Rozdział 18

3.2K 178 17
                                        

Zadzwonił budzik, leniwie wstałam i podeszłam do szafy. Na dziś wybrałam czarne jeansowe spodenki z wysokim stanem i biały crop top. Weszłam do łazienki, ogarnełam się, zrobiłam codzienny makijaż, a włosy spiełam w koka. Zabrałam z pokoju torbę i zeszłam na dół.
- Hej.- przywitałam się z bratem, kiedy weszłam do kuchni.
- Hej, dzisiaj jemy płatki.- oznajmił.
- Oki.- powiedziałam i siadłam do stołu. Jack podał mi moją miseczkę z płatkami i usiadł koło mnie.
- Za 3 dni mecz.- oznajmił uradowany.
- Na serio.- powiedziałam sarkastycznie. On się tylko zaśmiał.
- A za 2 tygodnie wakacje.- powiedziałam.
- To co ty na to, żeby wypożyczyć jakieś większe auto i pojedziemy w podróż po wybranych przez, nas krajach.- powiedział z szerokim uśmiechem, on wie, że ja zawsze chciałam wyruszeć w taką podróż.
- Co ty na to, żeby zwiedzić całą Amerykę Północną.- powiedziałam uradowana.
- A damy radę to nam może zająć całe wakacje.- powiedział.
- Czemu nie będziemy się tygodniami wylegiwać na plaży tylko co dziennie będziemy gdzieś indziej.- powiedziałam cała w euforii.
- No to zaplanowane, poszukam jakiegoś auta do wynajęcia, żeby w całej Ameryce można było oddać.- oznajmił.
- Super, to ja zrobię plan wycieczki.- powiedziałam z wielkim uśmiechem.- a ile osób jedzie?- spytałam.
- Ja, ty, Dylan, Chris, Max, Lily, jak chcesz możesz wziąść Matha i Johna.- oznajmił, nie zastanawiałam się za bardzo, bo im więcej tym weselej, a poza tym lubię chłopaków.
- Im więcej tym weselej.- oznajmiłam.
- No to super, kończ śniadanie, bo się spóźniony.- powiedział mój brat.
Ja kończyłam śniadanie, ale cały czas zastanawiałam się jak mogę pomóc Johnowi. Jak skończyłam to podeszłam do szafki z butami i wyjełam moje nowe białe conversy. Kiedy już ubrałam buty wyszłam na dwór i skierowałam się w stronę samochodu brata.

Stoję przy szafkach z Lily.
- I jak wczoraj było co z Johnem?- spytała.
- Miałam nikomu nie mówić, bo Math mnie prosił, ale on wie, że ty jesteś wplątana w ten sekret, więc chyba mogę ci powiedzieć.- oznajmiłam.
- No to mów.- powiedziała Lily.
- Pojechaliśmy z Mathem pod opuszczone pusto stany i okazało się, że tam od tygodnia mieszka John. On jest w okropnym stanie, wczoraj był kompletnoe zalany, byliśmy u niego do dziewiątej wieczór i on się nie obudził, Math mówił, że on dzisiaj się ocknie, ja trochę z Mathem pozbierałam puste butelki po alko, ale czy to coś pomoże nie mam bladego pojęcia i dzisiaj znowu tam jedziemy.- powiedziałam jak najciszej, żeby nikt przez przypadek tego nieusłyszał.
- To czemu nie zabraliście go do domu?- spytała Lily.
- Myślisz, że niechciałam, tylko Math powiedział, że John nie chce nigdzie  stamtąd iść, a siłą, też go nigdzie nie weźmiemy no, bo on leży jak kamień na starej kanapie, a poza tym to może i lepiej, że on nie chce się z tamtąd ruszać, chociaż wiadomo, że nigdzie nie pójdzie, a jak byśmy go wzieli to zawsze ktoś by się dowiedział, że on jest w takim stanie to potem by nie miał życia.- powiedziałam smutna.
- Na pewno mu jakoś pomożesz.- powiedziała na pocieszenie Lily. Zadzwonił dzwonek, więc weszliśmy do klasy, miałyśmy matme. Jak zwykle zaczoł od tego samego, a potem przeszedł do lekcji.
- Pamiętacie o piątkowym sprawdzianie, mam nadzieję, że już zaczeliście się uczyć.- powiedział Evans. O cholera kompletnie o tym zapomniałam, tak byłam zajęta Johnem, że zapomniałam o najważniejszym sprawdzianie całego półrocza.

Stoję koło auta Matha i czekam na niego, żeby jechać do Johna.
- Hej.- usłyszałam znany mi głos.
- Hej, to co jedziemy?- spytałam Matha.
- To wsiadaj.- powiedział chłopak i otworzył auto, i razem wsiedliśmy do auta. Przez całą drogę gadaliśmy jak możemy pomóc Johnowi. Po 15 min byliśmy na miejscu. Ja szybko pobiegłam do pomieszczenia, w którym leżał mój korepetytor. Na szczęście tym razem nie spał, ale jak mnie zobaczył to wyglądał jakby zobaczył ducha, za mną wszedł Math.
- Mathh ja mamm chyba hluucynacjee.- powiedział zaciągając się John, widać, że jest kompletnie pijany.
- O co ci stary chodzi?- powiedział Math podchodząc do Johna.
- Too niemożliwe jaa widzę Emilyy.- powiedział.
- To nie halucynacje, przyszłam ci pomóc.- wtrąciłam się.
- Math kretynie obiecałeś, że nikomu nie powiesz o Evie.- powiedział wkurzony John i już chciał wstać, ale nie miał siły. Ja tylko stałam i zastanawiałam się kto to Eva.
- Debilu nic jej nie powiedziałem.- powiedział z podwyższonym głosem.
- Chłopaki!- krzykneła, żeby zwrócili na mnie uwagę, udało się oboje na mnie popatrzyli- John, Math mi nic o niczym nie mówił, ja go wybłagałam, żeby powiedział mi gdzie ty jesteś, martwiłam się, w poniedziałek nie przyszłeś na korki, na następny dzień szukałam cię w szkole, ale tam ciebie nie było więc męczyłam Matha, ale on mnie tu tylko przywiózł nic mi więcej nie mówił, nie powiedział mi nawet co doprowadziło cię do tego stanu, ale nawet nie naciskam nie muszę tego wiedzieć, zrozum chcę ci tylko pomóc, zrozum to.- powiedziałam i cały czas patrzyłam w oczy Johnowi.
- Ale wysłałem ci smsaa, że wyjeżdżam na tydzień.- powiedział ledwo co.
- Ale minęło już półtora tygodnia.- oznajmiłam.- to co dasz sobie pomóc?- spytałam.
Wszyscy umilkli, oni nie wiedział co mają powiedzieć, więc ja to zrobiłam.
- John, wczoraj też tu byłam, ale ty byłeś kompletnie zalany, nawet chciałam cię zabrać do domu, ale doszliśmy do wniosku z Mathem, że to nie ma sensu.- powiedziałam.
- To co dasz sobie pomóc?- spytałam i nieprzerywałam kontaktu wzrokowego. Widziałam, że daje się przekonać.
- Emilyy, alee mnie się niee da pomóc.- powiedział John.
- Da, najpierw zaczniemy, abyś przestał pić, co ty na to.- patrzyłam w jego oczy i wyczytałam, że chce się zgodzić.- przyniosłam ci nawet trochę jedzenia, picia, ale tylko wodę i różne soki oraz, żebyś się nienudził kilka sportowych i naukowych gazet.- powiedziałam i z torby sportowej, którą przyszykowałam dzisiaj rano jak Jack się kompał, zaczełam wyciągać różne kanapki, napoje i gazety.
- To co koniec, zero alko.- powiedziałam. John tylko się lekko uśmiechnoł.
- Czyli się zgadzasz?- spytałam i się uśmiechnełam.
- Spróbuję.- powiedział.
Reszte dnia spędziłam na gadaniu z chłopakami gadaliśmy o wszystkim, żeby zająć czymś Johna.

Robiło już się ciemno, spojrzałam na telefon było przed dziesiątą plus 10 wiadomości i 23 nieodebtane połączenia od Jacka, miałam wyciszony telefon.
- O cholera.- powiedziałm.
- Co się stało?- spytali chłopaki jednocześnie.
- Dochodzi dziesiąta, a ja zapomniałam napisać Jackowi, że wrócę później, dużo później.- wyjaśniłam i weszłam w wiadomości.

Od: Jack
Gdzie jesteś??

Od: Jack
Emily

Od: Jack
Jak zobaczysz wiadomość to odpisz.

Od: Jack
Emily zaczynam się martwić.

Od: Jack
Emily nie żartuj sobie ze mnie.

Od: Jack
Proszę Emily odpisz, odzwoń co kolwiek daj jakiś znak życia.

Od: Jack
Emily ja tu od zmysłów odchodzę.

Od: Jack
Jak nie odpiszesz dzwonie na policję.

Od: Jack
Żartuję, ale odezwij się.

Od: Jack
EMILY!!!

Od razu wybieram numer Jacka i do niego dzwonię. On od razu odebrał.
- Emily co się z tobą dzieje, ja tu mam zawał, bo moja młodsza siostra nie wraca o dziesiątej wieczorem jeszcze ze szkoły i nie daje znaku życia!- krzyknoł do słuchawki, że aż oddaliłam telefon od ucha.
- Jack, ja cię bardzo przepraszam, kompletnie zapomniałam do ciebie napiać.- powiedziałam do telefonu.
- Dobra, dorze, że ci nic nie jest, ale gdzie ty jesteś?- spytał.
- Bo ja mam w piątek sprawdzian z matmy, a John nie mógł do nas przyjść, więc ja do niego przyszłam, zaraz będę w domu, daj mi jakieś 20 min.- powiedziałam.
- Okej, dorze, że do mnie zadzwoniłaś.- usłyszałam spokojny głos brata.
- Pa- powiedziałam i się rozłączyłam.
- Dzięki, że nie powiedziałaś mu prawdy.- powiedział smutny John.
- John, obiecałam Mathowi i teraz tobie, że nikomu o tobie nie powiem.- oznajmiłam i przytuliłam Johna na pocieszenie.
- Dobra zbierajcie się, nie chcę, żebyś miała przeze mnie kłopoty z bratem.- powiedział John i odwzajemnił uścisk.
Ja wstałam z Mathem z kanapy.
- Jutro przyjdziemy do ciebie i masz nic niewypić rozumiesz.- powiedziałam z grorzącym palcem i się uśmiechnęła.
- Dobrze, ej a jaki jutro dzień?- spytał John.
- Czwartek.- odpowiedziałam.
- A Jackowi mówiłaś, że masz test z matmy, czy to też zmyśliłaś?-spytał.
- Nie zmyśliłam, naprawdę mam.- powiedziałam.
- A ja miałem cię uczyć, więc przywieź jutro tu książki, do jutra powinienem całkowice wytrzeźwieć.- powiedział z uśmiechem. Ja pokiwałam głową i skierowałam się w stronę wyjścia.
- Emily?- zatrzymał mnie jeszcze John.
- Tak?- spytałam.
- Przyniesiesz jutro jeszcze te dobre kanapki?- powiedział z szerokim uśmiechem. Ja się zaśmiałam.
- Widać, że już trzeźwiejerz jak ci wraca poczucie humoru i jasne przyniosę.- oznajmiłam i miałam już wychodzić, ale John mnie znowu zatrzymał.
- Emily dziękuję za wszystko.- powiedział.
- Nie ma za co.- uśmiechnęłam się do niego i poszłam w stronę auta Matha.

Byliśmy już prawie pod moim domem.
- Emily bardzo ci dziękuję, jakby nie ty to John pewnie znowu by spał na kacu.- powiedział chłopak.
- Przestań to był mój obowiązek.- oznajmiłam.
- Przecież wiesz, że nie był.- powiedział, a ja się tylko uśmiechnełam.- Emily, mogę się ciebie coś zapytać?- skinełam tylko głową na znak, że się zgadzam.
- Czy czujesz coś do Johna?- i tu mnie zamurowało. Nie miałam pojęcia co mam odpowiedzieć, akurat staneliśmy pod moim domem.
- Nie wiem.- powiedziałam i wyszłam z samochodu.

Weszłam do domu.
- Emily nie wiesz jak się martwiłem.- powiedział i przytulił na powitanie Jack.
- Sorki, ale wiesz, że ten sprawdzian jest dla mnie ważny.- powiedziałam.- teraz idę do pokoju, bo ta matma mnie wykończyła.- powiedziałam i poszłam na górę.
- Ok to dobranoc.- powiedział brat.
Poszłam do łazienki, wykompałam się i przebrałam było po jedynastej, a ja byłam totalnie padnięta, więc się od razu położyłam i zasnełam.
---------------------------------------------------------
Hej dopiero teraz dałam rozdział, ale prędzej nie miałam czasu. Mam nadzieje, że się podobał, zapraszam do gwiazdkowania i komentowania.
Następny rozdział pojawi się w sobotę.

KorepetytorOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz