10.

1.8K 87 68
                                    

Theo

- Co za wredna małpa! - Mówi Ruth, kiedy wysiadamy z auta przed domem. - I ten jej synalek z lepkimi rękami! Kiedyś za kradzież ucinało się łapy!

- To tylko dzieci, nie róbmy z tego sensacji - przewracam oczami, otwierając drzwi przed żoną i córką. Katheen rzuca swój plecak i od razu idzie do ogrodu, a Ruth odwraca się do mnie ze swoim morderczym spojrzeniem.

- Okradł twoją córkę, a ty go bronisz? Po której ty jesteś stronie, Theodore?!

Uch. Theodore. Mam kłopoty.

- Po waszej, ale to tylko dziecko, Ruth. Nikogo nie bronię, ale naprawdę nie wygląda na takiego, co by kradł z premedytacją. Może ten telefon wylądował tam przez przypadek?

- Przez przypadek?! Czy ty siebie, kurwa, słyszysz?! Co z ciebie za ojciec, który nie broni swojej córeczki?

Wzdycham. Kocham swoją córkę, ale znam ją i wiem, że jest trochę rozpieszczona i bywa nieznośna. I naprawdę szczerze wątpię, aby syn Shailene był w stanie coś ukraść. Nie znam go, ale czuję, że jest dobrym dzieckiem, widać to po nim i po jego zachowaniu. To musi być przypadek, że telefon Kathy znalazł się w jego plecaku. Był zaskoczony, kiedy wychowawczyni wyciągnęła go z jego plecaka. Sam z siebie nie potrafiłby tak udawać. Nawet jeśli odziedziczył po mamie zdolności aktorskie. Nie wiem dlaczego, ale od pierwszego spotkania polubiłem Olivera. Może dlatego, że zawsze chciałem mieć syna? Ale Ruth nie chce więcej dzieci...

- Przepraszam, masz rację - jedynym wyjściem będzie kłamstwo. - W ramach przeprosin zapraszam was na obiad, a potem na zakupy. Co ty na to? - Pytam, obejmując Ruth.

- Marzy mi się taka jedna torebka od Prady... - uśmiecha się znacząco, a ja jęczę w duchu. Utrzymanie tych dwóch wcale nie jest takie łatwe, bardzo uszczuplają mój portfel.

***

Shailene

- Co za podła suka - warczy Zoë, kiedy stawiam przed nią świeżo zrobioną lemoniadę.

- Kto to suka? - Pyta Oliver.

- Zła pani - odpowiada mu Rain.

- Nie wolno tak nikogo nazywać - mówię od razu w stronę syna.

- A ciocia Zoë?

- Ciocia Zoë jest już dorosła, więc może, ale wy jeszcze nie. A teraz idźcie się pobawić.

- Możemy do ogrodu? - Pyta Ollie.

- Jasne. Zmykajcie - mówię, dając im na odchodne słoiczek ze zdrowymi ciasteczkami.

- Jak mogłaś być taka spokojna? - Woła Zoë, kiedy nasze dzieci są już na zewnątrz - Ja miałam ochotę wydrapać jej oczy! Oskarżała biednego Olivera, który przecież nic nie zrobił! Założę się, że ta mała lampucera sama włożyła mu ten telefon do plecaka, żeby mu narobić kłopotów. To jest wykapana Ruth, ten jad żmij już przekazała jej w łonie!

- Zoë - parskam śmiechem. Tylko ona jest w stanie mnie rozbawić, mimo że płacz mam na końcu nosa i niewiele brakuje, żebym się rozbeczała. Tak strasznie żal mi Olivera, który jest niewinny, a już pierwszego dnia szkoły odznaczają na nim piętno złodzieja. Chciałam, żeby był lubiany przez kolegów i koleżanki, ale co jeśli rodzice im powiedzą, że nie mają się z nim bawić, bo kradnie? Pęknie mu serduszko.

- No co, a nie mam racji? Jeszcze kurwa Theo, który stoi jak parasol i przytakuje tej wiedźmie. Mógł się wtrącić, zareagować, ale trzęsie się przed nią jak ta ostatnia pizda.

- Widziałaś, jakie spojrzenie mu rzuciła, kiedy próbował. Pewnie się bał, że go zadźga we śnie - odpowiadam, rozbawiona.

- Coś ty, nie zadźgałaby go, bo Theo równa się pieniądze, kto by jej kupował te wszystkie dizajnerskie ciuchy i gadżety?

- Ryan też ci kupuje - zauważam.

- Ale z własnej woli, a tak to kupuję sobie za własne pieniądze.

- Może ona też kupuje za własne?

- Za własne? A niby skąd by miała własne pieniądze? Nie pracuje, a kiedyś zagrała w kilku serialach, których i tak nikt nie oglądał. Dziewczyno, jakie własne pieniądze - Zoë przewraca oczami.

- Ale jakby zabiła Theo, to pewnie dostałaby kasę z odszkodowania jako jego żona - zastanawiam się głośno.

- Zatuszowałaby ślady, że to nie ona go zabiła i dostałaby niezłą sumkę. Albo nie! Ukryłaby jego zwłoki w piwnicy, albo zakopała na plaży... albo wyrzuciła do morza. Theo byłby takim Jackiem... I mogłaby sobie żyć jak pączek w maśle za jego kasę.

Zaczynamy się śmiać, chociaż śmierć Theo nie jest zabawna, ale nasze teorie spiskowe... owszem.

- O czym my w ogóle rozmawiamy - kręcę głową. - Może go naprawdę kocha, są rodziną. Mają córkę i wspaniale życie.

- Nie myślisz sobie czasami, że to ty powinnaś być na miejscu Ruth? A Ollie na miejscu tej Kathy?

Jasne. Wielokrotnie, ale to są tylko głupie myśli, które i tak nie mają szansy na wcielenie w życie.

- Nie - kłamię. - Dobrze jest tak jak jest.

CDN.

Czy ten cholerny śnieg może przestać padać?

Czy ten cholerny śnieg może przestać padać?

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
his son (SHEO STORY)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz