Rozdział IV

1.5K 88 13
                                    

"Trzymaj się od niego z daleka"

Słowa, które wyszeptała do mnie Candelaria przy przywitaniu ciągle mi się kołatały po głowie. Nie potrafiłam wyrzucić ich z myśli. Próbowałam je na różne sposoby interpretować i zrozumieć co tak naprawdę chciała mi przekazać. Bez końca zastanawiałam się czy była świadoma wszystkiego co wydarzyło się między mną, a Rugge. Nawet tych kilku chwil skradzionych  sprzed pół roku. Wspomnień, których nie potrafiłam zapomnieć choć bardzo się starałam. Z jednej strony okres ten przysporzył mi wiele cierpienia, lecz również nie chciałam stracić tych dobrych momentów. Cały kalejdoskop emocji zagościł w moim sercu, a wszystko za sprawą jednej osoby. Chłopaka, którego bardzo pragnęłam, lecz był dla mnie nieosiągalny. 

Przyjrzałam się jeszcze raz dokładnie swojemu odbiciu w lustrze. Na szczęście nie byłam pomalowana, więc nie miałam rozmazanego makijażu i dzięki temu rozsypka jaka zagościła w moim sercu nie była widoczna dla innych. Dla pewności przemyłam szybko twarz zimną wodą i poprawiłam związane w kucyk włosy. Wiedziałam, że nie wyglądałam zbyt wyjściowo, ale liczyłam, że samolot wyląduje już późnym wieczorem, więc ludzi oczekujących przylot ekipy Soy Luny do Kolumbii nie powinno być wiele. Popchnęłam delikatnie drzwi wyjściowe od łazienki i ruszyłam żwawo w kierunku bramek od odprawy. Gdy spojrzałam na zegarek spostrzegłam, że zostało jedyne pól godziny do samolotu, więc pewnie każdy się denerwuje, że ich opóźniam. Byłam zaskoczona, że jeszcze nie wysłali za mną ekipy poszukiwawczej.

***

-Karol! Karol, jesteś cudowna! - takie okrzyki mnie przywitały od razu po przylocie, gdy wysiadałam z samochodu. Byłam zaskoczona tłumem ludzi jaki się zebrał przed hotelem. Wiele osób trzymało w górze zdjęcia z obsadą produkcji, w której występowałam. Uśmiechnęłam się lekko gdy spostrzegłam, że większość fotografii przedstawiało mnie z moim serialowym partnerem. Cudownie było mieć świadomość, że para jaką odgrywaliśmy na ekranie trafiała do serc publiczności. Poprawiłam okulary na nosie i posłałam szeroki uśmiech w stronę ludzi. Cieszyłam się z faktu, że tutaj byli. W końcu bez wielbicieli moja praca nie miała sensu. Choć byłam zmęczona i rozdygotana emocjonalnie postanowiłam dać tego co te wszystkie dziewczyny oczekiwały, czyli autografów. Przechodząc krótki odcinek drogi do drzwi obrotowych od hotelu towarzyszył mi jeden ochroniarz. Z racji tego, że nad tym tłumem było bardzo trudno zapanować. Wszyscy chcieli być jak najbliżej nas, czyli tak naprawdę zwykłych ludzi, którzy dostali szanse od swoich szczęśliwych gwiazd i mogą zarabiać robiąc to co kochają.

Przejście tego małego kawałku drogi zajęło mi trochę więcej czasu z racji tego, że zatrzymywałam się co raz aby zrobić sobie zdjęcie, czy podpisać jakąś fotografię. Wiedziałam, że ludziom, który czekali na nasz przyjazd bardzo zależało ,więc zebrałam ostatnie pokłady siły i wzięłam się do roboty.

Gdy odwróciłam głowę zobaczyłam, że ekipa poszła za mną w ślad. Szybko przystawali przy niektórych i z szerokim uśmiechem dawali autografy. Naprawdę tego uczucia gdy jesteś w centrum uwagi tylu ludzi nie da się opisać. Podchodząc już do ostatniej osoby, dziewczyny gdzieś na oko w moim wieku poczułam jak wciska mi coś w moje dłonie. Spojrzałam w dół i zobaczyłam kolorowy zeszyt obklejony moimi zdjęciami.

-Obejrzyj to proszę - skierowała szybko prośbę w moją stronę. Pokiwałam głową i zostałam przyciągnięta już przez inną grupkę. Szybko podpisałam ich koszulki i w końcu weszłam do hotelu razem z Michaelem, który również już się wyrwał fanom.

-Te dziewczyny z Kolumbii są bez manier. - skwitował wycierając ręką swój policzek - gdybym nie obrócił w odpowiednim momencie głowy to by mnie pocałowała w usta. 

Zaśmiałam się cicho. 

-Nie udawaj, Mike - odparłam szybko podchodząc bliżej do niego - przecież podoba ci się to jak mdleją na twój widok.

Pozwólmy sobie na szczęście | RUGGAROLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz