Rozdział 19

3.1K 163 17
                                    

Zadzwonił budzik. Wczoraj nastawiłam se go na wcześniej niż zawsze, bo nie o 7 tylko 6:30, żeby zrobić jedzenie dla Johna i Jack nie zauważył. Poszłam od razu na dół, jak najciszej weszłam do kuchni i zabrałam się za robienie kanapek dla Johna. Po jakiś 10 min skończyłam, zapakowałam kanapki do pojemnika i zabrałam do swojego pokoju. Na szczęście dzisiaj nie potrzebuję wielu książek, więc pudełeczko się bez problemu zmieści. Była 6:49, więc nie opłacało mi się już kłaść. Podeszłam do szafy i wybrałam, czarne spodenki z dziurami i do tego biały t-shirt z nadrukiem. Poszłam do łazienki się ogarnąć, włosy spięłam w kucyka, a makijaż ten co zawsze.
Wyszłam z łazienki była dopiero 7:03, więc nie schodziłam jeszcze na dół. Wzięłam telefon, który leżał na mojej szafce nocnej i zaczęłam przeglądać moje media.
Po jakiś 20 min postanowiłam, że zejdę na dół.
- Hej.- przywitałam się z bratem.
- Cześć, dzisiaj też zamierzasz mnie tak nastraszyć.- powiedział z uśmiechem. Ja się uśmiechnęłam.
- Już teraz ci mówię, że dzisiaj też tak późno wrócę.- oznajmiłam i siadłam przy wyspie kuchennej.
- Ej, a to może nie chodzi o naukę, co sis.- powiedział i poruszał śmiesznie brwiami, ja zaczęłam się śmiać.
- Chyba jednak nie, to tylko nauka.- powiedziałam. Naprawdę nie czuję nic do Johna.... chyba.
- Ta jasne, nie mam nic do Johna, więc jak coś masz moje błogosławieństwo.- powiedział i zaczął się śmiać, a ja do niego dołączyłam.
- Nie będzie mi potrzebne.-oznajmiłam i zaczęłam jeść śniadanie, którym była jajecznica z bekonem i do tego sok pomarańczowy.
Kiedy skończyliśmy śniadanie poszłam ubierać buty, a nagle usłyszałam jakiś hałas z kuchni, skończyłam wiązać buta i weszłam do kuchni, a tam zobaczyłam Jacka, który zbiera moje rzeczy z torebki, które są porozrzucane po całej podłodze. Cholera wziął pudełko z kanapkami Johna do ręki i musiał się kapnąć, że coś jest nie tak, ja nigdy nie biorę do szkoły śniadania, a na pewno nie kanapki. Jack patrzy na mnie pytającym wzrokiem.
- Co to ma być Emily?- spytał Jack.
- Kanapki nie widzisz.- powiedziałam.
- No co ty, myślałem, że lody.- powiedział ironicznie.- Pytam po co ci to, przecież ty nigdy nie bierzesz drugiego śniadania z domu tylko kupujesz w szkole.-oznajmił.
- No i?- nie wiem co mam wymyśle.
- Nie wystarcza ci to co jesz na stołówce.- pytał podejrzliwie.- Emily?- spytał, cholera on chyba coś podejrzewa.- Czy ty jesteś w ciąży?- spytał. W tej chwili myślałam, że pęknę ze śmiechu.
- Co? Chyba cię pojechało.- powiedziałam i zaczęłam się śmiać.- i nie na pewno nie jestem.- dodałam.- Skąd ci to przyszło do głowy?- spytałam.
- Od paru dni zachowujesz się dziwnie, jeszcze jak teraz widzę jesz dużo więcej.- powiedział i widziałam w jego oczach niepokój.
- Nie bój się nie jestem w ciąży.- powiedziałam, żeby go uspokoić.
- Na pewno, wiesz, że możesz mi zaufać.- oznajmił z troską.
- Wiem i jak by się coś na prawdę stało to będziesz pierwszą osobą która się dowie.- powiedziałam.
- Trzymam cię za słowo.- powiedział.- no to w takim razie po co ci te kanapki?- spytał.
- To...to jest dla koleżanki z klasy.- zaczęłam się jąkać.
- A po co to jest tej koleżance?- dopytywał. Jak ja nie znoszę tej jego ciekawości, ale my to mamy rodzinne, więc co zrobić.
- Bo ta koleżanka pomaga takiej biednej rodzinie, która ledwo wiąże koniec z końcem i ja daję jej te kanapki, żeby ona dała im.- powiedziałam jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie. To jedyne co mi przyszło w tej chwili do głowy. Jack widać, że się zastanawiał.
- Aha ok, jak coś to ja też mogę jakoś pomóc.- powiedział. Wow uwierzył całe szczęście.
- Nie, nie musisz.- oznajmiłam i pomogłam mu pozbierać moje rzeczy z podłogi. Spakowałam wszystko z powrotem do torby u wyszłam na dwór i czekałam ba brata, aż ubierze buty.

Lecę właśnie przez korytarz, bo przez incydent z torebką spóźniliśmy się. Jest już 3 min po dzwonku. Pierwszą mam geografię. Otwieram drzwi do klasy i wszystkie oczy na mnie.
- Emily, czemu się spóźniłaś?- spytał nauczyciel.
- Przepraszam za spóźnienie, zaspałam.- oznajmiłam i poszłam usiąść do ławki, oczywiście koło Lily.
Reszta lekcji minęła jak zwykle.

Na lunchu opowiadałam Lily o wczorajszym spotkaniu z Johnem.
- Ej, a myślisz, że on naprawdę przestał pić?- spytała przyjaciółka.
- Ale co masz konkretnie na myśli?- spytałam.
- No, bo skąd wiesz, że jak ty z Mathem wyszliście od niego, to skąd wiesz czy on znowu się nie napił.- wyjaśniła brunetka.
- No niestety nie mam tej pewności, ale ufam Johnowi.- powiedziałam.
- Ej powiesz mi coś szczerze?- spytała.
- Jasne.- odpowiedziałam.
- Czy ty czujesz coś do Johna?- spytała i znowu to pytanie, i znowu nie wiem co powiedzieć. Opuściłam głowę i patrzyłam na kolana.
- Lily...- i się zatrzymałam.- ja..ja nie wiem.- powiedziałam.
Zadzwonił dzwonek, więc poszliśmy do klasy i na szczęście nie drążyliśmy dalej tego tematu.

Po lekcjach wyszłam ze szkoły i pożegnałam się z Lily. Poszłam koło auta Matha i na niego czekałam.
Napisałam jeszcze smsa, żeby przypomnieć Jackowi, że dzisiaj znowu przyjadę późno.
- Hej.- usłyszałam Matha.
- Hej.- podniosłam głowę i się przywitałam. Oboje weszliśmy do auta.

Wchodzę właśnie po betonowych schodach i już miałam wchodzić do pomieszczenia gdzie jest John, ale się zatrzymałam. Bałam się, że zobaczę tam zalanego Johna. Popatrzyłam na Matha i wiem, że on wie czemu się obawiam tam wejść. Math posłał mi troskliwy uśmiech, który dodał mi otuchy. Weszłam do pomieszczenia i zobaczyłam, że John siedzi na kanapie i czyta jeden z magazynów, które ja przyniosłam mu wczoraj. Byłam taka szczęśliwa i nawet nie próbowałam ukryć mojej euforii. Rzuciłam się na szyje Johnowi.
- Czym zawdzięczam takim miłym przywitaniem.- powiedział i się zaśmiał.- nie wierzyłaś we mnie?- spytał z promiennym uśmiechem.
- Nigdy.- oznajmiłam.- mam dla ciebie kanapki.- dodałam i wyjęłam je z torby.
Zjedliśmy kanapki.
- To co teraz nauka.- powiedział z uśmiechem.
-Nom.- powiedziałam i wyciągnęłam książki z matmy.

Przez następne trzy godziny powtarzałam materiał z całego półrocza. Około 7 wieczorem skończyliśmy.
- Umiesz wszystko.- oznajmił z uśmiechem John. Ja tylko odwzajemniłam uśmiech. Math przez czas naszej nauki cały czas oglądał coś na telefonie.
- John, a kiedy zamierzasz wrócić do domu i do szkoły za dwa tygodnie koniec roku szkolnego, a jutro nasi mają ostatni mecz.- powiedziałam. On zaczął się zastanawiać.- ej a rodzice się nie martwią o ciebie?- spytałam.
- Powiedziałem, że będę nocował u Matha, pot pretekstem, że będziemy razem się uczyć do ostatnich egzaminów.- oznajmił.
- Okej, to w takim razie co z tymi egzaminami?- spytałam.
- Zdałem, bo nauczycielom powiedziałam, że wyjeżdżam i napisałem wszystko wcześniej.- powiedział.
- To ty to wszystko zaplanowałeś?- spytałam zszokowana.
- Można tak powiedzieć, ale miałem zamiar się zapić na śmierć.- powiedział smutny.
- Ale tak się nie stało i nie stanie.- powiedziałam i poklepałam go w ramie.- a co się takiego stało?- powiedziałam, a on tylko nagle posmutniał.- jak nie chcesz to nie mów.- oznajmiłam i wiedziałam, że ta propozycja mu się podoba.

Gadaliśmy do 10 wieczorem i umówiłam się z Johnem, że przyjdę po niego i razem pójdziemy na mecz. Pożegnałam się z nim i razem z Mathem poszliśmy do auta.

Po 15 min drogi byliśmy pod moim domem. Pożegnałam się z chłopakiem i wyszłam z auta. Weszłam do domu, a tam jak zwykle przed telewizorem był mój brat, a przed nim pudełko z pizzą.
- No hej, znowu pizza, jakby nie treningi to byś się w drzwiach nie zmieścił.- powiedziałam rozbawiona. On tylko się zaśmiał.
- To co chcesz kawałek?- spytał.
- Dawaj.- powiedziałam i zaśmiałam się.

Około północy poszłam do pokoju. Szybko się wykąpałam, przebrałam i poszłam spać, bo jutro wielki sprawdzian. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
---------------------------------------------------------
Hej mam nadzieje, że rozdział się spodobał, zapraszam do gwiazdkowania  i komentowania. Następny rozdział pojawi się we wtorek.

KorepetytorOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz