46.

1.4K 79 106
                                    

Shailene

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Shailene

Krzyki robią się coraz głośniejsze, więc chcąc nie chcąc, kieruję się w stronę domu. Z tego co słyszę, Theo i Zoë prowadzą ze sobą wojnę życia.

- Nie krzycz na mnie! To też twoja wina! - Grzmi Zoë, która stoi obok Theo, który pakuje swoje rzeczy do walizki.

- To ty to zaczęłaś!

- Więc mogłeś to powstrzymać! Byłam pijana!

- Wyobraź sobie kurwa, że ja też byłem pijany!

- Czy możecie się pospieszyć i stąd wyjść? - Przerywam im, starając się, by mój głos brzmiał obojętnie. Prawda jest taka, że nie mogę na nich patrzeć, bo od razu chce mi się rzygać. Weszłam wczoraj do tego pokoju, kiedy byli w trakcie ostrego seksu, a Zoë krzyczała jakby ją zażynali. Żałuję, że w ogóle tu wczoraj weszłam, bo wciąż mam ten obraz przed oczami. Ona wiedziała, że mimo że mówiłam o nienawiści do Theo, bo zerwał ze mną kontakt i odszedł, to jednocześnie wciąż mi na nim zależało. Był ojcem mojego dziecka... I wciąż go kochałam. Teraz pozostał tylko wstręt... zarówno do Theo jak i mojej byłej najlepszej przyjaciółki. Nie wyobrażam sobie tego, że mogłabym się w dalszym ciągu z nią przyjaźnić. Nie po wczorajszej nocy... Nie mogę na nią patrzeć, dla mnie to definitywny koniec naszej przyjaźni.

- Shai... czy możemy porozmawiać? - Pyta Zoë z oczami pełnymi łez. Chyba zdaje sobie sprawę co mi zrobiła, więc chce załagodzić sytuację. Ja marzę jedynie o tym, żeby oboje stąd wyszli i nie pokazywali mi się na oczy, nigdy więcej.

- Nie mamy o czym. Chcę zostać sama, więc proszę abyście się pospieszyli. Chyba, że chcecie powtórzyć wczorajszą noc, ale to już poza moim domem - odwracam się i chcę wyjść, ale Zoë zatrzymuje mnie, chwytając mnie za rękę.

- Shai, błagam, musisz mnie wysłuchać. Ja tego nie chciałam... byłam pijana...

- No właśnie - wyrywam się jej. - Pijana. W ciąży. Czy ty masz dziewczyno mózg?! Świadomie naraziłaś na niebezpieczeństwo swoje dziecko! Nie wiesz co to znaczy stracić dziecko i uwierz mi, nie chciałabyś wiedzieć! A ty tak igrasz sobie z jego życiem! Co z ciebie za matka?! Sama nie jestem idealna, bo przeze mnie nie żyje Oliver, ale...

- To nie twoja wina, że Ollie nie żyje, to był wypadek... - wtrąca Zoë.

- Shai, ja wcale tak nie myślę. Wymsknęło mi się, bo byłem zdenerwowany. Przepraszam cię za to - dodaje Theo.

- W końcu powiedziałeś mi, co o mnie myślisz. Warto było cię zdenerwować, żeby poznać prawdę.

- Jak mogłeś powiedzieć jej coś takiego?! Czy ty upadłeś na głowę?! To nie była jej wina! - Warczy Zoë w kierunku Theo.

- Przecież wiem! Żałuję, że to powiedziałem, ale byłem zdenerwowany! Wtedy mówię różne bzdury.

- Wtedy jesteś szczery - śmieję się chłodno. - Wyjdźcie już stąd.

- Shai, ale ty chyba nie... - zaczyna Zoë.

- Nie mogę się z tobą dłużej przyjaźnić, skoro nie mogę na ciebie patrzeć, prawda? Przykro mi, ale czuję do was wstręt. Jak na was patrzę, to widzę was razem w łóżku. To obleśne. Oboje macie rodziny, dzieci... I to ty, Zoë. Osoba, którą uważałam, że jest najbardziej wierna na świecie, że jest najbardziej kochającą żoną. Ryan sobie na to nie zasłużył. Jest dla ciebie taki dobry. Nie, po prostu się stąd wynoście - wychodzę z pokoju i wracam do ogrodu, żeby już ich nie oglądać.

Dla mnie to koniec naszej przyjaźni. Zarówno z Theo jak i z Zoë.

***

Theo

Czuję się tak okropnie, że chyba nie będę mógł spojrzeć na siebie w lustrze przez najbliższy czas. Shai miała rację... we wszystkim co powiedziała. Zasłużyłem sobie na to, żeby usłyszeć prawdę. Ale już to, co ja jej powiedziałem... pożałowałem w chwili, kiedy słowa wyleciały z moich ust bez wcześniejszego ich przemyślenia. Shai tak bardzo przeżywa śmierć Olliego, a ja powiedziałem jej, że to jej wina. Idiota ze mnie.

Nagle nawiedza mnie myśl, o słowach Shai. Czasami dawała do zrozumienia, że ma już dość i chce stąd zniknąć, a innym razem tryskała energią i była pełna życia. A co jeśli udawała? Obiecałem Tannerowi, że się nią zaopiekuję i nie zostawię jej samej... Popełniłem błąd i przez to została bez nadzoru. A jeśli coś sobie zrobi? Nikt jej nie pilnuje, bo ma okazję... Chyba zadzwonię do Tannera. Mimo wszystko nie powinna zostawać teraz sama. A jeszcze naopowiadałem jej te okropne rzeczy, że zabiła Olivera... Co ja sobie wtedy myślałem?! Kurwa.

Gdy wyciągam telefon, żeby zadzwonić do brata Shai, okazuje się, że mam wiadomość.

Byłeś bardzo grzeczny, Theodore. Zrobiłeś nawet o wiele więcej, sprawa idzie w bardzo dobrym kierunku, jesteśmy już tak blisko... Jak tak dalej pójdzie, to dostaniesz swoją nagrodę szybciej niż myślałeś. Mogę ci na razie zdradzić, że to dziecko mieszkało niegdyś niedaleko ciebie... A teraz wracaj do żony. Na razie taki jest plan.

CDN.

Dzieeeeeeeń dobry 💚

his son (SHEO STORY)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz