Jak zwykle zbudził mnie budzik. Wstałam leniwie i poszłam wybrać ciuchy na dziś. Wybrałam zwykłe czarne spodnie z dziurami na kolanach, a do tego zwykły t-shirt, wybrałam jeszcze na siebie bluzę z kapturem i poszłam do łazienki się ogarnąć.
Zeszłam na dół tam jak zawsze stał mój brat i robił man śniadanie. Ubrany był w jasne jeansy i szarą bluzę z adidasa.
- Hej co dzisiaj na śniadanie.- spytałam.
- Smażony łosoś z warzywkami gotowanymi na parze.- powiedział rozbawiony.
- Ha ha ha, a tak naprawdę.- spytałam.
- A tak na prawdę to tosty.-powiedział z uśmiechem. Podał mi moje śniadanie i oboje zaczęliśmy jeść.
- Dzisiaj dyro pewnie ogłosi te konkursy.- powiedział.
- Mam taką nadzieję.-powiedziałam z nadzieją w głosie. Nie wiadomo co dyrowi może się odwidzieć , ale jak by nie zrobił to cała szkoła by go zlinczowała. Jestem pewna prawie na sto procent, że zrobi, bo nasz pan dyrektor jest w miarę spoko da się wytrzymać. Skończyłam jeść śniadanie i poszłam ubrać buty, po czym wyszłam.Stałam przed salą gimnastyczną razem z Lily. Uwielbiam w-f, bo zawsze jak ktoś cię wkurzy to możesz walnąć go piłką, a nauczycielowi powiedzieć, że to przez przypadek, takie rzeczy się na w-fach zdarzają. Zadzwonił dzwonek ja z Lily byłyśmy już przebrane więc weszłyśmy na salę. Był rozłożona siatka, czyli będziemy grać w siatkówkę, to jeden z moich ulubionych sportów, jestem całkiem dobra w siatce. Wszedł nauczyciel.
- Ustawiamy się pan dyrektor robi apel na korytarzu.- powiedział nauczyciel i zaczął nas liczyć.
- Pewnie chodzi o te konkursy.- szepnęła do mnie Lily.
- Pewnie tak.- odpowiedziałam jej.
Poszliśmy wszyscy na korytarz, a tam czekała na nas cała szkoła.
- Związku z tym, że nasza drużyna futbolowa wygrała puchar Nowego Jorku.- dyrektor przerwał, bo cała drużyna zaczęła się wydzierać ze szczęścia, a reszta szkoły zaczęła klaskać i się śmiać.- tak, tak chłopcy gratulacje- uśmiechnął się do nich dyrektor, a oni pozwolili mu dalej kontynuować.- i za to, że nasza szkoła wygrała nagrodę główną, to ja organizację dla was takie konkursy jak w ostatnie latach, a gdzie pojedziecie to już od was zależy.- skończył nauczyciel, a wszyscy zaczęli klaskać. - Co jak co, ale dyro to nam się spoko trafił.- powiedział jakiś chłopak z tyłu. Zaśmiałam się.
Dyrektor się tylko zaśmiał, a wszyscy rozeszli się do klas.- Emily co ty na to, żeby po lekcjach pójść na zakupy.- zaproponował Lily.
- Sorki, ale nie mogę mam dzisiaj korki.- powiedziałam zasmucona.
- A to jak korki to spoko, pamiętasz jakie masz zadanie do wykonania.- powiedziała.
- Tak wiem nauczyć się matmy.-powiedziałam i zaczęłam się śmiać, bo wiedziałam, że Lily o coś innego chodzi. Lily zrobiła poirytowaną minę.- Nie no żartuję muszę przekonać Johna, żeby wziął udział w konkursie.- powiedziałam, a ona się uśmiechnęła.
- Ej teraz jest długa przerwa, to może dyrektor wywiesił terminy konkursów.- powiedziała do mnie.
- To chodźmy, zobaczymy.-powiedziałam i wstałam z ławki. Ruszyliśmy w stronę tablicy z ogłoszeniami.
- Lily jest.- powiedziałam zachwycona i zaczęliśmy szukać swojego konkursów.
- Mój jest w czwartek na 3 lekcji.- powiedziałam do Lily.- a twój.- spytałam.
- W czwartek na 2.- powiedziała zadowolona.
- Ej, a kiedy jest z matmy.- spytała Lily.
- W piątek na 5.- oznajmiła.
- No to pamiętaj.-powiedziała.
- Chyba jeszcze nikt nie widział tego, czekaj zrobię snapa.- powiedziałam. Mam całą szkołę na snapie, więc zrobiłam zdjęcie i wysłałam do wszystkich. Zadzwonił dzwonek skierowałyśmy się w stronę klasy biologicznej, w której mieliśmy lekcje. Na szczęście nie była daleko.Ostatnie dwie lekcje zleciały mi dosyć szybko, dzisiaj jadę do domu z Jackiem, bo kończym o tej samej godzinie.
Siadłam do auta i czekam, aż Jack "pożegna się" z kolegami. Zawsze twierdzi, że to dziewczyny cały czas gadają i nie umieją się pożegnać, a on to co, ale dobra nie mam siły już mu to kolejny raz tłumaczyć.
- No w końcu, ej wstąpmy do sklepu kupimy pizze na obiad, bo nie zdążę zrobić obiadu, bo jak pamiętasz mam korki o 5, a ty tak długo się żegnałeś z kolegami, że jest już 4:15.- powiedziałam lekko wkurzona.
- Spokojnie zjemy pizze.- wystawił ręce w geście obrony. Ja tylko się pod nosem uśmiechnęłam, bo zawsze jak robię mu takie kazanie to ma przezabawną minę, muszę mu zrobić kiedyś zdjęcie.Weszliśmy do domu była 4:29. Szybko nastawiłam piekarnik i włożyłam pizzę. Za ten czas poszłam się przebrać.
- Emily pizza gotowa- krzykną Jack. Spojrzałam na zegarek był 4:45.
Mam nadzieję, że zdążę, pomyślałam.
Zeszłam na dół, a tam zobaczyła, że Jack przyszykował już wszystko.
- Jedz szybko, żeby zdążyć, tu potem ogarnąć.- powiedział rozbawiony Jack. W ciągu jakiś siedmiu minut pizzy już nie było. Ogarnęliśmy to wszystko i Jack się ulotnił z domu. Spojrzałam ostatni raz na zegarek była 4:57 na szczęście zdążyliśmy. Poleciałam na górę po potrzebne rzeczy. Kiedy zadzwonił dzwonek.
- Wejdź. - krzyknęłam. Wzięłam książkę, zeszyt i długopis. Zeszłam na dół, a tam siedział już John w salonie rozłożył swoje rzeczy na stoliku i robił coś na telefonie. Miał jakąś tajemniczą minę.
- Coś się stało.- spytałam.
- Nie, czemu pytasz.- powiedział zdenerwowany, na pewno coś ukrywa.
- Bo.. nie ważne, ale na pewno wszystko ok.- nie wiedziałam co mam opowiedzieć. Przecież nie powiem, bo jesteś jakiś dziwny, tajemniczy.
- Jest wszystko ok.- powiedział. Nie chciałam drążyć tego tematu, bo pomyślałam, że jak będzie chciał to sam powie, prawda?
- No to co zaczynamy?- zmieniłam temat.
- No po to tu przyszedłem.- uśmiechną się. Widocznie ucieszył się, że zmieniłam tema.Przez następną godzinę John przygotowywał mnie do sprawdzianu.
- No to co widzie, że super wszystko zaczaiłaś.- powiedział zadwolony.
- Widocznie.- powiedziałam z uśmiechem. Może to dobry pomysł, żeby go teraz zapytać o ten konkurs.
- John startujesz w jakimś konkursie zorganizowanych przez dyra.- spytałam prosto z mostu.
- Raczej nie.- powiedział z obojętną miną.
- Czemu nie, nie chcesz jechać do Kalifornii.- powiedziałam zasmucona.
- A ja wiem, niby w czym miałbym startować.- powiedział i wzruszył ramionami.
- Jak to w czym w konkursie matematycznym, każdy taki konkurs wygrywasz.- powiedziałam z entuzjazmem w głosie. On się uśmiechną.- no co ci zależy zobaczysz będzie super.- dodałam, bo widziała, że zaraz się zgodzi.
- No dobra.- powiedział.
- Jej. Zobaczysz nie pożałujesz.- zapewniłam go.
- Dobra ja się będę zbierał. -powiedział i poszedł ubrać buty. Dzisiaj nie powiem mu, żeby został, bo pomyśli sobie, że zależy mi na nim, a wcale tak nie jest. On wyszedł, a ja zostałam sama w domu zaraz powinien przyjść Jack.- Hej, jak tam korki?- Jack wszedł do salonu gdzie oglądałam jakiś film.
-Spoko.- odpowiedziałam krótko.
- Ok.- powiedział i usiadł koło mnie.
- John zgodził się wystartować w konkursie matematycznym, mamy już 5 głosów na Kalifornię.- powiedziałam z entuzjazmem.
- To super i jak pięć, kto jest piąty.- powiedział.
- Math. Kolega Johna, którego poznałam z Lily na waszym meczu.- powiedziałam.Zbliżała się północ, więc poszła do swojego pokoju. Ostatni raz przejrzałam wszystkie moje media i poszłam do łazienki. Umyłam się, przebrałam i poszłam spać.
---------------------------------------------------------
Hej mam nadzieję, że rozdział się spodobał następny pojawi się w niedzielę.
Podobało się zostaw gwiazdkę i komentarz, polecaj znajomym.Mega dziękuję, za ponad 700 odsłon i tyle gwiazdek. Jesteście cudowni, bardo się cieszę i zapraszam na dalsze śledzenie losów wszystkich bohaterów, nie tylko Johna i Emily. :-) :-) :-) :-) :-)

CZYTASZ
Korepetytor
Ficção AdolescenteEmily 17 letnia dziewczyna, najpopularniejsza w całej szkole ma bogatych rodziców przez co nic jej nie brakuje, ma duży dom z basenem i mieszka w najbogatszej dzielnicy Nowego Jorku. John 19 latek nie jest bardzo popularny ale jeden z najmądrzejsz...