Rozdział 31

2K 110 7
                                    

Wybaczcie za chwilowe problemy te rozdziały nie zmieniłam tylko miałam problem z wattpadzie i książka została cofnięta publikacja i dlatego musiałam je dodawać po kolei wybaczcie.😥😥
---------------------------------------------------------Zadzwonił budzik, szybko z uśmiechem na twarzy, wstałam z łóżka, pewnie myślicie skąd tyle energii, zawsze tak mam kiedy nie mogę doczekać się jakiegoś wyjazdu. Mam godzinę na dotarcie do szkoły, bez ociągania weszłam do łazienki, zrobiłam lekki makijaż i ubrałam przyszykowanie wczoraj ubrania, czyli zwykłe spodenki i t-shirt, przede wszystkim myślałam, aby było mi wygodnie w autobusie, bo na miejscu będziemy jutro, tak gdzieś w południe. Około 6:20 wyszłam z pokoju, wzięłam moją walizkę i torbę podręczną, nie powiem walizka ważyła trochę więcej niż przypuszczałam, na pewno było co podnieść. Kiedy doszłam z tymi rzeczami na schody nie wiedziałam jak mam je znieść, bo dla mnie były za ciężkie.
- Jack!- krzyknęłam.
- Co?- pyta kiedy wychodzi ze swojego pokoju.
- Pomożesz?- pytam i pokazuję na walizkę.
- Już, tylko zniosę swoją.- odpowiedział i zaniósł swoją walizkę na parter, oczywiście on miał dużo mniejszy bagaż odemnie.
- Coś ty tam spakowała?- pyta sarkastycznie, kiedy podnosi moją walizkę.
- Potrzebne rzeczy.- powiedziałam z uśmiechem i zeszłam za nim.
- Co chcesz na śniadanie?- pytam.
- Co powiesz na jajecznicę z bekonem.- proponuje.
- Oki.- odpowiedziałam i zabrałam się do roboty.
Po jakiś 15 min było gotowe i oboje zasiedliśmy do stołu.
Kiedy byliśmy gotowi do wyjścia spojrzałam na zegarek, mieliśmy jeszcze 20 min do zbiórki, więc luzik.
- Weź moją walizkę, jest dużo lżejsza od twojej.- powiedział z uśmieszkiem.
- Oj tam marudzisz.- powiedziałam i zrobiłam to co mi kazał, po czym wyszliśmy z domu.
- Emily mam złą wiadomość twoja walizka jest taka ogromna, że się do bagażnika nie zmieści.- powiedział.
- Odczep się odemnie, a teraz wsadzaj te walizki, bo nie zdążymy.- mówię, na co on się zaśmiał i zrobił to co powiedziałam. Oboje wsiedliśmy do auta.
- Ej, a czemu na imprezie nie poznałam twojej dziewczyny?- spytałam, bo tak naprawdę dopiero teraz uświadomiłam sobie, że miałam ją zobaczyć w piątek.
- Bo niestety się rozchorowała, ale jak wrócimy to na pewno ją poznasz.- powiedział.
- Braciszku, czy ty przypadkiem nie wymyśliłeś sobie dziewczyny?- pytam z cwanym uśmiechem, on przewrócił oczami i pokazał mi swoją tapetę na telefonie, wzięłam urządzenie do ręki i przyjrzałam się zdjęciu, które przedsawiało mojego brata, przytulającego niebieskooką blądynkę, nie można powiedzieć jest ładna.
- Ładna.- oznajmiam.
- Nie tylko ładna, ale i inteligentna, zabawna..- mówi.
- Widzę, że ktoś tu się zakochał.- przerywam mu.
- Chyba nie tylko ja.- mówi i porusza zabawnie brwiami.

Dojechaliąmy pod szkołę, większość uczniów już była. Wyszliśmy z auta i wyciągnęliśmy walizki.
- Którą bierzesz?- pyta, kiedy postawił oba bagaże na ziemi.
- Obojętnie.- mówię i rozglądam się, aby znaleźć Johna i przyjaciół.
- Weź moją.- mówi.
- Oki.- odpowiadam i biorę jego walizkę.
- Cześć wam.- przywitałam się z przyjaciółmi, a dokładniej z Dylanem, Maxsem, Chrisem oraz Mathem i Lily.
- Jack, co ty masz w tej walizce?- pyta rozbawiony Chris.
- Po pierwszę to jest walizka Emily, a moją ona ma, po drugię nie mam pojęcia co ona tam spakowała, ale ona waży chyba z tonę.- mówi rozbawiony Jack. A chłopaki zaczęli się śmiać.
- Odczepcie się odemnie.-  powiedziałam z lekkim oburzeniem.
- Nie widzieliście Johna?- pytam po chwili.
- Tam idzie.- mówi Lily i pokazuje w stronę chłopaka.
- Cześć wam.- mówi chłopka.
- Hej.- mówię i całuję go w usta na powitanie.
- Gotowi na mega zabawę.- mówi z cwanym uśmiechem Jack.
- No pewnie.- mówię.

Po chwili wszyscy dali swoje walizki do bagażnika i weszli do środka. Oczywiście nasza grupka zajęła całe tyły. Na samym końcu siedział Jack, Max, Chris i Dylan. Ja z Johnem siedzieliśmy na podwójnych siedzeniach, przed tyłami, a koło nas Lily z Mathem. Nauczyciele sprawdzili czy wszyscy są i jak zwykle musieli zrobić nam krótką pogadankę co nie powinniśmy robić.
-... Macie przestrzegać tych zasad, a poza tym życzymy miłej zabawy.- mówi nasz dyro.
- No to jaką zasadę najpierw łamiemy?- spytał cichrzym głosem Chris, na co my się zaśmialiśmy.
- Aha, na miejscu będziemy około jutrzejszego południa, postoje będą co cztery godziny.- powiedział jeszcze dyro, po czym ruszyliśmy.

Nasz wyjazd jest taki trochę objazdowy, bo wygląda on tak, że jutro dotrzemy do San Fransisco i będziemy tam dwa dni, potem kolejne dwa dni spędzimy w San Diego, a ostatnie trzy w Los Angeles, w tamtym roku cały tydzień byliśmy w Los Angeles, a w tym roku, żeby nie było tak samo wymyśliliśmy coś takiego.

Jechaliśmy już jakieś trzy godziny, oczywiście nie ma nudy, w autobusie zawsze są jakieś odloty. Prawie cały czas się śmiejemy.
- Ej co wy na to, żeby w ostatnią noc zrobić jakiś żart nauczycielą.- proponuje Dylan, on zawsze był narwany.
- Ta, wy wychodzicie już z tej budy, a ja z Lily jeszcze nie.- powiedziałam.- ale co mi tam raz się żyje.- dodałam z cwanym uśmiechem.
- No dobra, ale co zrobimy?- pyta Lily.
- Wymyśli się coś.- mówi John.
- Ale ty niegrzeczny.- powiedziałam sarkastycznie do Johna.
- Tak jak powiedziałaś raz się żyje.- powiedział cwany i pocałował mnie w usta. John mnie zadziwia, zawsze miałam go za szarą myszkę, a on wcale taki nie jest.
- Zaraz będziemy mieli postuj na stacji benzynowej, więc się szykujcie, żeby sprawnie to poszło.- powiedział któryś z nauczycieli.
Po chwili autobus się zatrzymał i wszyscy wyszli.
Całą naszą grupką poszliśmy na stację.
- Bierzemy coś do rzarcia?- pyta Max.
- Może hot-dogi.- proponuje Chris.
Zamówiliśmy jedzenie i czekaliśmy na odbiór.
- Idziesz do łazienki?- pyta Lily.
- Tak, bo potem nie wiadomo czy znajdziemy normalną stację.- powiedziałam, w tamtym roku stanęliśmy na jakimś polu, gdzie była tylko budka toi-toja. Było koszmarnie nikt tam nie wszedł i musieliśmy wytrzymać do następnego postoju, oprócz chłopaków, bo oni oczywiście poszli w krzaki.
- Jack weźmiesz mi mojego hot-doga, bo my z Lily idziemy do toalety.- oznajmiam.
- Oki.- odpowiedział.
- To chodźmy.- mówię do Lily i idziemy w stronę łazienki. Na całe szczęście kolejka jest już dużo mniejsza.

Wsiadamy już do autobusu, z naszym jedzeniem.
- Tylko nie wybrudzcie nic.- powiedział do nas nauczyciel.
- Dobrze, dobrze.- powiedział od niechcenia Dylan.

Mieliśmy już trzy postoje, była już godzina dwudziesta pierwsza, ale my się bawiliśmy w najlepsze. Chłopaki przemycili kilka puszek piwa, które są oczywiście zabronione na wycieczce. Każdy miał tylko po jednej puszce, więc się nie mamy czym upić.
- Uwaga dyro.- powiedział Max, a wszyscy chowali swoje puszki.
- Jak się bawicie, wszystko dobrze?- spytał, kiedy był blisko nas.
- W jak najlepszym.- powiedział Jack, a wszyscy wymienili się spojrzeniami i zaczęli się śmiać.
- Tylko nic nie kombinuje.- powiedział z uśmiechem dyrektor. On wie, że my lubi trochę nabroić, więc pewnie się nie zdziwi, że na tym wyjeździe nie będzie inaczej.
- My skąd że.- powiedział z miną niewiniądka Dylan.
- Zwłaszcza ty, Dylan.- powiedział dyrektor, a my się zaczęliśmy śmiać.
- Pan dyrektor przesadza.- bronił się Dylan.
- Chciałbym.- powiedział dyro i poszedł na przód autobusu, a wszyscy wybuchliśmy śmiechem.

Dobiła już jakaś północ, połowa ludzi już śpi, my też już trochę padamy, bo podróż jednak jest trochę męcząca.

Około drugiej już wszyscy spaliśmy.
---------------------------------------------------------
Hej jest nowy rozdział, trochę krótki, ale mam nadzieję, że się spodobał, postaram się, żeby następne były dłuższe.😘
Zapraszam do komentowania i gwiazdkowania 😘😍 ❤❤

KorepetytorOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz