77.

1.1K 65 22
                                    

Theo

W ostatnim czasie czuję się tak, jakbym żył w jakimś śnie. Zmarnowałem tak wiele lat na związek z kimś tak okropnym jak Ruth, a mogłem już od dawna mieć przy sobie anioła. Jestem z Shailene i nic innego nie jest w stanie dać mi tyle szczęścia. Jestem jak zakochany po uszy szczeniak, który nie widzi świata poza swoją dziewczyną.

Oliver jest dla mnie jak syn. To dziwne, ale od samego początku, od kiedy go pierwszy raz spotkałem, łączy nas silna więź.

- Co tam szykujesz? - Pytam Shailene, która stoi w kuchni, gotując obiad.

- Same organiczne pyszności – odpowiada, a ja się krzywię. Shailene od zawsze miała bzika na punkcie zdrowego odżywiania.

- Źle dobrałaś słowa, bo organiczne i pyszności to zupełne przeciwieństwa...

- Oj, Theo. Pora zadbać o twoje ciało.

- Moje ciało jest zadbane. Szczególnie ta część – ocieram się o nią sugestywnie.

- Przestań, Ollie może tu wejść – mówi speszona Shailene.

- Chyba czuje, że potrzebujemy odrobiny prywatności.

- Taaa, na pewno – dziewczyna uśmiecha się do mnie i wraca do gotowania obiadu.

Staję obok niej i ją obserwuję. Jest taka skupiona na swojej czynności, że wygląda to niemalże zabawnie.

- Wiesz... Tak pomyślałem, że... czy chciałabyś, żebym kiedyś zaadoptował Olivera? - Zaczynam, a Shai posyła mi szybkie, przestraszone spojrzenie. - Przepraszam, wiem, że to za szybko, żeby snuć takie plany, ale chciałbym wiedzieć, czy traktujesz nasz związek poważnie...

- Oczywiście, że traktuję go poważnie, Theo. Po prostu mnie zaskoczyłeś. Wiem, że mówiłeś, że miałeś już taki plan i widzę, że macie ze sobą wspaniały kontakt... - odpowiada Shai, ale wydaje mi się, że wciąż ma niepewną minę. - Ale to bardzo poważna sprawa, którą należy bardzo dobrze przemyśleć, bo Oliver nie jest zabawką.

- Masz mnie za idiotę, Shailene? - Pytam, czując, że rośnie we mnie złość. Czy ona naprawdę myśli, że jestem aż tak bezduszny, żeby traktować to dziecko przedmiotowo?

- Nie, no pewnie, że nie Theo. Ale... zwolnijmy, okej? Poczekajmy i zobaczmy jak to się wszystko rozwinie, nie działajmy pochopnie, żeby nikt nie został zraniony.

- Chyba masz rację – przyznaję. - Przepraszam. Nie chciałem cię przestraszyć, wiem, że zawsze byłaś tylko ty i Oliver i musicie przyzwyczaić się do nowej sytuacji. Naprawdę to rozumiem. Postaram się nie naciskać.

- Dziękuję, Theo – odpowiada dziewczyna i całuje mnie niespodziewanie, sprawiając, że zapominam o naszym małym nieporozumieniu. Nie powiem, ma talent do odwracania mojej uwagi.

- Fuuuuuuj – słyszymy głos Olivera, więc się od siebie odrywamy. Widzę, że mały ma skrzywioną minę, jakby właśnie zobaczył coś obrzydliwego.

- Dlaczego fuj? - Pytam ze śmiechem.

- Obśliniłeś mamusię – odpowiada, co wywołuje u nas jeszcze większy śmiech.

- No wiesz, to taki skutek uboczny całowania. Wymiana śliną.

- Theo! - Woła rozbawiona Shai.

- Wiesz młody, kiedy zakochasz się w jakiejś dziewczynie to też nie będziesz mógł oderwać od niej ust. To będzie silniejsze od ciebie...

- THEO! - Grzmi Shailene.

- No co, mówię jak jest! - Bronię się.

- A możecie takie rozmowy przeprowadzić za kilka lat?

- Ale nie ma na co czekać, jak pęknie gumka to będzie za późno...

- Jaka gumka? - Dopytuje Oliver.

- Koniec tematu! - Ucina Shai.

- Chcę wiedzieć!

- Nie! I wypad z kuchni, bo nigdy nie skończę tego obiadu!

- Wiesz, nic się wtedy nie stanie, o ile masz w szafce jakieś Cheetosy – szczerzę zęby i robię unik, żeby nie dostać mokrą ścierką, która leci w stronę mojej twarzy. - Pudło, kochana – wytykam jej język i ze śmiechem uciekam z kuchni, gdy Shai sięga po kolejną.

Po chwili wychylam się delikatnie zza framugi, ale tylko tak, żeby spojrzeć na nim jednym okiem. Lubię ryzyko, ale bez przesady.

- Jutro przylatuje moja mama i bardzo chciałaby się z tobą spotkać i poznać Olivera. Co ty na to?

- Jasne, przyjedźcie. Będzie też twoje rodzeństwo? - Odpowiada.

- Tym razem tylko mama. I wiesz, jej nie przeszkadza organiczne jedzenie, więc może zachowaj to co tam gotujesz na jej wizytę, a teraz możemy zamówić pizzę albo coś...

Nie kończę, bo tym razem ścierka wylądowała idealnie na mojej twarzy.

CDN.

Dobranoc :)

his son (SHEO STORY)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz