21.

1.9K 232 15
                                    

  Yamaguchi następnego dnia nie odstępował Tsukishimy na krok... Jeszcze bardziej niż robił to wcześniej.
  — Do kibla też za mną wejdziesz? — spytał poirytowany blondyn.
  — Nie, nie — zaprzeczył Yamaguchi.  — Czujesz się już lepiej?
  — A niby co się takiego wcześniej wydarzyło? Jest jak zawsze.
  Kei przespał się ze swoimi myślami i myślał już o wiele trzeźwiej. Powrócił już do normy.
  — Wczoraj... — zaczął brązowowłosy, ale Kei mu przerwał.
  — Wczoraj było wczoraj.
  Yamaguchi już się nie odezwał i szedł dalej za przyjacielem. Zmierzali do klasy biologicznej.
  Podczas drogi nie obyło się bez przeszkód. Tsukishima poczuł, jak coś uderza w niego. Spuścił głowę i zauważył leżącą na podłodze Yachi.
  — Przepraszam! — powiedziała, szybko się podnosząc i poprawiając mundurek.
  — Nie biega się po korytarzu — zauważył zgryźliwie blondyn.
  Hitoka jeszcze raz przeprosiła i pobiegła dalej. Widocznie gdzieś się jej spieszyło.
  — Zgubiła coś — stwierdził Kei, podnosząc białą, zaklejoną kopertę podpisaną imieniem i nazwiskiem pewnej rudowłosej krewetki z drużyny. — Nawet nie mam zamiaru dowiadywać się, co jest w środku. Ile ona ma lat, żeby bawić się w takie coś? — Okularnik ruszył w stronę, gdzie pobiegła dziewczyna. — Zaraz wracam.
  Postanowił sam zanieść jej kopertę. Chciał znaleźć pretekst, by uwolnić się na chwilę od Tadashi'ego. Na jego szczęście ten nie poszedł za nim.
  Odnalazł blondynkę bardzo szybko. Rozmawiała z Kiyoko w jakimś pustym korytarzu, bardzo przy tym dramatyzując.
  — Yachi, uspokój się. To w końcu Kageyama? Nie Hinata? — Kiyoko uspokajała młodszą koleżankę.
  — Nie wiem — jęknęła w odpowiedzi jasnowłosa.
  — Coś zgubiłaś — oznajmił Tsukishima, zwracając na siebie uwagę dziewczyn.
  Yachi spojrzała na dłoń chłopaka, w której trzymał kopertę, zaadresowaną do Hinaty. Przerażona podeszła do niego i wyrwała mu szybko papier, a następnie odeszła speszona.
  — Dziękuję — wybełkotała po drodze.
  — Spoko. Nie powiem nikomu. Aż taki nie jestem. — Kei spojrzał jeszcze ostatni raz na blondynkę i odszedł.
  Nie rozumiał tego całego zabiegania dziewczyny o chłopaka. Te, które wrzucały listy do szafki, albo dawały je chłopakowi, po czym uciekały, nazywał tchórzliwymi. Uważał, że powinny się nieco ogarnąć i powiedzieć komuś prosto w oczy o swoich uczuciach.
  — Tsk! — bąknął pod nosem.
  Sam nie wiedział, jak zachowałby się na miejscu takiej dziewczyny. Szybko jednak odgonił te myśli, gdy uświadomił sobie, że porównuje się do płci żeńskiej, a jest chłopakiem. To była dobra wymówka, aby zapomnieć o tym i nie zadręczać się taką, według niego, błahostką.

  — Zaczynamy! — ogłosiła czarnowłosa nauczycielka o bladej jak papier cerze i z okularami w czerwonych oprawkach na nosie. — Macie dwie i pół godziny. Na koniec ocenimy, kto przygotował najlepsze danie. Wszystkie składniki macie na stole z tyłu sali.
  Wszyscy uczniowie klasy 1-4 rzucili się na składniki. No, prawie wszyscy. Kei, Tadashi i Olga spokojnie czekali, aż reszta odejdzie, aby w spokoju wybrać składniki.
  — Może ugotujemy coś polskiego? — zaproponował Yamaguchi. — Jeśli będą odpowiednie składniki, oczywiście.
  — Róbcie, co chcecie — mruknął Kei, który nadal siłował się z paskiem od fartucha, którego nie mógł zawiązać, bo kokardka musiała być z tyłu.
  — Daj, pomogę ci... Sieroto — zaśmiała się Olga, podchodząc do okularnika.
  — Nie papuguj po mnie i zostaw. Sam sobie poradzę. — Chłopak odszedł dwa kroki od dziewczyny i w dalszym ciągu próbował wygrać z tym durnym paskiem. Udało mu się to w końcu po kolejnej minucie mordęgi.
  — Chodźmy, jest już luźniej. — Yamaguchi wskazał na stół ze składnikami.
  O dziwo, zostało jeszcze sporo składników.
  — Wiecie, może zrobimy coś, czego nauczyłam się od mamy? — zaproponowała Olga, przyglądając się składnikom. — Nie jest to typowo polskie danie, ale mi bardzo smakuje.
  — Więc spróbujmy! — zgodził się entuzjastycznie Tadashi. — Co jest potrzebne?
  Dziewczyna zastanowiła się chwilę. Wzrokiem odnalazła już wszystkie potrzebne składniki.
  — Pierś z kurczaka, jajka, majonez, mąka ziemniaczana i... Jak to się nazywa? — Wskazała na zielone, cienkie gałązki, przypominające nieco trawę.
  — Szczypior — powiedział Kei. — I co? Twój japoński nie jest taki dobry.
  Dziewczyna zignorowała jego słowa i kontynuowała.
  — Potrzeba jeszcze soli, pieprzu i suszonych warzyw.
  Zebrali wszystkie składniki i zajęli swoje stanowisko.
  — Więc co robimy? — spytał Tadashi.
  — Trzeba umyć mięso i pokroić je w kostkę. Trzeba też posiekać szczypior i wrzucić do miski.
  Każdy zajął się czym innym. Kei niechętnie zajął się rozbijaniem jaj i mieszaniem wszystkich składników.
 
  Skończyli jako jedni z ostatnich. Szło im to nieco mozolnie, ale ważne było, że w ogóle to skończyli.
  Ich ręce stworzyły kotleciki złożone z małych kawałków piersi z kurczaka, jajek, szczypioru, mąki i przypraw. Do tego ugotowali ryż, bo innego pomysłu nie mieli. Dodatkowo jeszcze Olga postanowiła zrobić mizerię, taką, jaką robiła jej babcia — z dużą ilością pieprzu, ale odpuściła już sobie dodawanie posiekanej cebuli, gdyż za nią nie przepadała.
  — A teraz zjedzcie swoje jedzenie, a zaraz przeprowadzimy cały konkurs — oznajmiła nauczycielka.
  Każdy zaczął jeść swoje dania. Tadashi z całej trójki zjadł jako pierwszy.
  — Co ty taki nienażarty? — spytał Kei, biorąc kolejny kęs. Tak naprawdę, musiał przyznać, że mu to smakowało, ale wolał tego nie okazywać.
  — Powiem mamie, żeby to kiedyś zrobiła — postanowił Tadashi.
  Po zjedzeniu nadeszła pora na to, aby każdy z klasy spróbował potraw swoich kolegów i koleżanek. Specjalnie każdy zrobił dużo większą porcję, aby starczyło dla każdego, chociaż po kawałeczku.
  Oldze najbardziej zasmakowała smażona ryba, którą przygotowała jedna z jej nielicznych koleżanek — Yugi.
  — To łosoś? — spytała, popijając jedzenie sokiem pomarańczowym.
  — Tak.
  — Pyszny! — powiedziała entuzjastycznie brązowowłosa.
  Yugi nieco się zawstydziła i podziękowała za miłe słowo.
 
  Po degustacji przyszedł czas na wyniki. Każdy uczeń oddał głos na jedno danie, pisząc imiona członków danej grupy na karteczce.
  Pierwsze miejsce zajęła Yugi. Drugie należało do Olgi i reszty jej grupy. Różnica głosów pomiędzy ich daniami wynosiła tylko jeden punkt. Trzecie miejsce należało do grupki trzech chłopaków, którzy przygotowali szaszłyki z mięsem i warzywami.
  Wszystkim bardzo przypasowała taka lekcja. Można było się najeść i, co najważniejsze, nie było połowy lekcji.

  Trening drużyny siatkarskiej skończył się wcześnie. Koło godziny siedemnastej, trener pozwolił chłopakom wracać do domu.
  Olga czekała na Kei'a na sali. Jednak pierwszy szatnię opuścił czarnowłosy rozgrywający.
  Kageyama, ku zdziwieniu Polki, podszedł do niej z nieco zawstydzoną miną.
  — Hej — powiedział.
  — Hej. — Olga uśmiechnęła się szeroko. — Co jest?
  — Bo wiesz... W sumie z tobą nigdy tak normalnie nie rozmawiałem... — Spojrzał w bok, aby nie patrzeć na twarz Olgi.
  — No, nie było zbytnio okazji — powiedziała dziewczyna, nie wiedząc, jaki chłopak ma cel w rozpoczynaniu z nią głębszej rozmowy.
  — Idziesz? — Za Kageyamą pojawił się nagle Tsukishima. — Przestań romansować. Śpieszy mi się. — Złapał nastolatkę za nadgarstek i pociągnął delikatnie za sobą.
  — Król szuka Królowej? — spytał zgryźliwie Kageyamę. — Ona się raczej do tej roli nie nadaje — dodał na odchodnym.
  Minęła dobra minuta, zanim Tobio przyswoił to, co się chwilę wcześniej stało. Przetworzył wszystkie informacje, choć z trudem i poczuł złość do Tsukishimy... Miał go nie nazywać ,,Królem". Z drugiej strony czuł lekki smutek, bo stracił dobrą okazję, aby porozmawiać z intrygującą, brązowowłosą Europejką.

Obca w moim domu | Tsukishima Kei × OCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz