Rozdział XXXI

728 46 13
                                    

Skończ niszczyć, zacznij odbudowywać...

Moje zmysły szalały, serce nakazywało przestać ale ciemna część mojego jestestwa ciągnęła tą farsę. Ból przepełniający całą moją osobę sprawił, że z jeszcze większą mocą wbiłam się w jego wargi. Usta, których dotyk palił nieprzyjemnie i przywodził na myśl najgorsze z najgorszych emocji. Czystą złość, upór wobec trwającej rzeczywistości. 

Staczałam się w dół, a koło ratunkowe rozpadało się z każdym moim ruchem. Ruchami podyktowanymi tak wielką ekspresją, że jeszcze mocniej natarłam na jego już rozchylone wargi. Kiedy nasze języki spotkały się poczułam, że jego dotyk pali. Niszczy mnie od środka i wtapia we mnie jad pełen zła. Negatywnych odruchów sprowadzających samą ciemność. Mrok po wsze czasy. 

Nagle poczułam jak nasze połączenie zostało zerwane. Ułamek sekundy byliśmy stopieni w jedność, a teraz staliśmy w odległości trzech kroków od siebie. Mierząc się wzrokiem, głęboko oddychając, zdenerwowani z powodu zaistniałej sytuacji. 

Zamrugałam szybko, aby upewnić się, że dokonałam tego. Tak sprawiłam, że moja samokontrola poszła z dymem i  poddałam się tym nieprzemyślanym odruchom. 

-Naprawdę, Karol? - nagle usłyszałam jego głos. Spojrzałam na niego zaskoczona, że tak szybko zdobył się na słowa. Ja nadal pozostawałam pod wrażeniem wpływu tego pocałunku. Uczucia, jak daleko wbił mnie w dół. - Jesteś taka... 

Nie dokończył swojej myśli, bo zaczął się śmiać. Tak, jego ramiona całe się trzęsły, choć jego wybuch nie był radosny. Był zakrapiany przede wszystkim zaskoczeniem i niezrozumieniem.

-Jesteś... - zaczął ponownie, uspokajając się lekko, wpatrując się przy tym w moje oniemiałe oblicze. - Jesteś niereformowalna. Przychodzisz tutaj i z odrazą sugerujesz, że to ja będę chciał cię wykorzystać, a teraz nagle rzucasz się na mnie...

Przymknęłam oczy na jego słowa, urażona ich wydźwiękiem. Przede wszystkim dotykało mnie to, że były zgodne z prawdą. Naprawdę zachowałam się bardzo niedojrzale i nienormalnie. Jakby nagle mnie coś opętało. Jakbym porzuciła w całości swoją samokontrolę. Jakbym pragnęła przekroczyć granicę moralności. 

-Nie będę cię za to przepraszać. - wyszeptałam niezdolna do wypowiedzenia tych słów głośniej. Nadal zmagałam się z szaleńczym biciem serca, które rozbudziło się pod wpływem tej ciemności. Mroku siejącego zniszczenia w moim kruchym sercu. 

-Nie chcę przeprosin. - odparł szybko, zbliżając się lekko. - Chyba bym nawet na nie nie zasługiwał. W końcu mi nie przeszkadzał twój pocałunek. Wiesz, dotyk twych ust sprawił, że jeszcze bardziej uwierzyłem w swoje uczucia...

Jęknęłam głośno na jego słowa. Słowa pełne obłudy. Agustin nie był w stanie darzyć kogokolwiek tak ważnymi uczuciami. Nie nadawał się do miłości. Od kiedy go znam zawsze traktował dziewczyny jako swoje osobiste trofea. Przede wszystkim liczyła się fizyczność. Nie było miejsca na słodkie słówka.

-Przestań. - szybko zaprotestowałam, spuszczając przy tym głowę, bo niestety moje policzki zarumieniły się. Moje zmysły nie chciały ze mną w ogóle współpracować. - To nie jest prawdziwe, to jest złudne wrażenie. Nie zależy ci na mnie. 

Zobaczyłam błysk złości w jego oczach, kiedy dokończyłam swoją myśl. Popatrzył na mnie z coraz bardziej ciemniejącym obliczem i przybliżył się. Kiedy odległość między nami liczyła milimetry, zmagałam się z szybkim biciem serca. Przerażeniem, ale co dziwne również oczekiwaniem. 

Pozwólmy sobie na szczęście | RUGGAROLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz