nie byłaby taka zła gdyby nie ten mróz? Stwierdził, że widoki były całkiem przyjemne. Rozmarzył się przyglądając całemu, białemu krajobrazowi w świetle latarni, kiedy poczuł lekkie uderzenie i paraliżujący chłód na karku. Trochę mu zajęło zanim zorientował się o co chodzi. Zatrzymał się i obejrzał w stronę Franka.

We're Shooting Teenagers [ FRERARD ] [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz