Budzik zadzwonił. Wstałam i leniwie poszłam do szafy. Wybrałam czarne spodnie z dziurami i czerwoną koszulę w kratę do tego zegarek na rękę i gotowe, poszłam do łazienki się ogarnąć. Umyłam zęby i zrobiłam lekki makijaż składający się z tego co zawsze, tusz do rzęs i pomadka. Włosy zostawiłam rozpuszczone. Wyszłam z łazienki i wzięłam książki i wszystkie potrzebne rzeczy. Zeszłam na dół była dopiero 7:25. Dosyć szybko się dzisiaj wyrobiłam. Jack jest pewnie jeszcze w swoim pokoju, więc zrobiłam dla nas śniadanie, którym były pankejki. Kiedy zrobiłam cały stos to postawiłam go na stole. Dałam jeszcze na stół bitą śmietanę, cukier puder parę rodzajów owoców, syrop klonowy i oczywiście nutellę. Słyszę jak mój brat schodzi po schodach.
- Co tak ładnie pachnie- powiedział i oblizał usta na znak, że smakowicie wygląda i usiadł koło mnie.
- Zrobiłem ci śniadanie za to, że przez ciebie będę miała korepetycje- powiedziałam z sarkazmem w głosie.
- Przestaniesz się z tego powodu dąsać , zobaczysz wyjdzie ci to na dobre- powiedział mój brat.
- Ta jasne, a tak w ogóle to koga ty miałeś na myśli mówiąc dobrego korepetytora? - spytałam z nadzieją, że to nie będzie jakiś typowy kujon.
- Kojarzysz Johna Smitha - spytał się Jack.
- Yyy Smith, coś mi mówi to nazwisko, - pomyślałam i kontynuowałam- aha rodzice współpracują z jakimiś Smithami. -powiedziałam.
- Tak właśnie to ich syn jest mistrzem z matmy.- powiedział. Patrzyłam na niego ze zdziwioną miną, ponieważ widziałam go kiedyś jak przyszedł na obiad ze swoimi rodzicami do nas. Nie wyglądał na kujona był całkiem ładny, ale był jakiś dziwny, mało się odzywał był taki tajemniczy.
- Dobra Emily kończ śniadanie, bo zaraz musimy jechać - z rozmyśleń wybił mnie głos Jacka. Skończyłam szybko śniadanie, ubrałam na nogi czerwone conversy, które idealnie pasują do mojej koszuli i wyszłam z domu. Tym razem Jack zamykał drzwi na klucz, a ja siedziałam już wygodnie na fotelu w jego czarnym BMW. W drodze do szkoły siedziałam cicho, i rozmyślałam, aż Jack mi przerwał.
- Ale ty wiesz, że te korepetycje nie są jeszcze pewne na 100%. - powiedział i ja się zdziwiłam czyli jest cień szansy, że nie będę musiała chodzić na korepetycje.
- Jak to?- spytałam zaskoczona.
- A tak to, że nie wiadomo czy John będzie miał czas. -powiedział.
- Proszę oby nie miał. - powiedziałam błagalnie sama do siebie. Nic więcej nie mówiliśmy, bo dojechaliśmy na parking. Wysiadłam z auta, a Jack krzyknął.
- Dzisiaj wracamy razem do domu.- powiedział.
- Ok- uśmiechnęłam się i odeszłam razem z Lily. Na szczęście nie muszę dziś wracać autobusem- pomyślałam i zaczęłam rozmawiać z przyjaciółką.
- Wiesz co chyba jednak będę musiała chodzić na te pieprzone korepetycje - powiedziałam zrezygnowana.
- A co cię do tego nakłoniło - uśmiechnęła się do mnie.
- Rodzice mi każą, jastrząb wczoraj zadzwonił do nich i powiedział o moich jedynkach. - powiedziałam wkurzona.
- Zobaczysz wyjdzie ci to na dobre. -powiedziała Lily.
- Skąd takie przypuszczenia.- powiedziałam.
- Na pewno nie zostaniesz w tej samej klasie, a tak w ogóle kto będzie cię uczył?- spytała przyjaciółka.
- Kojarzysz Johna Smitha? - spytałam. - Tego przystojniaka dwa lata starszego, który chodzi z Jackiem do klasy.- spytała z cwanym uśmieszkiem.
- Tak, może i ładny jest, ale i dziwny- dopowiedziałam.
- Przestań raz go widziałaś, może po prostu miał zły dzień - stwierdziła.
- Ale nie wiadomo czy będzie miał czas mnie uczyć. - powiedziałam. Lily popatrzyła na mnie pytającym spojrzeniem.
- Bo Jack ma się go dzisiaj albo jutro spytać i jest cień szansy, że on nie da rady. - powiedziałam z uśmiechem. Lily chciała coś powiedzieć, ale nie zdążyła, bo zadzwonił dzwonek.Siedzieliśmy w klasie geograficznej. Lubię nawet geografię, ponieważ chciała bym kiedyś zwiedzić cały świat. Czasami sobie planuję różne trasy wycieczek. Na przykład postanowiłam, że jak będę na studiach to w któreś wakacje zorganizuje dwumiesięczną podróż po Ameryce Północnej. Oczywiście chce podróżować z Lily i Willę. Wracając to zostało nam ostatnie parę minut lekcji po której miała być matma, czyli najgorszy przedmiot ever. Zadzwonił dzwonek wyszłam z klasy razem z Lily i kierowałyśmy się w stronę naszych szafek oczywiście buzie nam się nie zamykały. Cały czas gadamy, śmiejemy się. Wzięłyśmy książki do matmy i poszłyśmy pod klasę.
Siedziałam na matmie i przepisywałam tylko z tablicy, bo rozumienie nie wchodziło w grę. Jakoś przeżyłam tą koszmarną lekcję. Pozostałe zleciały bardzo szybko.
Wyszłam ze szkoły i zobaczyłam Willa, o cholera kompletnie zapomniałam o naszym spotkaniu. Nie mogłam się dzisiaj z nim spotkać, bo możliwe, że dziś okaże się czy będę miała korki z najgorszego przedmiotu świata.
- Cześć skarbie - przywitałam się i namiętnie pocałowałam mojego chłopaka w usta.
- Hej słońce gotowa na naszą randkę?- spytał .
- Will ja dzisiaj nie mogę?- powiedziałam ze smutkiem w głosie.
- Czemu?- dopytywał.
- Bo muszę pogadać z Jackiem. -odpowiedziałam.
- A to nie może poczekać- spytał z błagalnym głosem.
- Właśnie nie, bo dziś może się okazać czy będę musiała chodzić na korepetycje. - powiedziałam, a on patrzył się na mnie z pytającą miną.
- Bo jak wiesz mam same jedynki z matmy i rodzice każą mi to poprawiać, a Jack powiedział, że mi załatwi korepetycje u takiego jednego.- wyjaśniła.
- Mam być zazdrosny.- powiedział.
- Nie bój się- powiedziałam i oboje się zaśmialiśmy.
- Muszę już iść Jack czeka na mnie w aucie. - powiedziałam z żalem.
- Jak musisz.- przyciągnął mnie do siebie i zachłannie pocałował na pożegnanie. Kiedy się od siebie odkleiliśmy to posłałam mu jeszcze słodki uśmiech i ruszyłam w stronę samochodu brata.Kiedy usiadłam na fotelu to nie wytrzymałam i zapytałam o te korki, chociaż miałam nadzieję, że ten pomysł nie wypali.
- I co?- spytałam. Jack podniósł tylko jedną brew na znak, że nie wie o co mi chodzi.
- Z korkami.- wyjaśniłam.
- Aaa to było cza tak od razu - powiedział z uśmiechem.
- John zgodził cię uczyć trzy godziny w tygodniu. - powiedział z zadowoleniem. - ale dopiero od następnego tygodnia. - dodał z uśmiechem.
- Z czego jesteś taki zadowolony- powiedziałam zła na niego.
- Jak to z czego, że siostrzyczka poprawi oceny i nie będzie musiała kiblować- powiedział z uśmiechem.
Westchnęłam.
- Kiedy on będzie przychodził, czy ja do niego będę musiała chodzić.- spytałam już zrezygnowana.
- On będzie przychodził do nas w poniedziałki, środy i piątki o 5- oznajmił.
- Japierdziele- powiedziałam i przez resztę drogi się nie odzywałam.Weszłam wkurzona do domu wzięłam z lodówki sałatkę i poszłam do swojego pokoju spokojnie zjeść swój obiad. Do wieczora nie schodziłam na dół, bo miałam taki zamiar, ale nagle zachciało mi się pić. Nie mając wyjścia zeszłam na dół i zobaczyłam rodziców i brata w salonie jak rozmawiali. Zdziwiłam się co oni robią już w domu, ale spojrzałam na zegarek, który miałam na ręce i wskazywał 21 zdziwiłam się, że jest już ta godzina. Na szczęście niezauważalnie doszłam do kuchni i wzięłam szklankę z wodą. Niestety jak szłam w stronę pokoju mama odwróciła się w moją stronę.
- Hej córuś cieszysz się, że brat załatwił ci te korepetycje- powiedziała bardzo zadowolona. Wkurzona odpowiedziałam tylko sarkastycznie.
- To super- i udałam się jak najszybciej do swojego pokoju, żeby nie drążyli dalej tematu. Wypiłam przyniesioną wodę i poszłam do łazienki się umyć. Ubrałam nową piżamę i położyłam się do łóżka. Leżałam i myślałam oczywiście byłam zła na to, że będę miała od następnego tygodnia korki i na nic nie będę miała czasu. Tak myślałam, że nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
---------------------------------------------------------
Hejka mam nadzieję, że rozdział się spodobał i serdecznie zapraszam do kolejnych rozdziałów, które pojawią się niebawem. Zostawcie po sobie gwiazdki i komentarze. :-) :-) :-) :-) :-)
CZYTASZ
Korepetytor
Teen FictionEmily 17 letnia dziewczyna, najpopularniejsza w całej szkole ma bogatych rodziców przez co nic jej nie brakuje, ma duży dom z basenem i mieszka w najbogatszej dzielnicy Nowego Jorku. John 19 latek nie jest bardzo popularny ale jeden z najmądrzejsz...