Rozdział 14

3.4K 185 4
                                    

Zbudził mnie budzik. Spojrzałam na ekran czy nie mam jakiś wiadomości. Dzisiaj 1 kwietnia, czyli Prima aprilis. Jak byłam mała bardziej obchodziłam to święto, nawet więcej ja kochałam prima aprilis, zawsze z Jackiem robiliśmy sobie żarty. Raz Jack wrzucił mi do płatków gumowego pająka albo zamienił piankę do włosów na bitą śmietanę, ale ja nie byłam mu nigdy dłużna zamiast pralinecz czekoladowych podłożyłam mu zaskchnięte błoto lub oblewałam jajko czekoladą i zawijałam w kolorowom folie i dawałam mu mówiąc, że to czekoladowe jajko. Teraz już nie obchodzę tak tego święta chyba z niego wyrosłam, ale nie mogę powiedzieć tego o Jacku i chłopakach oni zawsze w ten dzień zakładają się kto zrobi więcej żartów, a nagrodą jest ich korona, którą zrobili w podstawówce. Jack, Dylan, Chris i Max bawią się w to od podstawówki, a jak przyszli do liceum, wciągneli w to całą drużynę futbolową. W ten dzień naprawdę trzeba uważać. Nawet nie wiem czy chcę jeść śniadanie od Jacka. Podeszłam do szafy i wybrałam czarne spodnie z dziurami, zwykły t-shirt i na to szarą bluzę. Poszłam do łazienki zrobić poranną toaletę, zrobiła codzienny makijaż, włosy związała w koka i wyszłam. Wzieła potrzebne rzeczy i zeszła n dół.
- Hej.- przywitałam się kiedy weszłam do kuchni.
- Hej dzisiaj na śniadanie są płatki.- powiedział Jack.
- Mam nadzieję, że nic oprócz mleka i płatków w misce nie znajdę.- powiedziałam i się zaśmiałam.
- Nie, skończyliśmy z tym, bo matura nidługo i takie tam.- powiedział zawiedziony. Nie wierzę mu, dobra to prawda, że ma w, tym roku mature, bo jest w ostatniej klasie, ale z żartami na pewno nie skończył.
- Ta jasne.- powiedziałam sarkastycznie.
- No co wydoroślałem.- powiedział, a ja zaczełam się śmiać, on udał, że jest oburzony, a ja jeszcze głośniej się zaśmiałam.
- Dobra daj to śniadanie, bo spóźnimy się do szkoły.- powiedziałam i wystawiłam rękę po miskę. Nalałam mleka i nasypałam płatków. Zaczełam jeść, ale szybko poleciałam do zlewu to wypluć. To mleko było już stare.
- Fuj i ty niby wydoroślałeś.- powiedziałam zła na niego.
- No co mature mam naprawdę.- powiedział z cwanym uśmiechem i zaczął się śmiać. Ja wylałam zawartość mojej miski do zlewu i wziełam nowe mleko z lodówki, ale najpierw sprawdziłam czy to też nie jest zepsute.
Zjadłam śniadanie, Jack prędzej wyszedł ubrać buty, a ja pomyślałam, że nie będę mu dłużna. Wziełam papierowy talerzyk i dałam na niego dużo bitej śmietany. "Przykleiłam" się do ściaby obok drzwi i go zawołałam.
- Jack możesz tu przyjść chyba drzwiczki od lodówki się zepsóły.- powiedziałam i próbowałam niewybuchnąć śmiechem.
- Co się st....- nie było mu dane skończyć, bo talerz z bitą śmietaną wylądował na jego twarzy. Jeszcze zdjęcie na pamiątkę.
- A już nic.- powiedziałam i cały czas się z niego śmiałam. Szybko go wyminełam i poleciałam do auta, żeby Jack coś dla mnie niewymyślił. Zanim wyszłam spojrzałam na niego.
- Za dwie minut masz być w aucie.- powiedziałam, mina Jack była bezcenna był zaskoczony i chyba jeszcze niedotarło do niego co tu się zdarzyło. Ze śmiechem wyszłam do auta. Czekałam na niego jakieś 10 min. Po czy przyszedł, a ja się tylko śmiałam.

Stoję właśnie z Lily przed klasą w której mam lekcje.
- Jak ja nie lubię poniedziałków.-powiedziała Lily.
- No co ty.- powiedziałam ironicznie- ja też nie.- dodałam.
- Widziałam Dylana był cały mokry.- powiedziała z rozbawieniem Lily.
- Ciekawe, który go tak użądził i jaki będzie najlepszy kawał.- powiedziałm. Co roku chłopaki oprucz wybierania króla żartów wybierają wice króla, którym zostaje osoba, która zrobi najlepszy kawał.
- No pewnie znowu Jack wygra obie konkurencje.- powiedziała Lily i popatrzyła na mnie z cwanym uśmiechem. Jack już dwa razy z rzędu wygrywał obie te kategorie. Ja tylko się uśmiechnełam. Zadzwonił dzwonek weszłam z przyjaciółką do klasy.

Lekcje jak zwykle mijały, aż w końcu zadzwonił ostatni dzwonek na przerwę.
- Wkońcu koniec!- powiedziała zadowolona Lily.
- Nom.- powiedziałam krótko i poszliśmy w stronę wyjścia. Wyszliśmy na zewnątrz.
- To co, kiedy znowu wyskoczymy gdzieś.- powiedziała z uśmiechem brunetka.
- Może w sobotę?- powiedziałam z uśmiechem.
- Chętnie to gdzie idziemy.- spytała dziewczyna.
- Może kino?- spytałam.
- Oki to ja lecę. Pa do jutra.-powiedziała i mnie przytuliła na porzegnanie. Poszłam na autobusu.

Weszłam do domu. Miałam pół godziny do przyjścia brata i półtorej do przyjścia korepetytora. Postanowiłam, że zrobię łazanki.

Jack wrócił do domu trochę po czasie.
- Hej, co na obiad.- powiedział Jack i usiadł przy stole.
- Łazanki.- powiedziałam i podałam mu talerz z jedzeniem.- a jak prima aprilis.- spytałam i usiadłam koło niego ze swoim talerzem.
- Super.- powiedział.
- Coś więcej, kto został królem?- spytałam.
- Oczywiście, że ja trzeci raz z rzędu.-powiedział z cwaniackim uśmiechem.
- A kto zrobił najlepszy żart?- spytałam.
- Też ja.- powiedział z jeszcze szerszym uśmiechem.
- A co takiego zrobiłeś?- spytałam.
- Sprawdź snapa.- powiedział, a ja wyciągnełam telefon i weszłam w aplikacje. Odświerzyłam, od rana  nie sprawdzałam snapchata. Było mnóstwo snapów od chłopaków z drużyny jak zgaduje chwalili się komu robili kawały. Oglądałam i jadłam, a czasami wybuchałam śmiechem. W końcu doszłam do snapa mojego brata. Wybuchłam śmiechem, zobaczyłam Chrisa latającego przed szkołą bez spodni, a jego spodnie zostały wywieszone na maszt, na którym wywiesza się w różne święta flagę szkoły lub flagę narodową. Musieli to zrobić w ciągu lekcji, bo nie było ludzi przed szkołą, oczywiście oprócz chłopaków.
- No nieźle bracie.- powiedziałam i nie umiałm przestać się śmiać. Pooglądałam to jeszcze kilka razy, a Jack powiedział, że zapisal sobie ten filmik. Oboje zjedliśmy i ogarneliśmy stół. Dochodziła piąta, czyli Jack ulotnił się z domu, bo zaraz miał przyjść John. Poleciałam do swojego pokoju i wziełam książkę i zeszyt z matmy. Zeszłam na dół. Zadzwonił dzwonek do drzwi, poszłam otworzyć.
- Hej.- powiedziałam i wpuściłam go do środka.
- Cześć.- powiedział John i wszedł do domu. Rozłożył się na stole w salonie.
Zabraliśmy się za materiał. Po jakiś pół godzinie nauki Johnowi zadzwonił telefon, ale on się rozłączył. Widać po min, że się nagle zdenerwował.
- Jeśli to coś ważnego to odbierz.- powiedziałam.
- Nie, to nic ważnego.- powiedzial zdenerwowany. Telefon zaczoł znowu dzwonić. Tym razem John odebrał.
- Halo.- powiedział- nie dzwoń do mnie.- powiedział i się rozłączył.
- Coś się stało?- spytałam trochę zmartwiona, ale nie dałm tego po sobie poznać.
- Nie.- powiedział wkurzony. Nagle nie wiedziałan co mam powiedzieć, bałam się, przekroczyć jakiejś granicy, może jak teraz nie będę naciskać to może kiedyś sam mi o tym powie.          - wracajmy do lekcji.- powiedział spienty. Przez reszte korków John był cały czas spięty. Kiedy skończyliśmy to on poszedł ubrać buty, a ja kroczyłam za nim.
- Na pewno wszystko ok.- spytałam ostrożnie.
- Tak, to cześć.- powiedział i wyszedł. Zastanawiałam się czemu po tym telefonie tak dziwnie się zachowywał i kto do niego dzwonił.

Przez reszte wieczoru zastanawiałam się nad tą sprawą. Jack wrócł do domu około ósmej wieczorem. Do północy oglądaliśmy jakiś film w telewizji. Potem poszłam do swojego pokoju, wzięłam prysznic przebrałam się i ostatni raz spojrzałam na telefon i nawet nie wiem kiedy zasnełam.
---------------------------------------------------------
Hej mam nadzieję, że rozdział się spodobał, zapraszam do następnego, który pojawi się w środę.

Bardzo wam dziękuję za prawie 2 tyś wyświetleń i tyle gwiazdek. Zapraszma do czytania, bo teraz będzie coraz ciekawiej :-) :-)

KorepetytorOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz