Rozdział 35

1.7K 91 22
                                    

- Dzieci Wstawajcie!!- mówi głośniej jeden z nauczycieli.- za 20 min będziemy na miejscu, szykujcie się.- dodaje.
Wszyscy zaczęli się leniwie wiercić na fotelach. Spojrzałam na zegarek w telefonie była 4:30.
- Hej kotek.- powiedziałam do Johna, który dopiero się rozbudzał.
- Hej.- powiedział i mnie pocałował.
Zaczęłam się powoli ogarniać, włosy spiełam ponownie w niedbałego koka, po czym pozbierałam moje rzeczy z podłogi.
- To co dzisiaj robimy?- pyta Max.
- To się okaże.- mówię.
- Panie dyrektorze!- zawołał Dylan, reszta z nas popatrzyła po sobie, bo nikt nie wiedział o co mu chodzi.
- Coś się stało?- pyta dyro i podąża w naszą stronę.
- Co mamy zaplanowane na dzisiaj?- pyta Dylan, a my zaczęliśmy się śmiać, że on o takie coś pyta.
- No co? Sami chcieliście wiedzieć.- mówi jakby nigdy nic Dyl.
- Dzisiaj cały dzień będziemy w parku SeaWorld San Diego.- odpowiada dyro.
- Super.- powiedział jak małe dziecko Chris, na co my się zaśmialiśmy.
- A dokładnie,o której?- pytam.
- Po śniadaniu około 11.- odpowiada.

Po kilkunastu minutach byliśmy już na miejscu.
- No to co, przyjdziemy po was przed śniadaniem.- zaproponował John.
- Oki.- odpowiedziałam.
Wzięliśmy z Lily swoje walizki i poszłyśmy do swojego pokoju.
- 211, to tutaj.- powiedziała Lily i otworzyła drzwi.
- Nie jest najgorszy.- powiedziałam kiedy weszłam do pokoju. Był to mały pokoik z dwoma łóżkami, telewizorem, dwiema szafeczkami nocnymi i szafą, pomiędzy łóżkami stał stolik.
- Ja się za bardzo tu nie będę rozpakowywać.- oznajmiłam i położyłam walizkę obok swojego łóżka.
- Ja też.- powiedziała Lily.
- Która godzina?- pytam przyjaciółkę.
- 5:30.- odpowiada.
- Co ty na to, żeby się zdrzemnąć tak do 8.- proponuję.
- Jestem za.- odpowiada.
Obie położyłyśmy się na swoich łóżkach i prawie na tychmiast zasneliśmy.

Zaczął dzwonić budzik na moim telefonie, czyli 8. Nie za bardzo się wyspałam, ale co poradzić.
- Lily wstawaj.- mówię zaspanym głosem.
- Nie chce mi się.- mówi z głową w poduszce.
- Leń.- mówię i się śmieję.
- No chyba ty.- mówi i w tym momęcie dostałam w głowę poduszką.
- O ty.- nie byłam jej dłużna.
Po chwili obie byliśmy już rozbudzone.
- To kto pierwszy do łazienki?- pyta Lily, kiedy skończyliśmy walkę na poduchy.
- Możesz iść ty.- mówię.- a ja se jeszcze trochę poleże.- mówię z cwanym uśmiechem.
- Co za.- powiedziała z uśmiechem i weszła do łazienki.
Ja już była rozbudzona, więc zaczęłam przeglądać moje media społecznościowe.
Po 10 min Lily wyszła z łazienki, ja wzięłam ciuchy już na śniadanie i weszłam do łazienki.
W 15 min się wyrobiłam, wyszłam już gotowa do śniadania.
- Ej śniadanie o 10?- pytam, aby się upewnić.
- Tak.- odpowiada.
Spojrzałam na telefon była dopiero 8:45.
- To co robimy, mamy jeszcze dużo czasu do śniadania.- mówię.
- Może pójdziemy do chłopaków, pewnie jeszcze nie wstali.- mówi Lily.
- Co ty na to, żeby ich obudzić.- proponuję z cwanym użmiechem.
- Woda.- mówi z równie cwanym uśmiechem jak ja.
- Idę napełnię dwie butelki lodowatą wodą.- powiedziałam i poszłam do łazienki.
Po 5 minutach byłyśmy już gotowe.
- Oby zapomnieli zamknąć drzwi.- mówi Lily.
- Ja bardzo dobrze znam chłopaków, oni na pewno ich nie zamkneli, byli za bardzo padnięci.- mówię.
Poszłyąmy pod pokój chłopaków, na szczęście nie był zbudowany daleko.
- Wchodzimy na 3.- mówię bezgłośnie do przyjaciółki, po czym zaczynam odliczać na palcach.
Weszłyśmy jak poparzone do ich pokoju, miałam rację, że zapomnieli zamknąć pokoju, i zaczęliśmy ich lać wodą z butelek.
- Co to kurwa!- krzyknął wkurzony Jack.
- Pobudka śpiochy.- mówię mało nie pękające ze śmiechu. Laliśmy po nich odpóki nie skończyła się nam woda.
- Zobaczycie odwdzięczymy się wam.- mówi cały mokry Chris.
- Powinniście być nam wdzięczni, za to nie spóźnicie się na śniadanie.- mówi Lily przez śmiech.
- Chłopaki przytulas.- mówi z cwanym uśmiechem Max.
- Nie, nawet nie próbujcie.- powiedziałam, ale było już za późno trzymali nas w stalowym uścisku.
- Oj chyba trochę was pomoczyliśmy.- mówi z uśmieszkiem Jack.
- Dziad.- powiedziałam z groźną miną, ale nie trwała ona za długo, bo wszyscy wybuchliśmy śmiechem.

Jakieś pół godziny później szykowaliśmy się na śnaidanie.
Oczywiście ja z Lily musiałyśmy się wrócić do swojego pokoju, aby ponownie się przebrać, bo byłyśmy całe mokre przez chłopaków.
- Idziecie?- pyta John, kiedy wchodzą do naszego pokoju.
- Już, jeszcze buty.- mówię i zaczynam ubierać buty.

Na śniadaniu zjedliśmy kanapki.
- Dzieci za 10 min w holu!- mówi głośniej dyro.

- Macie pół godziny, na przygotowanie do parku rozrywki SeaWorld San Diego.- powiedział nauczyciel.
- Jej.- zaczęli się wszyscy cieszyć.
- No to już się szykować, za pół godziny tutaj.- mówi z uśmiechem dyro.

- Wszyscy są, to wsiadamy.- mówi nauczyciel, a wszyscy zaczęli wychodzić do autobusu.
Park rozrywki był oddalony od naszego hotelu o jakieś pół godziny.
Oczywiście ta podróż nie minęła drentwo.

- Chyba nie muszę wam mówić jak się macie się zachowywać.- mówi ze śmiechem dyrektor.
- Panie dyrektorze.- powiedział ze śmiechem Dylan.- my to aniołki.- dodał.
- Szczególnie ty.- zaśmiał się dyro.- Dobra lecie się bawić.- dodał.

Do siódmej cały czas wariowaliśmy na karuzelach , było super. Chłopaki co chwila się wygłupiali, ale nie myślcie, że ja i Lily byłyśmy cicho, bo to u nas nie możliwe.
- Chodźmy jeszcze na to!- mówię pełna entuzjazmu, kiedy pokazuję kolejny rolerkoster, ja kocham takie atrakcje.
- Emily, czy ty będziesz miała kiedyś dość?- pytał się padnięty z przemęczenia Jack. On dobrze mnie zna od małego, więc wie, że kocham takie zabawy.
- Ja też mam już dość.- mówi Lily.
- To idzie ktoś ze mną, czy mam iść sama?- pytam moich towarzyszy.
- Ja idę.- powiedział Dylan.
- Ja też.- mówi John.
- A co tam raz się żyje też idę.- mówi Max.
- Ktoś jeszcze?- pytam reszty.
- Ja będę przy wacie cukrowej.- mówi Lily, po czym idzie z Mathem w stronę budki.
- A co z wami?- pytam Chrisa i Jack.
- My idziemy coś zjeść.- oznajmia Chris i idą oboje w stronę budki z fast foodami.
- No to co idziemy chłopaki?- pytam z cwanym uśmiechem.
- Idziemy.- mówi rozweselony Max.
Wszyscy ruszyliśmy w stronę kolejki.

Dochodziła ósma, a o ósmej mamy zbiórkę i wracamy niestety do hotelu.
- Chodźmy na zbiórkę.- mówi Lily.
- Już?- mówię i ze smutkiem idziemy w stronę miejsca zbiórki.

- Dzieci mam nadzieję, że się podobało, ale niestety musimy już wracać.- powiedział dyrektor, a my zaczęliśmy pakować się do autobusu.

Weszłam z Lily do naszego pokoju, dopiero teraz zaczęłam odczuwać zmęczenie.
- Kto pierwszy do łazienki.- pytam przyjaciółkę.
- Możesz iść.- mówi.
Wzięłam swoją piżamę i poszłam pod szybki prysznic. Około 9 byłam już gotowa.
- Moja kolej.- mówi Lily, kiedy wychodzę z łazienki.
Położyłam się na łóżko, puściłam muzykę i zaczęłam przeglądać wszystkie zdjęcia, które dzisiaj zrobiłam, a było ich około 400.
Wybrałam najlepsze z nich, na którym jesteśmy całą grupką na tle największej kolejki górskiej. Dodałam je na Instagrama, kiedy wyszła Lily z łazienki.
- Co tam robisz?- pyta.
- Dodałam zdjęcie na insta.- mówię.
- Zaraz obczaję.- mówi z uśmiechem.
Chwilę jeszcze pogadaliśmy i obie ze zmęczenia zasnęłyśmy.
---------------------------------------------------------
Hej już jest nowy rozdział, mam nadzieję, że się spodobał, zostawcie gwiazdki i komentarze.

Bardzo dziękuję za ponad 45 tyś wyświetleń i tyle gwiazdek 😘😍😍😍

A jak tam koniec roku u was? Do jakiej klasy idziecie po wakacjach?
Jaką macie średnią?😉

KorepetytorOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz