Rozdział 26

2.5K 167 15
                                    

Zadzwonił budzik, wstałam i podeszłam do szafy, wybrałam białe spodenki i czarny crop top. Weszłam do łazienki, aby się ogarnąć. Wzięłam jeszcze potrzebne rzeczy z biurka po czym zeszłam na dół.
- Hej, co na śniadanie?- pytam kiedy wchodzę do kuchni.
- Płatki.- odpowiedział.
- Co tak skromnie?- pytam z lekkim uśmiechem.
- Ciesz się, że nie idziesz do szkoły głodna.- mówi z rozbawieniem.- ale jeszcze tylko dwa dni i sama sobie robisz śniadania.- dodał.
- Szkoda.- powiedziałam z udawanym zawiedzieniem.
- Ja już nie powinienem ci robić śniadań.- mówi oburzony.
- Bo?- pytam.
- A kiedy ostatnio robiłaś mi obiad?- pyta.
- Smacznego.- powiedziałam i zabrałam się za swoje śniadanie, żeby nie odpowiadać, bo chyba z tydzień już nie robiłam obiadów, a Jack tylko się zaśmiał po czym zaczął jeść. Skończyłam moje płatki i poszłam do przed pokoju ubierać moje conversy.
- Aha i musisz spytać się Johna o której jego rodzice przyjeżdżają.- oznajmia, kiedy podchodzi i bierze swoje buty.
- Po co?- pytam.
- Bo dopiero jak oni przyjadą to my wcielimy w życie nasz plan.- mówi.
- Oki.- powiedziałam i wyszłam na podwórko po czym skierowałam się w stronę auta.

- I jak było wczoraj na zakupach z Johnem?- pyta Lily, kiedy czekamy na naszych chłopaków.
- Po ponad godzinie znaleźliśmy ten idealny garnitur.- powiedziałam po czy zaśmiałam się, bo przypomniałam sobie ile on musiał przymierzać garniturów.- a tak propo gdzie oni są?- spytałam Lily, bo zaraz miał być dzwonek, a John i Math się nadal nie pojawili.
- O wilkach mowa.- mówi i potrzy się ponad moje ramię.
- Hej.- mówimy wszyscy na raz i tak samo wybuchamy śmiechem.
Po czym ja całuję Johna, a Lily Matha.
- O czym gadaliście?- pyta John.
- O waszych wczorajszych zakupach.- odpowiada moja przyjaciółka.
- I jak było?- pyta Math.
- Dosyć znośnie.- odpowiada John po czy wymieniamy się spojrzeniami i śmiejemy, bo oboje se przypomnieliśmy jak John miał już dość przymierzania garniturów.
- John o której przyjeżdżają twoi rodzice?- pytam chłopaka.
- Nie wiem, ale raczej po południu, a co?- pyta.
- A dowiesz się o której tak chociaż mniej więcej?- pytam i robię minę szczeniaczka.
- Jasne, ale po co?- pyta.
- Pamiętasz jak mówiłam ci, że mam złe przeczucia, co do przedłużonej delegacji.- przerywam.
- Tak.- John przytakuje.
- No to wymyśliliśmy, że jak twoi rodzice będą już w domu to my zadzwońmy do naszych i się spytamy.- tłumaczę.
- Ale jak będą kłamać.- stwierdza.
- Tylko, że my najpierw zadzonimy do tata po tem do mamy, a oni jak coś kryją to oboje zaczynają się mieszać.- mówię i w tej chwili zadzwonił dzwonek.
- No to trzymaj się.- powiedział i złączył nasze usta, po czym poszedł w stronę swojej klasy.

Stoję przy aucie Jacka i czekam na niego po skończonych lekcjach. Dzisiaj wyjątkowo wracam z bratem, a John ma mi napisać SMS-a kiedy jego rodzice będą w domu.
- Hej.- przywitał się ze mną dobrze mi znany głos.
- Hej to co jedziemy?- pytam na co chłopak skinął głową, po czym wsiadam do auta.
- A rodzice Johna są już w domu?- pyta Jack.
- Jeszcze nie, ale jak przyjadą to do mnie odrazu napisze.- oznajmiłam.
- Oki.- powiedział.
Resztę drogi cały czas obgadywaliśmy szczegóły naszego planu.

Weszłam do domu. Postanowiliśmy, że dzisiaj zrobimy obiad na szybko, czyli zubkę chińską. Poszłam do kuchni nastawić czajnik i powędrowałam do swojego pokoju się przebrać. Ubrałam się luźno, czyli tak jak zawsze dresowe spodenki i zwykły t-shirt.

Zeszłam na dół i zaczęłam szykować nasz obiad. Wsypałam zawartość torebek do miseczek po czym zalałam wżątkiem.
- I co John się odzywał?- pyta Jack z salonu.
- Nie pewnie na nich czeka.- oznajmiam i niosę miseczki do salonu.
- Proszę.- mówię i podaję mu obiad.
- Dzięki.- odpowiada.
Jemy i oglądamy telewizję, kiedy mój telefon zawibrował. Spoglądam na wyświetlacz. Dostałam SMS-a.

Od: John
Moi rodzice już w domu

Do:John
Dzięki

Od:John
Jak coś będziesz wiedzieć to pisz

Do:John
Oki😘

- Rodzice Johna już w domu.- oznajmiam bratowi.
- No to co działamy?- pyta.
- No to ty najpierw do tata.- mówię.
Jack wziął telefon i zaczął dzwonić do tata. Chwilę czekał i zaczął mówić.
- Cześć tato tu Jack.- mówi do słuchawki.
- Czemu nie przyjechaliście?- zadaje pytanie.
- A co tam u was?- leci kolejne pytanie.
- A gdzie mama?- kontynuuje.
- A gdzie poszła?- zapytał i nastała cisza.
- A czemu tylko wy zostaliście na delegacji Smithowie wrócili do domu.- i teraz musiał widocznie dłużej czekać na odpowiedź, bo nic nie mówił.
- No to kiedy wrócicie?- znowu pyta.
- No to trzymajcie się, do zobaczenia.- mówi po czym się rozłączył.
- I co?- pytam kiedy odłożył telefon.
- No to tak nie wrócili, bo przedłużyła się delegacja, a Smithowie nie byli potrzebni, chociaż przy tym pytaniu totalnie mieszał wyczuwałem, że jest zestresowany, zresztą wiesz jak czasami bywa jak coś ukrywa, wrócą za tydzień.- mówi.
- A co mówił jak pytałeś o mamie?- pytam.
- No to niby gdzieś wyszła, a jak spytałem gdzie to zaczął mieszać, że poszła z koleżanką, potem na zakupy, a na końcu powiedział, że wyszła z grupką przyjaciółek na miasto, więc widzisz, coś się święci i to dużego.- oznajmia.- to teraz dzwoń do mamy.-dodaje. Ja kiwnęłam głową i wybrałam numer do mamy.
Po trzech sygnałach odebrała.
- Hej mamo tu Emily.- mówię do słuchawki.
- Cześć skarbie coś się stało?- pyta mama.
- Nie u nas wszystko w pożądania.- odpowiadam.- a czemu nie przyjechaliście?- pytam.
- No, bo delegacja się przedłużyła.- mówi i wyczówam, że jest zdenerwowana.
- A kiedy wrócicie?- zadaję kolejne pytanie.
- Za tydzień, może dwa nie wiemy ile to dokładnie potrwa.- mówi.
- A czemu Smithowie wrócili szybciej?- pytam.
- Bo musieli wracać, nie chcieli nam powiedzieć dla czego, ale mam nadzieję, że nic się nie stało.- mówi zmieszana.
- A jak tam tato?- pytam.
- D..Dobrze.- zająkała się mama.
- A jest koło ciebie, bo mam do niego pytanie.- próbuję jakoś podejść moją mamę.
- Yyy... Nie może podejść jest w łazience, bierze prysznic.- mówi i czuję, że coraz bardziej się denerwuje.
- No to trudno pozdrów go, to trzymajcie się.- mówię.
- Pa buźaki.- mówi mama po czym się rozłączam.
- I?- pyta zniecierpliwiony Jack.
- No to tak powiedziała mi to co tato, że się delegacja przedłużyła, ale też powiedziała, że może potrwać tydzień lub dwa, a tato mówił tydzień.- mówię.
- A czemu Smithowie wrócili szybciej?- wchodzi mi w słowo.
- Bo podobno musieli wracać i nie powiedzieli dla czego, więc następna wersja jest inna, bo tato mówił, że są niepotrzebni.- odpowiadam.
-  A jak spytałaś o tatę?- zadaję kolejne pytanie jak by był jakimś śledczym, który musi znać wszystkie szczegóły.
- Wtedy się bardzo zdenerwowała i zaczęła się jąkać, powiedziała, że tato nie może podejść, bo jest w łazience i bierze prysznic, następna rzecz nie pasuje, tato gadał, że mama wyszła z kimś na miasto. Ogólnie od początku rozmowy była zdenerwowana.- mówię ze szczegółami.
- I co o tym myślisz?- pytam Jack.
- Na pewno coś kryją, ale jak na razie nie mam pojęcia co to może być.- odpowiada zakłopotany.- a ty co sądzisz?- pyta.
- Nie mam pojęcia, aż mnie głowa od tego wszystkiego boli, idę muszę się z tym przespać, na szczęście jutro ostatni dzień nauki.- mówię i idę na górę.
- Masz rację, też idę spać.- mówi i idzie za mną do góry.
Weszłam szybko pod prysznic.
Położyłam się do łóżka. Zanim zasnęłam długo układałam sobie w głowie całą tą sytułację, aż w końcu padłam.
---------------------------------------------------------
Hej sorki, że ten rozdział pojawił się dopiero dzisiaj.
Mam nadzieję, że rozdział się spodobał, zapraszam do gwiazdkowania i komentowania 😘😘
Następny rozdział pojawi się w niedzielę.

A z okazji świąt Wielkanocnych życzę wszystkich wesołych, zdrowych świąt smacznego jajka i mokrego dyngusa 😘 🐇🐔😊

KorepetytorOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz