pół roku wcześniej
-Nie potrafię tak, Rugge.. -wyszeptałam cicho, spuszczając wzrok zawstydzona swoimi słowami. Były tak przepełnione negatywnymi emocjami, że bałam się momentu, aż opuszczą moje usta. Twierdzenie, że prawda jest najważniejsza nabiera w tej chwili innego znaczenia.
-Słońce? - swymi oczami na pewno wyrażał takie zagubienie, że nadal nie potrafiłam podnieść wzrok i stanąć twarzą w twarz z rzeczywistością. Bolesną rzeczywistością.
-Chcę tego.. - zawiesiłam głos, znowu zacinając się. Moje wahanie spowodowane było przez ból w sercu, który zwiastował nadchodzącą katastrofę. Tragedię nie do ominięcia.
-Chcesz.. - najpewniej pokiwał wolno głową, powtarzając moje słowo, jakby próbując doszukać się w nim jakiejś bolesnej części. - Ale jest jakieś ale. - dodał, upewniając się we swoich przypuszczeniach.
Pokiwałam wolno głową i poczułam jedną, samotną łzę, która spłynęła mi po policzku. Jak zwykle nie potrafiłam być dzielna, poddawałam się emocjom, które sprawiały, że ta rozmowa jest jeszcze gorsza, niż powinna być.
-Kłamstwo cię wykańcza? - niby zapytał, ale bardziej czuć było w tych słowach stwierdzenie, jakby już pogodził się z moją rezygnacją. Rezygnacją z naszej dwójki.
-Tak. - odparłam cicho, zawstydzona swoją słabością, a może siłą. Nie mi osądzać jak nazwać moje uczucia, które kierowały mnie tylko do ucieczki. Gwałtownej, nieprzemyślanej ucieczki.
-Nie powinienem na ciebie tak naciskać. - odezwał się po chwili milczenia i oddalił się ode mnie o jeden krok, jakby wierząc, że teraz się może wycofać bez żadnych konsekwencji. Jakby mógł zniknąć z mojego życia, nie pozostawiając w moim sercu żadnych blizn.
-Nic nie powinniśmy. - powiedziałam równie ściszonym głosem, bojąc się mówić głośno o takich sprawach. Sprawach, które gdyby ujrzały światło dzienne zniszczyły by tak wiele.
W końcu odważyłam się i podniosłam na niego swój zapłakany wzrok, jego oczy wyrażały taką gonitwę myśli, że bałam się do jakiej kwestii dojdzie. Moje głupie serce nadal wierzyło, że wymyśli takie rozwiązanie, które pozwoli nam na bycie razem. Były to mrzonki, które dawały tylko znać, że dość długo będę się zmagać z tym niewyobrażalnym bólem rozczarowania.
-Słońce.. - nagle jego głos wyrwał mnie z zamyślenia, które zwiastowało tylko głupie marzenia. Spojrzałam na niego i zobaczyłam to coś co skłoniło mnie do przerwania jego słów, musiałam go powstrzymać przed rozpętaniem, aż tak wielkiej katastrofy. Musiałam ratować innych, a siebie poświęcić.
-Nie, Ruggero. - powiedziałam szybko, jak najprędzej zbierając myśli, które pozwoliłyby mi zakończyć to wszystko. -Nie, możemy. Po prostu nie. Nie będziemy próbować, ani nic. Umrze to wszystko śmiercią naturalną... - dodałam przygwożdżając jego spojrzenie swoimi zielonymi źrenicami, które poprzez maskę miały mu przekazać, że słowa, które z jadem wypowiedziałam mają rację bytu. Każdym sposobem musiałam sprawić, aby uwierzył w ich słuszność.
-Karol, nie rób tego...- przerwał mi, kiedy zmierzałam już do końca. Końca, który miał nas wyzwolić i sprowadzić już tylko normalność. Szarą, burą rzeczywistość.
-Nie, przerywaj mi. - podniosłam już głos, sfrustrowana całą tą sytuacją. Pragnęłam jak najszybciej rozwiązać ten błąd, jaki oboje popełniliśmy i wrócić do swojego życia. Może i samotnego, ale przynajmniej szczerego i prawdziwego. Bez zbędnych kłamstw. - Szanujemy siebie nawzajem, więc zapamiętaj dobrze moje słowa. Między nami nic nie było, to wszystko było oparte na obłudzie, więc nie ma co rozpamiętywać. - dodałam już lekko drżącym głosem, z racji tego, że sama nie wierzyłam w swoje słowa, ale musiałam po prostu musiałam go przekonać, że w moim sercu nie ma dla niego miejsca.
![](https://img.wattpad.com/cover/106375844-288-k730160.jpg)
CZYTASZ
Pozwólmy sobie na szczęście | RUGGAROL
FanficMiłość i szczerość nie zawsze idą w parze. O tym zaskakującym stwierdzeniu przekona się właśnie główna bohaterka - Karol Sevilla. Jest to historia o wielkiej miłości, która nie powinna mieć racji bytu. Obnażone zostaną prawdziwe uczucia jak i równi...