Zadzwonił budzik, leniwie wstałam z łóżka i podeszłam do szafy. Dzisiaj miałam trochę lepszy humor niż wczoraj. Dzisiaj koniec roku szkolnego, a wieczorem impreza u nas, mimo tej sytułacji z rodzicami mam zamiar się wybawić i wypić. Miałam dylemat co do tego w czym mam iść do szkoły, wiem, że na galowo, ale czy sukienka, czy spódniczka. Szybka ubrałam się po kolei najpierw pierwszą, potem drugą kreację i robiłam zdjęcia, po chwili wysłałam je Lily. Za ten czas poszłam do łazienki, umyłam zęby, makijaż zrobiłam taki jak zawsze, czyli lekki, naturalny. W tej chwili mój telefon dał o sobie znać, spojrzałam, Lily odpisała. Napisała, żebym ubrała się w spódniczkę. Tak też zrobiłam wzięłam czarną, rozkloszowaną spódnicę do tego białą bluzkę, jeszcze kilka dodatków, w postaci zegarka na rękę i złotego naszyjnika. Włosy spiełam w koka. Zeszłam na dół.
- Hej.- powiedziałam, kiedy weszłam do kuchni.
- Hej, chciałem już po ciebie iść, co tak długo.- powiedział z uśmiechem, cieszę się, że ma lepszy humor tak jak ja.
- Nieźle wyglądasz.- powiedziałam, mało kiedy mój brat chodzi w garniturach, chociaż powinien częściej, bo wygląda całkiem nieźle, jest ubrany w czarne spodnie od garnituru, białą koszulę, która opina jego mięśnie oraz czerwony krawat, a na krześle leży czarna marynarka.
- Dzięki, ty też wyglądasz niczego sobie.- powiedział z cwanym uśmiechem.
- A co tam pichcisz na śniadanie?- pytam i siadam przy stole.
- Panckejki.- odpowiada i daje mi kilka na talerz, po czy kładzie na stole nutellę, kilka rodzaji owoców pokrojonych w kosteczkę i cukier puder. Jack siadł koło mnie i także zabrał się za jedzenie. Kiedy już kończę mówię do brata.
- Jak ja kocham panckejki.- powiedziałam.
- Wiem i dla tego z okazji tego, że już ostatni raz robię ci śniadanię to wybrałem to.- powiedział z cwanym uśmiechem, a ja dokańczałam swój posiłek.
- Emily pomożesz mi z dzisiejszą imprezą?- pyta i robi minę zbitego szczeniaczka.
- Pewnie, to co mam zrobić?- pytam.
- Odrazu po szkole pojedziesz ze mną po przekąski, alko i inne takie.- mówi.
- Dobra to ja po szkole będę czekać przy twoim aucie.- oznajmiłam.
- Oki.- powiedział uśmiechnięty.Stoję z Lily, jest całkiem podobnie ubrana do mnie, ma czarną spódnicę i białą koszulę, ale ma czarne Converse, a ja mam białe.
- W końcu koniec szkoły, mam dość.- powiedziała Lily.
- No, ja na wakacje będę omijać ten budynek szerokim łukiem.- powiedziałam, na co obie się zaśmiałyśmy.
- A jak będziemy jechać do Kalifornii, przecież mamy zbiórkę przy szkole.- powiedziała z rozbawieniem dziewczyna.
- Zrobię mały wyjątek.- powiedziałam.
- Hej.- usłyszałam dobrze znany mi głos za plecami. Odwróciłam się i odrazu go pocałowalam.
- John, gdzie jest Math?- przerwała nam przyjaciółka.
- Jest w radiowęźle.- oznajmia chłopak.
- Dobra, to trzymajcie się ja idę do niego.- oznajmiła i poszła.
- Dzisiaj wielka impreza.- powiedział radośnie chłopak.
- Nom, mam nadzieję, że zaszczycisz mnie swoją obecnością.- powiedziałam i oboje się zaśmialiśmy.
- Oczywiście.- odpowiedział ze śmiechm.- może w czymś pomogę?- spytał.
- Nie musisz, po szkole jadę z Jackiem na zakupy, potem zabezpieczymy najcenniejsze rzeczy w domu i impreza!- ostatnie słowo prawie krzyknęłam.
- Jak coś znasz mój numer.- powiedział że śmiechem.
- Oki.- odpowiedziałam, zadzwonił dzwonek.
- Ej, a o której zaczyna się impreza?- spytał.
- O 8.- odpowiedziałam.
- Będę o 7.- powiedział z uśmiechem i pocałował na pożegnanie.
Weszłam do mojej klasy, za jakieś 15 min idziemy na salę gimnastyczną na apel, jak ja nie znoszę apelów, i na koniec pół godziny znowu w klasach, odebrać świadectwo i takie tam, i wakacje.Stoję koło Lily na apelu, właśnie dyro wręcza świadectwo maturzystom, czyli Johnowi, Mathowi, Jackowi i jego kolego. Jak ja se pomyśle, że po wakacjach tych osób nie będzie w tej szkole to jestem załamana. Tak na prawdę nawet nie wiem gdzie oni idą dalej, jedynie wiem, że Jack wyjeżdża do Los Angeles.
Wychodzę ze szkoły razem z Lily, Mathem i Johnem.
- No to do zobaczenia na imprezie.- mówi radośnie Lily.
- Na razie.- mówię, a Lily z Mathem kierują się w stronę jego auta.
- Na pewno nie potrzebujecie mojej pomocy?- pyta zatroskany John.
- Nie, damy radę, a ty jedź się szykuj.- powiedziałam z uśmiechem.
- Oki, jak coś to dzwoń.- powiedział i przyciągnął mnie bliżej siebie i wbił się w moje usta. Przerwało nam kogoś chrząknięcie. Popatrzyłam w tym kierunku, a tam stał z wielkim uśmiechem Jack.
- O, no to już jak skończyliście to się sister zbieramy.- powiedział cwano, na co John się zaśmiał, a ja szturchłam go łokciem w żebra.
- Za osiem godzin impreza!!- krzyknął, na co wszyscy ludzie zwrócili na nas uwagę i zaczęli się głośno cieszyć, bo oczywiście cała szkoła jest zaproszona.
![](https://img.wattpad.com/cover/98699469-288-k899984.jpg)
CZYTASZ
Korepetytor
Teen FictionEmily 17 letnia dziewczyna, najpopularniejsza w całej szkole ma bogatych rodziców przez co nic jej nie brakuje, ma duży dom z basenem i mieszka w najbogatszej dzielnicy Nowego Jorku. John 19 latek nie jest bardzo popularny ale jeden z najmądrzejsz...